fbpx

Chcesz czytać 1 książkę tygodniowo? Zasada numer 5 szczególnie może Ci w tym pomóc! SPRAWDŹ!

7 min czytania
udostępnij:
FacebookTwitterEmailPinterestShare

Podsumowanie:

Reading Time: 7 minutes

Złamałam kręgosłup, nie chodziłam przez prawie rok, byłam ugryziona przez węża, poparzona przez niebezpieczny koral, uwięziona z zapaleniem płuc na wyspie, ale najbardziej przerażona byłam wtedy, kiedy straciłam wzrok na kilka dni. W okresie zawieszenia, kiedy nie wiadomo było czy go odzyskam – jedna z 3 dominujących myśli w mojej głowie brzmiała: „Boże, nie będę mogła czytać!!!”
Jako Humanalogist, osoba, która „tłumaczy” postawy, emocje, zachowania człowieka na język i idee biznesu i marketingu –  bardziej niż faktów (które dostarcza Internet i codzienne wiadomości) potrzebuję wiedzy, a nie tylko skrótów informacji. Czytanie – to część mojego zawodu.
Czytam co najmniej jedną książkę tygodniowo. Czytam też 4 biznesowe magazyny miesięcznie (Wired, INC, Fast Company i Harvard Business Review). W skali roku czytam więc 50 – 60 książek,  dodatkowo około 8 na e-bookach i słucham około 15 audiobooków.

„Jak ja znajduję na to czas?” – to jedno z pytań, które bardzo często słyszę. A ponieważ dostaję wiele wiadomości z pytaniem co czytam, co polecam, to postanowiłam się z Wami podzielić moimi sprawdzonymi zasadami, dzięki którym czytam całkiem sporo.

1. Z książkami jest jak sensem życia – musisz wiedzieć, po co to robisz

Musisz sobie uświadomić, po co czytasz.Czy jest to dla ciebie ważne?
Jeżeli nie – przestań czytać już ten tekst i zajmij się czymś bardziej pożytecznym lub swoim ukochanym.
Jeżeli natomiast jest to dla Ciebie ważne – to powiedz głośno i wyraźnie dla siebie: PO CO?
To nie jest sprawdzian. Jakikolwiek masz cel – relaks, edukacja, budowanie wizerunku – to jest OK.
Z czytaniem jest jak z dietą – musisz wiedzieć, po co zaczynasz i  do czego zmierzasz.
Podejmujesz decyzje, czy chcesz mieć krótkodystansową potrzebę, czyli przez to „przejść” –  np. przeczytać Ulissesa po to, żeby postawić sobie pomnik i poinformować wszystkich swoich znajomych, że jesteś mistrzem wszechświata, a do tego, aby mieć o czym rozmawiać na nudnych przyjęciach.
Czy może chcesz, żeby czytanie było częścią Twojego życia, Twojego rozwoju, Twojej edukacji. Wtedy – czytasz regularnie, wtedy masz różnorodność i przyjemność, ale mniej spektakularne efekty w krótkiej perspektywie.
A może motywacja, jaka stoi za tym, że sięgasz po książkę, ma związek z tym, że nie lubisz gier, a w telewizji nie ma nic ciekawego, więc  i chcesz  inaczej zabić czas?

2. Jaka potrzeba – taka książka i strategia czytania. W życiu, jak w sporcie – cel musi być

Wyznacz sobie cel i trzymaj się tego. Powinien być realistyczny, żebyś się nie zraził.
Na jednym ze spotkań medytacyjnych, dziewczyna, która nigdy nie medytowała, zainspirowana wykładem powiedziała nauczycielowi, że będzie  medytować przez godzinę dziennie przez rok i co on na to?. A on na to, że pewnie za rok już do niego nie przyjdzie. Po tym jak przejdzie przez piekło kilku tygodni (optymistycznie) – nigdy więcej nie będzie chciała medytować.
Cele muszą być realistyczne. Niektórzy postanawiają, że będą czytać przez godzinę codziennie. Czytanie to nie jest leżakowanie w przedszkolu. Nawet do pracy nie chodzimy już na godziny!
Więc jeżeli czytasz tylko na wakacjach, a na co dzień książki oglądasz z kanapy, patrząc na swoją bibliotekę, to nie masz co porywać się na godzinę dziennie – powiedz sobie, że przeczytasz 2 strony dziennie. A jak przeczytasz więcej – już jesteś hero!
Potem możesz podnosić sobie poprzeczkę.
Ja jestem fanką dyscypliny i dobrze pracuję, kiedy moje cele są konkretne do bólu. A są one od lat następujące:

