Julia Izmalkowa

Szczęście nie rodzi się w poczekalni

Reading Time: 6 minutes

Wiele rzeczy nie daje szczęścia: zdanie matury na same szóstki, niebieskie oczy czy piękna opalenizna, dojrzałe avocado czy posiadanie domku w górach, piękne słońce, podróż jachtem. Nic samo w sobie nie daje szczęście. Powody szczęścia w jednej sytuacji mogą być powodami nieszczęścia w innych. Nic samo w sobie nie jest szczęściem, ani nie decyduje o tym, czy będziemy szczęśliwi  czy nie. Ale z jakichś powodów ludzie uparli się, że czynnikiem decydującym, który nie daje szczęście, są pieniądze.

Uwielbiam rozmowy po pijaku ludzi z Mordoru – że po co to wszystko, że najchętniej rzuciliby wszystko i zostali rybakami na małej wyspie zagubionej na Filipinach, gdzie ostatnio nurkowali. „Tam ludziom nie trzeba wiele do szczęścia”. Lub po każdej podroży do Indii i z powrotem, lub nawet po oglądaniu zdjęć z Indii, Kambodży czy Indonezji, pada sakramentalne stwierdzenie: „Ludzie tam są biedni, ale szczęśliwi. Pieniądze szczęścia nie dają”.

Pieniądze mogą dawać szczęście lub nie. Tak jak brak pieniędzy – może dawać szczęście lub nie. Wygodnie wszystko uprościć i sprowadzić do pieniędzy – mimo, że dobrze wiemy z własnego doświadczenia, że kiedy nie mieliśmy pieniędzy –  byliśmy nieszczęśliwy, a kiedy potem mieliśmy – też byliśmy nieszczęśliwi. I powód, dla którego bogaci są smutni, a biedni są szczęśliwi, leży w czymś, co jest mniej widoczne gołym okiem – stąd zwraca na siebie uwagę dużo mniej niż pieniądze.

Oczywiście, jeżeli ktoś nadal chce zachwycać się szczęściem biednych ludzi w Indiach  (przymykać oko na miliony głęboko nieszczęśliwych ludzi, którzy tam żyją), to nadal może tak robić. Ale psychologowie już bardzo dawno udowodnili, że to, co odpowiada w największym stopniu za poczucie szczęście to:

Jako psycholog i badacz dla mnie zawsze najbardziej interesujący są ludzie. Kiedy słucham ich historii – bardziej niż to, co się wydarza – interesuje mnie, jak oni zareagowali i zinterpretowali daną sytuację. Wbrew temu, co ludzie o sobie myślą i co promuje psychologia (każdy z nas jest inny) – jesteśmy dosyć podobni do siebie na poziomie wzorów. Tak kombinacja naszych postaw i historie tworzą nas unikalnymi istotami, ale nasze reakcje na nieszczęście, powodzenie, zły dzień, wygranie w toto lotka – ma tysiące innych osób. Na tym, między innymi, polega lecznicze działanie terapii – wreszcie  podejrzenie, że coś z nami jest nie tak, że nasz poziom nienormalności przekracza dopuszczalne granice, że nasza rozpacz sięga miejsca, gdzie nigdy nie stała stopa człowieka ani ucho terapeuty – wreszcie te podejrzenia zostają rozwiane, bo terapeuta już kiedyś to słyszał. Nie umniejsza to jego empatii ani Twojego bólu, ale daje Ci poczucie, jeżeli nie doświadczenie, że jest ok, że wariatkowo Ci nie grozi, że nie jesteś podrzucony przez Marsjan, że generalnie jest nadzieja.

Nic tak nie obudziło mnie i nie “zmusiło” do poszukiwania szczęście jak Rapa Nui – tam się wszystko zaczęło- na czele z moją decyzją, by nie mieszkać zimą w Europie, bo szczęście jest najważniejsze

Każdy gabinet psychologiczny przepełniony jest tą nadzieją na szczęście. Każda księgarnia ma swoje stoisko “szczęście dla nieszczęśników”, „bać się szczęścia”, czy „szczęście w jeden dzień/tydzień/weekend (w zależności od pilności potrzeby – znajdziesz coś dla siebie). Ale chciałam opowiedzieć, co zaobserwowałam w tych “biednych” kulturach, co odpowiada za ich szczęście i  nie ma NIC wspólnego z pieniędzmi.

