Nie ma takiego segmentu: KOBIETY.„Młodzież lubi nowinki technologiczne i kiedy mówimy do nich ich językiem.” To zdanie jest jednym z powodów narodzin IZMAŁKOWA.
Nie wytrzymałam.
Jaka młodzież? Kto dokładnie jest tą młodzieżą? I WSZYSCY lubią te nowinki? Wszyscy lubią, kiedy mówimy do nich ich językiem – nie tylko młodzież – bo kiedy ktoś mówi do nas NASZYM językiem mamy większą szansę na porozumienie – więc czego tu nie lubić?
Nie ma takiego segmentu, jak „młodzież”.
Nie ma takiego segmentu, jak „matki”.
Nie ma takiego segmentu, jak „kobiety”.
I nie mam zgody, żebym była permanentnie wkładana do tego segmentu (kobiety). Mało tego – nie mam zgody, żeby inne kobiety były wkładane w ten segment również.
Bo konsekwencje tego można zobaczyć na każdej stronie, gdzie toczą się kobiece dyskusje ze stroną „DZIEWUCHY DZIEWUCHOM” na czele.
Wkładając wszystkie kobiety do segmentu KOBIETY dążymy do tego, żeby je ujednolicić. Czyli jak za czasów komunistycznych – wszyscy musimy podporządkować się jedynej słusznej ideologii.
Skoro MY, kobiety, jesteśmy jednością, to oczekiwania są takie:
- Muszę zgadzać się z KAŻDĄ kobietą.
Stanowimy nieco ponad 50% społeczeństwa. Nie jesteśmy szarą masą. Nie jesteśmy z jednej matki i jednego ojca. A nawet, gdybyśmy były, jak pokazują smutne doświadczenia, i tak nie oznaczałoby to, że musimy się zgadzać.
Chromosom Y nie jest JEDYNĄ rzeczą, która nas w życiu określa.
Mamy też inne wartości niezwiązane bezpośrednio z płcią.
Niektóre z nas są konserwatywne, inne – nie. Jedne są za aborcją, inne – przeciwko. Jedne lubią silnych mężczyzn, a inne lubią dominować. Na Boga – jesteśmy różne! Wkładanie nas do jednego segmentu: KOBIETY to jak powiedzenie, że Kraków i Warszawa są identyczne, bo należą do Polski. Jabłko i pomarańcz to to samo, bo to kategoria owoce. Samolot i statek – niczym się nie różnią, bo to środki transportu.
To, że się nie zgadzam z KAŻDĄ kobietą świadczy o tym, że MYŚLĘ i MAM SWOJE OPINIE, a nie, że jestem ANTYkobieca.
Widać to po dyskusji na temat publicznego karmienia piersią.
Jeżeli matka trójki dzieci powie, że ona nie popiera publicznego karmienia piersią – to jest wyrodną matką.
Jeżeli ja to powiem – to jestem wstydem dla wszystkich kobiet i jak ja śmiem w ogóle się wypowiadać, skoro nie mam dzieci. Obracam się przeciwko kobietom.
Kobiety – mamy prawo mieć różne opinie.
Tylko dlatego, że należymy do wspólnej grupy – KOBIETY – nie zwalnia to nas z używania mózgu, wyrażania własnej osobowości i racjonalnego myślenia. Każda z nas ma swoje doświadczenia, swoje Sarajewo, swoje odczucia, swoje postawy – i to jest OK.
Ktoś może chcieć karmić dziecko publicznie – ma do tego prawo.
Ktoś może tego nie lubić – też ma do tego prawo.
Nikt nie jest przeciwko nikomu – mamy różne opinie i zamiast skupiać się na tworzeniu hierarchii, kto jest większym wrogiem kobiety: mężczyzna czy inna kobieta – możemy przestać robić focha i oczekiwać, że każdy zawsze nas poprze, bo TAK. Należy spróbować znaleźć rozwiązania.