  • 1 książka tygodniowo – chyba, że jest BARDZO naukowa – wtedy daję sobie więcej czasu
  • Minimum 25 stron dziennie, kiedy jestem w Warszawie i 50, kiedy jestem poza
  • 15 minut przed snem zawsze na czytanie

Jestem jak żołnierz. Trzymam się danych sobie obietnic, bo na tym buduję mój własny szacunek do siebie, więc niezależnie czy jestem po imprezie czy po 3 prezentacjach danego dnia – trzymam się tego, co sobie założyłam.

3. Czytanie, to nie małżeństwo – nie musisz być monogamistą

Dawno, dawno temu praktykowano, że jak czytamy jedną książkę, to nie zaczynamy drugiej, póki nie skończymy tej pierwszej.
Jeżeli tak lubisz i to Ci służy – to OK.
Ale jest to bardzo konserwatywne i ograniczające nas podejście.
Prawda jest taka, że w ciągu tygodnia, a nawet w ciągu dnia jesteś w różnych humorach, a więc nie zawsze masz ochotę na tę samą lekturę.
Jeżeli właśnie zostałeś zwolniony, pies Ci uciekł i pogoda jest taka, że masz myśli samobójcze – to choćby nie wiem co – nie bardzo będziesz mieć humor na Kahnemana i „Pułapki myślenia”. Więc zaczynasz oglądać jakiś głupi serial (ja ostatnio pokochałam Scandal).
Jeżeli jednak chcesz czytać, a nie zabijać czas – niech Kahneman poczeka, aż Twoje życie znowu nabierze barw, a w tym czasie poczytaj sobie Yalom’a – „Mama i sens życia” czy cokolwiek innego, co według Ciebie będzie dobre na ten czas.
Ja jestem humorzasta.
Więc zawsze czytam 2-3 książki naraz. Chyba, że jakaś mnie totalnie pochłonie to oddaje się tylko jej i puszczam ją po dwóch dniach. Ale rzadko pozwalam sobie na Murakamiego.
Ty wiesz, czego potrzebujesz w swoich różnych humorach – POZWÓL SOBIE NA TO.

Zrzuć okowy monogamicznego czytania.
Jest też inny powód, dla którego czytam kilka książek naraz.
Na przykład „Pułapki myślenia” – Kahnemana – ważą 800 gramów (tak, ważę książki, bo podczas podróży każde 100 gramów ma znaczenie). Dlatego Kahnemana ze sobą nie noszę i nie zabieram, kiedy podróżuję między różnymi krajami. Wybieram Alain de Bottona, bo jego książki ważą 200 gramów.
Co więcej, jestem do tego stopnia niemonogamiczna w czytaniu, że często mam inną książkę przy łóżku i inną w łazience. Każda książka jest dobrana do momentu i otoczenia, w której ją chłonę. Na noc czytam zawsze książki buddyjskie lub z zakresu psychologii pozytywnej. W łazience – coś, co składa się z krótkich fragmentów, np. Seith’a Godin’a, który ma dar, jakiego nie mam ja – czyli pisze krótkie formy.
Pamiętaj, że jeżeli książki będą wokół Ciebie wszędzie – to wszędzie, gdzie będziesz miał sposobność – będziesz mógł czytać.

4. Nie ma policjanta książkowego. Nikt Cię nie sprawdzi czy ominąłeś jakiś akapit

Niektórzy czytają ciurkiem. Bo skoro napisane, trzeba przeczytać. Czują się winni, że zasypiają przy opisach wojny Tołstoja, ale czytają dalej.
Na 250 stronie poddają się i wygłaszają później mowy, jaki to ten Tołstoj jest nudny.

Ja kocham Tołstoja, ale nieszczególnie kocham opisy broni, więc je omijam. Pominęłam też opisy wojny. Bo wracając do punktu 1 – czytam książkę po to, żeby wyciągnąć z niej przesłanie i czegoś się nauczyć. Jako psycholog interesuje mnie nauka o relacjach i sposobach myślenia. Gdybym była po Politechnice, może moim celem byłoby poznanie, jaka kiedyś była broń, żeby zainspirować się do zrobienia nowego robota dla dzieciaków: bitwa Rosjan we współczesnym wydaniu. Wówczas czytając, zwracałabym uwagę zupełnie na inne aspekty. (Jeśli ktoś po Politechnice mnie czyta – proszę wybaczyć uproszczenie).