1. Szczęście jest ważne

Większość szczęśliwych ludzi, których spotkałam, uważa szczęście za jedną z najważniejszych wartości, którą mają w życiu. Z psychologicznego punktu widzenia to jest niezwykle ważne, bo dbamy o to, co dla nas jest RZECZYWIŚĆIE najważniejsze. I mimo, że badania pokazują, że większość ludzi – również w Polsce – uznaje szczęście za ważny aspekt swojego życia, to obserwacja zachowań pokazuje, że jednak są wartości, które na poziomie rzeczywistym odgrywają dużo ważniejszą rolę.

W kulturze zachodu szczęście jest często rezultatem poprawnego życia. I ta poprawność, porządność  i konsekwencja – jest często dominującą wartością nad szczęściem. Co oznacza najczęściej TKWIENIE w różnych stanach/sytuacjach, bo POWINNY dawać szczęście oraz LĘK, że nie ma gwarancji, że może być lepiej. Co oznacza, że:

Szczęście jako dominująca wartość oznacza ODWAGĘ w eliminowaniu rzeczy, które nam tego szczęścia nie zapewniają. I ODWAGĘ w dokonywaniu zmian:

Kwestia pracy jest powodem do narzekania wszystkich ludzi o mentalności zachodniej, które przyjeżdżają, żeby pracować w Ameryce Łacińskiej. Na Rapa Nui moja znajoma Chilijka (Chilijczycy są uznawani za Latynosów przez nie Latynosów) mówiła, że nigdy nie zatrudnia lokalnych, bo dla nich dobre fale na surfing są absolutnie racjonalną wymówką, żeby nie przyjść do pracy i to bez uprzedzenia: „Praca nie ucieknie, a fale się skończą”. Tak, nie ma może wśród Latynosa dużo noblistów, ale za to jest dużo ludzi szczęśliwych.

2. Ważne jest wszystko, co jest ważne

Rapanuiczycy mają uprzywilejowane warunki dane przez rząd chilijski i kupują bilety po bardzo niskich cenach. Nie płacą też podatków. I większość z nich dorabia na turystyce (tańcząc, śpiewając, robiąc wycieczki) po swojej atrakcyjnej pracy. Więc nie są biedni. I mimo to, często na pytanie, czy chcą podróżować mówią nie. Mało tego – coś, co dla mnie było na początku szokujące – nie są nawet zainteresowani tym, jak my (my czyli odwiedzający ich turyści)  żyjemy. Bardzo często spotkałam taką postawę – w Tobago, Columbii, Panamie czy na niektórych wyspach Indonezji. Postawę można podsumować wypowiedzią mojej przyjaciółki z Wyspy Wielkanocnej:

Po co mam podróżować, skoro tu mam tak pięknie? Skoro mieszkam na końcu świata i ludzie z całego świata przyjeżdżają tu nawet na kilka dni – to znaczy, że tu jest lepiej niż gdzie indziej. Do nas przyjeżdżają, zestresowani ludzie, żeby wypocząć. Zalęknieni, żeby znaleźć wyciszenie. Fricki, żeby poszukać magicznej mocy. Skoro tyle ludzi przyjeżdża tu szukać tylu rzeczy, to znaczy, że to wszystko zgubili i nie ma tego u Was. Więc po co mam tam jechać?

To, co kocham w rozmowach ze szczęśliwymi ludźmi świadomość, że to, co mają jest dokładnie tym, czego potrzebują do szczęścia. I, że nawet jeżeli są jeszcze inne opcje, to ta, którą mają, jest wystarczająca. Bo daje to, czego potrzebują najbardziej – szczęście.