NIKT NIE JEST NAM NIC WINNY TYLKO DLATEGO, ŻE JESTEŚMY KOBIETAMI.
I używanie takiego argumentu powoduje działania odwrotne do zamierzonych, bo istotą równości jest NIEPOSIADANIE przywilejów z powodu płci.
- Feminizm jest tarczą na to, co nam się nie podoba
Kiedy nie mamy merytorycznego argumentu, to mamy takie:
Co z Ciebie za kobieta?
Co z Ciebie za feministka?
Ostatnio stanęłam w obronie Emmy Watson (absurdalne, że w ogóle ktoś musi stanąć w jej obronie) i powiedziałam, że feminizm nie ma NIC a NIC wspólnego z tym, czy ona pozuje nago, pół nago, w ubraniu czy w naturalnym futrze. Feminizm oznacza RÓWNOŚĆ, nie osądzanie ze względu na płeć. Więc osądzanie ze względu na płeć i na jej poglądy (feministki) jest wręcz ANTYfeministyczne. Jest też złośliwe i nie na temat.
I co usłyszałam w zamian? Że jestem pod wpływem patriarchalnej wizji świata i traktuje swoje ciało jak obiekt.
Jeżeli mogę być obiektem dla Sasnala lub innego artysty – chętnie będę obiektem. Jeżeli to JA o tym zadecyduję – to jest MÓJ wybór. I mój przywilej, jako istoty ludzkiej.
To, że nie podoba Ci się nagie zdjęcie Emmy Watson – jest OK. Masz prawo. Ale po co łączyć to z feminizmem?
Można być feministką i zdecydować się na bycie gospodynią domową. Albo hipiską! Można być feministką mając penisa, robiąc sobie operacje powiększania piersi i wstrzykując botoks.
Argument: jak kobiety mogą być przeciwko sobie – jest absurdalny!
Jeżeli coś jest bez szacunku dla kobiet – jak dzisiejszy Rząd Polski czy Ameryki – uważam, że KAŻDY, kobieta, mężczyzna, ufoludek – każdy powinien wspierać walkę o godność i równość.
To nie jest sprawa ani kobieca ani męska. Jest ludzka.
To, czy Beata Szydło jest kobietą czy mężczyzną – nie interesuje mnie w kontekście tego, że jest ANTYludzka w swojej polityce.
Biedroń nie jest kobietą, a rozumie i wspiera kobiety. Do tego, żeby rozumieć nie trzeba mieć chromosomu Y. Trzeba mieć wyczucie, zdrowy rozsądek i sumienie.
Ale taki sam mam stosunek do wszystkich spraw męskich, dzieci, uchodźców – DO KAŻDEGO. To, że należysz do jakiejś „kategorii” może Ci pomóc zrozumieć, ale nie znaczy, że jest TYLKO ta kategoria i że jest PRZECIWKO jakieś innej.
- Uważać, że każdy argument kobiety jest lepszy niż argument mężczyzny
Jedyny lepszy argument to ten, który jest lepszy.
Z którym bardziej się zgadzam.
Który mnie bardziej przekonuje.
Nie będę się zgadzała z Beatą Szydło, bo jest kobietą bardziej niż z Biedroniem, który kobietą nie jest.
Spicer and Conway tak samo pogardzam, niezależnie od ich płci.
A parę Obamów tak samo podziwiam niezależnie od płci.
Nie zgadzam się na dyktaturę płci. Nie zgadzam się na to, że tylko dlatego, iż jestem kobietą mam obowiązek zgadzać się z każdą kobietą, każdą kobietę wspierać i o każdą kobiecą inicjatywę walczyć.
- Popierać każdą kobiecą inicjatywę, nawet kiedy się z nią nie zgadzam
Mocno poczułam takie oczekiwanie, kiedy okazało się, że to, co przygotowała poznańska grupa na manifę – nie podoba mi się.