5. Życie jest za krótkie na złe książki

Ile nam tego życia pozostało? Mniej, niż książek do czytania.
Wiem, że kupiłeś, wiem, że zapłaciłeś, ale jeżeli książka jest słaba, nie wciąga Cię, nie porywa i nie masz z niej egzaminu – ZOSTAW.  Z książką jest jak z miłością: jest chemia albo nie ma. Można zbudować przyjaźń bez chemii, ale miłości – nie! Z książką musi być chemia!

Przeczytaj punkt 4 – nie ma książkowej policji! Dlatego trzeba zabić w sobie tego małego potworka w środku, który Ci mówi: jak tak możesz?! Skoro już zacząłeś, to musisz skończyć! Nie bądź niepoważny! Może dalej będzie ciekawie?! Nie będzie! Jeżeli nie wciągnęła Cię po 2 rozdziałach – przestań żyć nadzieją.

6. Nie czytam bez zakreślacza

Oczywiście są tacy, którzy powiedzą, że to niszczenie książek. Dlatego nie pożyczam od nikogo  – ale też NIE CIERPIĘ POŻYCZAĆ KOMUŚ, więc błagam – nie proście mnie o to, bo czuję się niezręcznie odmawiając.
Badania z zakresu psychologii uczenia się potwierdziły już wielokrotnie, że podkreślenie powoduje, że lepiej przyswajamy wiedzę, bo WDRUKOWYWUJEMY ją sobie. Czytanie z zakreślaczem oznacza, że czytamy na większym poziomie uważności, nastawieni na to, żeby spotkać to, co jest dla nas ważne. Podkreślanie i robienie notatek ułatwi później przyswajanie wiedzy. Jak wiadomo większość z tego, co przeczytamy – zapominamy – zostają nam niektóre fakty i odczucia. Jeżeli chcemy zwiększyć zapamiętywanie po przeczytaniu – jeszcze raz powinniśmy wrócić do najważniejszych (czyli tych podkreślonych) fragmentów.
Ja czytam, żeby się uczyć. Więc mazak musi być.

Niezależnie od tego czy się uczę, jak działa sumienie, czytając po raz kolejny „Zbrodnię i karę”, czy zgłębiam sztukę pisania – „On writing” autorstwa Stephena Kinga czytam, żeby coś wyciągnąć. Bardzo rzadko praktykuję czytanie dla czystej przyjemności. Murakami jest szczytem bezcelowości, na który sobie pozwalam ale i tak jest cały zakreślony, często używam jego cytatów z książek w swoich prezentacjach.
Ale… jak nie chcesz zakreślać, pisać po książce –  to oczywiście nie musisz.
img-20161109-wa0025

7. 3 minuty to mniej niż 10 minut, ale więcej niż zero minut, czytaj wszędzie, gdzie się da

Wyrób sobie zwyczaj, że nie ruszasz się nigdzie bez książki. Nigdy nie wiesz, gdzie będzie okazja, żeby poczytać.
Kiedyś myślałam, że tylko ja jestem nienormalna, że biorę książkę na ślub (nie mój), na randkę (moją) i czytam nawet pod prysznicem (aż wchłonie się odżywka we włosy). Na szczęście Stephen King robi to samo (nie wiem czy czyta pod prysznicem – ale tez nigdzie się nie rusza bez książki). Poza tym King podniósł moją poprzeczkę – ja czytam około 50-60 książek rocznie. On czyta 80, więc muszę jeszcze lepiej się zorganizować!
Stephen King radzi, a ja całkowicie się z nim zgadzam, żeby nauczyć się czytać punktowo – kiedy stoisz w kolejce do check-inu i nie ma nikogo ciekawego do rozmowy. Kiedy jesteś na myjni samochodowej. Każda wolna chwila to szansa na przeczytanie kilku stron lub przynajmniej akapitów. Nie ma co czekać, aż będziesz miał pół godziny. Kiedy nastąpi te pół godziny – już możesz być senny i zaśniesz po tych kilku akapitach.