3. Bycie w zgodzie ze sobą

To w dużym stopniu wynika z  postawy, że szczęście jest ważne, więc JA jestem ważny. Moje wartości są ważne. Niezwykle rzadko spotykam się w tych tzw. kulturach biednych, ale szczęśliwych, żeby ktoś miał długie wewnętrze monologi, czy to jest to, czego chce – naprawdę chce i czy na pewno jest to warte, ważne i mu się należy. Często działają instynktownie i bardzo spontanicznie. Jeżeli czegoś chcą – to proszą o to. Jeżeli czegoś nie chcą – to odmawiają. Kiedy pytasz Rapanujczyka, jaki chce prezent, odpowiada tym samym pytaniem: „Czego chcesz?”.

– iPad, spodnie skórzane, play station.

Na początku byłam totalnie oburzona bezczelnością, ale potem zrozumiałam, że oni mają filozofię taką, że są tam, mówią, co chcą i dają przestrzeń na to samo.

Dla nich zupełnie nie jest obraźliwe, jeżeli powiesz:

– Nie mogę Ci przywieźć iPod’a, ale za to przywiozę czekoladki

-OK! Ale może jednak wódkę. Macie taką dobrą

Rozstają się, kiedy nie kochają. Zdradzają, kiedy pożądają. Piją, kiedy mają ochotę się bawić. Jeżeli to bycie sobą jest nie ujarzmione – to może sprawiać dużo problemów i chaosu. Ale jedna zaletą takiej postawy jest to, że jeżeli sobie pozwolisz na bycie sobą – masz w sobie większa akceptowalność dla innych.

Kiedy zapytałam Rapanujkę, z czego wynika, że rapanujskie kobiety są tak strasznie silne,  to powiedziała:

To efekt przystosowawczy. Mamy bardzo atrakcyjnych mężczyzn, którzy zdradzają. Są bardzo silni i pewni siebie, więc biorą co chcą. Uważam, że im się należy. Żeby przetrwać z takim mężczyzną, trzeba być silnym. Oczywiście, że nie jestem szczęśliwa, że zdradza, oczywiście, że mu o tym mówię. Ale wiem, że i tak nic nie zmienię, więc co mi pozostaje? Być silną i też zdradzać. Przynajmniej wtedy mniej mi siebie żal.

Nie, nie wszyscy tacy są. Nie każdy kraj i nie każdy szczęśliwy człowiek. Ale chciałam wybranymi obserwacjami zilustrować, jak Latynosi w praktyce stosują to, co doradzają psychologowie. Dlatego uważam, że mimo, że mamy pieniądze i często dużo mniej meczącą i duszną prace niż ludzie w małych, pięknych, ale biednych krajach, to nadal mamy subiektywnie mniejsze poczucie szczęścia. I myślę, że możemy się nauczyć trzech rzeczy:

  1. Przestać się wstydzić być szczęśliwym i uznać szczęście za najważniejsze kryterium oceny różnych aspektów naszego życia. Przestać gloryfikować normalność i bylejakość. Jeżeli coś nam nie daje szczęście: praca, związek, miejsce zamieszkanie –powinniśmy dążyć do tego, żeby uszczęśliwić się w tym aspekcie.
  2. Zatrzymać się. Im bardziej biegniemy, tym mniej czujemy, co jest dla nas ważne i tym szybciej tracimy momenty szczęścia. Bo kawa w biegu. Buziak w drzwiach. Praca na kolanach. Zakupy przy okazji itd. Świadomość tego, że robimy coś, bo to wybraliśmy – i teraz, że możemy robić coś innego, jeżeli chcemy – jest ważna, żeby odczuwać wdzięczność i szczęście
  3. Zaufać, że to, co chcemy jest ważne. Nie dyskutować z tym, nie mówić, że to głupie, małostkowe, czy “może kiedyś będzie okazja”. Jeżeli wiesz, czego chcesz i co Cię uszczęśliwia – sięgnij po to JUŻ, nie za chwilę. Bycie w zgodzie ze sobą ma dużo większą wartość niż bycie w zgodzie z obowiązującymi standardami czy oczekiwaniami społecznymi. Ale o tym wie tylko ten, kto kiedyś miał odwagę być w zgodzie ze sobą… Poznacie go po tym, że nigdy więcej nie wrócił do innego stanu. Bo jeżeli raz spróbujesz – nie chcesz, żeby było inaczej.

 

Exit mobile version