Ani jako kobiecie, ani jako strategowi marketingowemu. Nie uważam, że wybór problemu: zaczął mi się okres w basenie – jest najbardziej fortunny. Nie chodzi nawet o częstotliwość tego problemu, ani o jego wagę. Nie bardzo rozumiem, co dokładnie Panie chciały tym osiągnąć. Przekonać innych, że to jest OK? Czy przekonać inne kobiety, a raczej jedną na 100 000, której się to przytrafiło, że to jest OK?
Serio? To jest największy problem współczesnych kobiet?
Nie tylko nie zgadzam się z przesłaniem, ale uważam, że ten film jest szkodliwy. Bo jeżeli kobiety wybierają problem okresu na basenie zamiast problemu równości płci jako najważniejszy albo problem przykrywania dziecka czy nie podczas karmienia piersią zamiast seksizmu w pracy jako główne problemy – to nie – nie jestem z Wami.
Ci, którzy tworzą egalitarny segment kobiecy – wprowadzają dyktaturę, bo „kto by pomyślał, że Polki są takie zacofane? „jak zwykłe kobiety są przeciwko kobietom?” „jak kobieta może krytykować inne kobiety i nie być wspierająca?”
Trzeba się pogodzić z rzeczywistością. To nie jest atak na kobiety. To jest atak na bezmyślnie wybrane problemy, które nie odzwierciedlają wagi tego, co dla kobiet jest dużo ważniejsze!
Proszę o to, żebyśmy nawzajem dali sobie przestrzeń na to, że mamy prawo do różnych opinii, różnych wartości, różnych priorytetów. Brak zgody nie oznacza, że ktoś jest wrogiem – oznacza tylko, że się z nami nie zgadza, nie śpieszmy się zatem z przyklejaniem łatki: nie-feminista, nie-kobieta, nie-solidarna.
Jestem kobietą, którą martwi bardziej nierówność płci, nierówne traktowanie dziewczyn na studiach technicznych i problem braku kobiet na wyższych stanowiskach. To jest mój problem.
Akceptuje fakt, że ktoś może mieć inny problem.
Zawsze będę walczyła z kłamstwem, że ktoś z nas jest lepszy, a ktoś gorszy. Jesteśmy różni, ale jesteśmy sobie równi.
- Sam fakt bycia kobietą klasyfikuje do bycia Świętą
Jezus nie uważał się za Świętego. Budda też nie. Matka Teresa – uważała, że jest jej do tego bardzo daleko. Ale. Za to ogólny, generalny segment kobiet – tak właśnie uważa. I jeżeli ja tak nie uważam, to… nie tylko jestem wykluczona z plemienia Świętych, ale jestem na liście wrogów narodu kobiecego.
Kocham być kobietą. Totalnie uwielbiam.
Myślę, że gdybym była mężczyzną – też bym to uwielbiała.
Jest tyle samo magii w byciu kobietą, co w byciu mężczyzną. Uważam, że powinniśmy celebrować nasze życie, a nie naszą płeć.
Bardzo lubię babskie spotkania i kobiece wypady, ale myślę, że te męskie też są bardzo szczególne.
I nie mam zgody, żeby kogokolwiek umniejszać lub powiększać. 🙂
Należę do tych okropnych ludzi, ohydnych feministek, które nie uważają, że płeć, narodowość, kolor skóry, wiek, preferencje seksualne, liczba mężów, dzieci, domów, dni wakacyjnych – kogoś czynią mniej lub bardziej szczególnym.
Są kobiety, które uważają, że bycie kobietą jest czymś szczególnym.
Ja uważam, że bycie dobrą kobietą jest bardzo szczególne. Tak, jak bycie dobrym mężczyzną, jest bardzo szczególne.
Są kobiety, które uważają, że matki zasługują na większe przywileje.
Ja tak nie uważam.
Uważam, że matka powinna dostać takie same benefity, jak ojciec – bo to ICH dziecko i powinni być traktowani na równi.