8. Nikt nie zna Cię lepiej niż Ty sam, czyli rób to co Ci służy

Można skorzystać z rad innych (takich jak te powyżej), ale najważniejsza jest SAMOŚWIADOMOŚĆ co dla Ciebie jest dobre. Nie lubisz czytać fragmentami? Nie rób tego. Próbowałeś czytać, w każdej wolnej chwili, ale taka punktowość, tylko Cię drażni, a nie wkręca – nie rób tego. Nie rób niczego, co nie jest Twoje. Wypróbuj różne sposoby, a potem wybierz swój sposób i jego się trzymaj. Jeżeli uznasz, że czytanie dla Ciebie jest ważne – to zawsze znajdziesz swoje sposoby, żeby czytać, a nie szukać wymówek, dlaczego znów się nie udało.

Ja kocham biografie, między innymi za praktyczne rady, które można w nich znaleźć. Lubię je znać, ale tylko do niektórych się stosuje, bo wyznaję zasadę Buddy:
Bierz tylko, co Twoje – resztę odrzuć. Budda nie jest wymagającym Bogiem. Nie jest policjantem, który pilnuje, czy wszystkie jego przykazania spełniasz (oczywiście między innymi, dlatego, że tych przykazań nie ma). Podobnie jest z czytaniem:
Bierz to, co Twoje – resztę odrzuć.
To są mantry / zasady, które pomagają mi trzymać się mojej dyscypliny czytania.  Wybierz tylko te, które Ci pasują. A jeżeli masz inne – proszę podziel się ze mną, bo muszę jakoś dogonić tego Stephena Kinga.

FacebookTwitterEmailPinterestShare
Jeśli ten tekst był dla Ciebie wartościowy – podziel się nim – może akurat ktoś go potrzebuje. #onetribe

24 odpowiedzi

  1. Ja też czytam około 80 książek rocznie, ale udaje mi się to tylko dlatego, że po kilku dłuższych i trudniejszych, albo nawet w trakcie, czytam coś krótkiego, lekkiego lub łatwego, co idzie bardzo szybko. 🙂 No i oczywiście czytam po prostu dużo, bo po pracy jest to dla mnie najlepszy sposób relaksu. 😉

    1. Marto – nie wiem skąd te statystyki, że ludzie nie czytają :)? I Ty i ja, i większość moich przyjaciół czyta super dużo 🙂 NO ale jako badacz wiem, że niestety nie można patrzeć tylko na tych co są na około nas.
      Cieszę się, że myślimy podobnie dla mnie mój idealny dzień to dzień ze słońcem i książką.
      I przyznam Ci się, że też często tak robię ale nie za często, bo … po pierwsze w większości książek, które czytam są zawsze super ciekawe dla mnie. Ale jak się zdarza, że jest inaczej (teraz na przykład ale muszę ją przeczytać) – to jak robię sobie przerwę na Murakamiego to trudno jest mi przestać ;).

  2. Jak to „jeśli ktoś po politechnice cię czyta”?!!! A dlaczego miał by nie czytać?!!!
    Nie wierzę, że tak to ujęłaś!

    1. Magdo:) mam nadzieję, że jesteś po Politechnice i stale mnie czytasz, bo to znaczy, że dostałam ucałowanie prosto w serce od Ciebie 😉 Wiesz tak piszę, bo… cały czas mówią mi, że mój blog jest taki miękki i kobiecy, i że tylko osoby o bardzo humanistycznych umysłach mnie czytają. Ja uważam, że najbardziej ścisłe umysły są zazwyczaj genialnymi humanistami ale tym razem pomyślałam, a może oni mają racje… i może rzeczywiście nikt po Politechnice mnie nie czyta 😉
      Mam nadzieję, że ONI się mylą.
      Pozdrawiam Cię bardzo ciepło

      1. Jestem po Politechnice i z wielką przyjemnością Cię czytam. Uważam, że ilość przeczytanych książek nie zależy od wykształcenia a od człowieka. Ja po prostu pochłaniam książki. Różne…
        Niestety ja też mażę po kartkach książek. Oczywiście swoich :).
        Czytam kiedy mam dobry humor, kiedy mam zły humor, jak pada deszcz, jak świeci słońce, w domu, środkach lokomocji, parku … czyli wszędzie.
        Świetny tekst Julia. Pozdrawiam serdecznie

        1. Twój komentarz jest najlepszym dowodem, że nie wykształcenie nas łączy, ale miłość do mądrych i pięknych rzeczy w tym świecie!
          Książki są jak najlepsze przyjaciółki, a najlepsze przyjaciółki, w każdej sytuacji są najlepsze.
          Pozdrawiam Cię czule!
          Mam nadzieję, że będziemy się spotykać na myflirtwithreality 🙂

  3. Zaczynam od narzucenia sobie 15 minut. 15 minut do mrugnięcie prawym okiem. Dziękuję za motywację!

    1. Bardzo słusznie. Trzeba zaczynać małymi krokami, a kiedy przyjdzie czas – czas na książkę się wydłuży 😉 cieszę się, że mogłam pomóc w Twojej motywacji.
      Zawsze do usług 🙂

    1. Ewa – DZIĘKUJĘ 😉
      A mi trzeba było usłyszeć, że komuś moje wskazówki są pomocne i przydatne. Dziękuję, że to nie był dla Ciebie tylko kolejny teks, a coś się po nim zadziała!!!

  4. Świetny tekst Julia! Ja bez mazaka też niczego nie czytam i uwielbiam Buddę za to, że nie jest tak bardzo wymagający. I to, że nie ma książkowego policjanta też! Bo miałabym naprawdę dużo mandatów 🙂

    1. Dzięki Basiu! Bez mazaka nawet nie otwieram książki 😉 Nie tylko Ty byś miała mandaty. Na maksa się cieszę, że nie jestem w tym sama. #onetribe

  5. Rewelacja!
    Sama pochłaniam książki kilogramami. Niedawno nauczyłam się czytać 4-5 równocześnie i odrzucać te, które mi nie leżą. Szkoda mojego cennego czasu na kiepskie książki 🙂

    1. Dokładnie tak, Moniko! Życie jest za krótkie na złe książki. Policjantów nie ma, mandatów też nie. To co jest to stracony czas! Pięknego czytania i dziel się ciekawymi lekturami, pozdrawiam ciepło

  6. Pani Julio, ma Pani może profil na jakimś lubimyczytac albo innym tego typu portalu? Lubię zaglądać do inteligentnych i ciekawych ludzi w poszukiwaniu jakichś fajnych książkowych rekomendacji, więc chętnie zerknęłabym od czasu do czasu, co Pani czyta 🙂

    1. Większość książek, które czytam publikuje na moim Instagramie julia_izmalkowa gdzie serdecznie Cię zapraszam. Od czasu do czasu też wrzucam recenzję na bloga ciekawych książek. Będzie mi bardzo miło, jeżeli Pani CZASEM zajrzy do mnie na blog i instagram i skomentuje mój wybór lektur 😉 niedługo będą już kolejne recenzje, więc mam nadzieje do zobaczenia 🙂 Julia

  7. Hmmm tutaj wygląda jakby czytanie było jakimś wysiłkiem, które wymaga planowania… Ja czytam kiedy mam na to ochotę. Dziwne jest dla mnie wyliczanie na siłę – dzisiaj 25 stron albo 50. Tak się robiło w podstawówce kiedy mama kazała czytać lektury… ja osobiście nie lubię oglądać TV, więc zamiast tego czytam. I tyle. Czytanie po kilka minut jak się stoi np. w kolejce… hmmm dla mnie dziwne, bo lubię się wczytać w historię, zapomnieć o otaczającym świecie. A co da mi te kilka minut w kolejce? Na pewno nie będe nawet pamiętać o czym był ten fragment…
    Jak dla mnie czytanie to przyjemność a nie ciężka praca….

    1. Heleno – po pierwsze ja osobiście jestem dowodem na to, że praca może i jest przyjemnością. Po drugie oprócz tego, że jest to przyjemność – dla mnie to też moja praca. Ja nie czytam powieści o miłości, ja czytam książki z psychologii, religioznawstwa. Po trzecie kilka minut da mi przeczytanie co najmniej jednej w porywach do kilku stron – co da mi bardzo wiele informacji, które mogę przemyśleć w kolejnych kilku bezmyślnych chwilach np. kiedy Pani robi odprawę mojego bagażu 😉
      Rozumiem, że takie czytanie jest nie dla Ciebie – i to jest OK. Ja osobiście nie widzę nic złego w dyscyplinie. Dla mnie to jest ważna część mojego życia i mojego planu rozwoju.
      Gdybym czytała tylko dla przyjemności, czytałabym Dostojewskiego, Hugo, Yaloma itd.
      Ale ja też jest CEO mojej firmy, wykładowcą, autorem, speakerem – ja żyje z tego, że posiadam troszkę więcej wiedzy lub troszkę inne niż przeciętny człowiek w mojej branży, a pracuje w branży bardzo mądrych ludzi, żeby mieć ten poziom – muszę mieć dyscyplinę czytania.
      Całe szczęście, że mimo że jest to dla mnie praca – nie jest ona ciężka, a bardzo przyjemna.
      Pozdrawiam Cię bardzo i życzę miłych lektur – w takim tempie, które jest dla Ciebie dobre.