Jako antropolog wiem, że są plemiona, gdzie opieka nad dziećmi jest rozłożona między rodzicami – 50 na 50 – również ta związana z karmieniem dziecka. Więc to nie jest prawo natury, że TYLKO lub GŁÓWNIE kobiety mają się opiekować dziećmi – to jest wybór i przekonanie społeczeństwa, w którym żyjemy.
I uważam, że uprzywilejowanie kobiet powoduje, że tracą prawa do narzekania, że mężczyźni nie zajmują się tak bardzo dziećmi, że mniej się czują odpowiedzialni. Jako społeczeństwo sami tak ustaliliśmy – skoro to MATKA jest bardziej odpowiedzialna – to musi ponieść zalety i wady tego przywileju.
Więc nie będę walczyła o macierzyński. Tylko zawsze będę walczyła o rodzicielski.
Nie będę wspierała inicjatywy wsadzania do więzienia jak to niektóre kobiety mówią “alimenciarzy”, dopóki nie będzie prawa, które będzie uniemożliwiało kobietom manipulowanie dziećmi podczas rozwodów.
Są okropne matki i są okropni ojcowie, a między nimi jest dziecko.
I nie zgadzam się, żeby bezmyślnie wspierać tylko jedną stronę, bo JEST KOBIETĄ.
Chcę, żeby byli wspaniali ojcowie i oni muszą wiedzieć, że ktoś ich słucha, że dla kogoś są ważni.
Chcę, żeby to był sygnał dla małych chłopców, że są ważni.
I dla małych dziewcząt, że mężczyzna jest ważny i jest równy.
Bo kiedyś oni wyrosną na podstawie tego, jak pokażemy, że traktujemy matki i ojców w społeczeństwie – tak będą traktować siebie nawzajem.
Feminizm dla mnie zawsze będzie oznaczał równość.
Matka jest równie ważna, co ojciec.
Pracodawca jest równie ważny, co pracownik.
Dziecko jest równie ważne, co dorosły.
Nie znaczy to, że każda z tych osób musi mieć taką samą uwagę – nie każdy potrzebuje jej tak samo.
Ale nie zgadzam się z retoryką kobiet: że kobiety i dzieci są najważniejsze. Bo nie zgadzam się, że mężczyźni, czy starsze osoby są mniej ważne.
Każdy jest ważny w momencie kiedy potrzebuje pomocy, jest słabszy.
I nie mi oceniać czy ważniejsze jest kryzys egzystencjalny przyjaciela mężczyzny, czy pierwsza nieszczęśliwa miłość w przedszkolu – dla nich obydwu to jest kryzys. Kryzys to kryzys. Nie mi oceniać. Moja rola – być i pomoc.
I nie zgadzam się z tym, że jestem ANTYkobieca, tylko dlatego, że jestem PROmęska.
Nie uważam, że kobiety są szczególne, ale nie przeszkadza mi, że ktoś inny tak uważa.
Uważam, że każda kobieta powinna być niezależna finansowa, ale rozumiem, że są kobiety, które wolą być w domu.
Nie lubię, kiedy piszą o mnie psycholożka czy badaczka, tak jak nie lubię, kiedy na mnie mówią Julcia czy Julka, ale… uszanuje, że ktoś myśli inaczej.
Myślenie raczej nie wyklucza kogoś z grona kobiet.
Kobieca solidarność nie ma polegać na tym, że sobie przytakujemy i chowamy do piwnicy poglądy inne od politycznie poprawnych.
Ale na tym, że dajemy przestrzeń i zgodę na to, żeby były różne głosy, bo wierzymy, że możemy znaleźć wszystkie rozwiązania.
Nie musimy atakować, obrażać, wykluczać tylko po to, żeby udowadniać, że nasza racja jest najsłuszniejsza.
Nie o taką równość walczyły nasze pra pra pra babki.
Chciałabym, żeby każda miała RÓWNE prawa – zarówno z innymi mężczyznami i innymi kobietami.
Dlatego, Drogie Panie, które się ze mną nie zgadzacie – rozumiem i nadal jesteśmy #oneTribe.