      1. Zawsze mam zaczęte dwie książki, jedną wymagającą skupienia a drugą zwykłą. Rano przy kawie zabieram się za tą trudniejszą. Gdy jestem zmęczona czytam tą łatwiejszą. To już taki mój rytuał. To wyzwanie 52 książek w roku nie sprawdziłoby się u mnie, bo musiałabym się ograniczać. Może to dlatego, że byłam na kursie szybkiego czytania. Moja przyjaciółka znalazła go w szkole edu. Bardzo się na niego napaliła ale sama nie chciała iść, więc poszłam z nią do towarzystw. Jestem zadowolona, że dałam się jej przekonać, bo szybkie czytanie przydaje mi się w pracy przy sprawdzaniu raportów.

        1. Beti – to świetna strategia! Ja tez byłam kiedyś w takiej szkole czytania – mega dużo lat temu. Mam podobne odczucia jak ty – mega się przydaje!
          Dziękuje, że mimo że dużo czytasz przeczytałaś tekst!
          Poleć go komuś kto jest trochę inny od nas i nie był na kursie szybkiego czytania:)
          Pozdrawiam Cię ciepło

  8. Julia,
    Raz jeszcze przeskanowałam ten wpis ( patrz punkt 4. ;). Sporo Twoich rad jest zgodnych z tym, co sama uważam na temat czytania. Wiem, po co czytam, nauczyłam się czytać kilka książek naraz i dawać sobie na to przyzwolenie, wyleczyłam z przymusu kończenia książki, gdy mnie nie zachwyca. Nie mogę jednak zaakceptować w swoim kontakcie z książkami pisania po nich. Nie potrafię też całkowicie odrzucić czytania książek, które nie uczą, beletrystyki. Nie tylko tej klasycznej, znajdującej się na listach „read before you die”. Jest we mnie wielka sprzeczność w tym zakresie – czuję się źle, gdy poświęcam dużo czasu na książki „luźne”, ale równie źle gdy czytam tylko te „mądre”. Musze przyznać, że kompletnie nie mam pojęcia co z tym zrobić poza tym, że staram się te typy mieszać czytając na raz kilka tytułów i dobierając strategię czytania, do tego jak się czuję i co w książce znajdę. Doszłam, więc do momentu w którym papier dla mnie nie działa, a biblioteka tym bardziej, bo takie dopasowanie często wymaga czasu i dobrania wygodnego formatu do sytuacji. Nie działają u mnie też wszystkie idealizowane sposoby czytania – siedzenie w fotelu z herbatą wieczorem, czy całe weekendy z książką. Czytając Twój wpis po raz pierwszy, uświadomiłam sobie, że próby naśladowania tego stylu nie będą powodowały, że poczuję się lepiej. Poczuję się co najwyżej zmęczona aktywnością niezgodną z moim sposobem bycia. Nie przeczytam 52 książek w tym roku, ale dowiedziałam się czegoś ważnego o sobie. Naprawdę miłe uczucie.
    PS: Polecasz „Płytki umysł”?

    1. Emilio – to są tylko moje wskazówki i tego jak ja to robię ale złota zasada głosi: KAŻDY POWINIEN ROBIĆ TO CO DLA NIEGO JEST DOBRE. Najważniejsze, że masz samoświadomość co dla Ciebie jest dobre i tego się trzymaj. Cieszę się, że napisałaś, mimo, że to nie jest styl czytania, który do Ciebie przemówił (naprawdę nie musisz – na szczęście jesteśmy różni i to stanowi piękno tego świata).
      Absolutnie polecam płytki umysł!!!
      Pozdrawiam Cię ciepło

  9. Ja rowniez bazgram, podkreslam i powracam. Zasze pierwsza kreska jest najtrudniejsza, bo nowa ksiazka, bo taka ladna, ale MOJA. Super tekst :))) Pozdrowienia z Alp

    1. Boże jak ja Ciebie rozumiem! Wiesz – ja nawet mazak dobieram do książki – tak żeby od razu mi się kojarzyła z jakimś kolorem. Totalna obsesja! Ale w dobrej intencji – dzięki temu więcej zapamiętujemy! Pozdrawiam cię z Filipin i zawsze flamastrem pod ręką 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER