Co roku spędzam co najmniej klika tygodni pośród Indian. Nazywanych też ludami prymitywnymi. Nie jest to najlepsze określenie na świecie, ale ilustruje to, kim są i dlaczego są dla nas tacy egzotyczni. Żyją blisko natury, zgodnie z naturą, posługują się prostymi narzędziami, zamiast technologii.
Brazylia, Kolumbia, Wenezuela – w każdym z tych moich ulubionych krajów Ameryki Łacińskiej działają agencje turystyczne specjalizujące się w odgrywaniu PRAWDZIWYCH Indian, na życzenie turystów. Ich pracownicy noszą stroje, które kiedyś nosili, Indianie, zachowują się i komunikują w zbliżony do nich sposób.
Kiedyś pojechałam do Kolumbii z niezawodowym przewodnikiem – po prostu z osobą, która tam mieszka na stałe od lat. Oprowadziła mnie po „swoich okolicach”.
Zgodnie z moim życzeniem zabrała mnie także w odwiedziny do Indian.
Mieli na sobie ubrania z sieciówki rodem z H&M.
Jedli burgery.
A ich domy były dużo bardziej nowoczesne niż przeciętnego Wenezuelczyka.
Rdzenny mieszkaniec – widząc rozczarowanie w moich oczach – zadaje mi pytanie:
– Pewnie myślisz sobie czemu nie mamy koralików na sobie ani strojów narodowych?
Przytaknęłam.
– To moje pytanie brzmi: „Czemu ty nie masz na sobie koralików lub stroju ludowego?”.
To było bardzo dobre pytanie. Nigdy do głowy mi nie przyszło, żeby zacząć chodzić w spódnicy we wzory łowickie na co dzień.
„Chodzimy w tym, w czym nam wygodnie. Jemy to, co jest w sklepie. W szkole uczymy nasze dzieci obsługi Internetu, ale… też języka ich dziadków i wszystkich tradycji naszego plemienia.
Nie jesteśmy małpkami – nie będziemy się przebierać, tylko dlatego, żeby spełnić twoje oczekiwania co do tego, jak POWINIEN WYGLĄDAĆ INDIANIN”.
Ta historia mogłaby być bardzo egzotyczna i nadawać się do pamiętnika młodego antropologa, gdyby nie była moim codziennym przekleństwem, bo ja na co dzień też mam swoje plemię.
Będąc częścią plemienia psychologów:
- Zawsze powinnam mieć czas i ochotę, żeby wysłuchać.
- Zawsze powinnam rozumieć.
- Nie powinnam mieć żadnej oceny czy opinii.
- Powinnam wszystko akceptować i kochać.
- Powinnam więcej słuchać i nigdy nie mówić o sobie, no chyba, że muszę.
- Powinnam wysłuchać życiowych historii i natychmiast udzielić życiowych rad.
- Powinnam mieć dobre relacje z rodziną i wszystkimi przyjaciółmi.
- Moje dzieci powinny być wzorcowo wychowane i nie mieć żadnych problemów fizycznych ani psychicznych.
- Zawsze powinnam być łagodna i wyważona w moich opiniach
Do tego można dołożyć moje buddyjskie plemię, które również ma wobec mnie spore oczekiwania:
- Powinnam zawsze reagować współczuciem wobec kogoś, komu jest smutno lub źle.
- Nigdy nie powinnam robić źle, choćby z lęku o karmę.
- Gniew czy inne negatywne emocje – mogą być dowodem, że jestem oszustem i wcale nie należę do tego plemienia, więc powinna mnie charakteryzować łagodność i sympatyczność.
- Powinnam uprawiać jogę i być wegetarianką.
- Powinnam zawsze przedkładać dobro innych nad swoje własne.
- Nie powinnam się interesować modą ani innymi próżnymi błahostkami życia, bo to odciąga mnie od medytowania nad problemami egzystencjalnymi.
To są takie najbardziej powszechne oczekiwania wobec moich plemion. Ale czasami ktoś mi dokłada jeszcze swoje osobiste wyobrażenia.
Każdy z nas należy do jakiegoś plemienia.
Wobec każdego z nas są jakieś oczekiwania.
Mamy wybór:
Możemy podążać za wyobrażeniami wobec naszego plemienia. Co oznacza, nie tylko porzucenie często własnej autentyczności, ale też życie w permanentnym lęku, że inni mogą nas WYKLUCZYĆ z naszego plemienia, jeżeli tylko zrobimy coś inaczej niż powinniśmy.
Możemy też powiedzieć : FU… OFF. Nie muszę nikomu niczego udowadniać. Cieszę się, że jestem częścią plemienia – ale NIE JESTEM MOIM plemieniem.
Nie jestem w życiu po to, żeby spełniać Twoje oczekiwania i wyobrażenia – tak jak Ty nie jesteś na tym świecie po to, żeby spełniać moje”.
To jest podstawowa myśl w terapii Gestalt, której się trzymam, kiedy po raz kolejny ktoś oczekuje ode mnie bycia psychologiem za kratkami.
Ja się nie zgadzam, żeby być w zoo wyobrażeń społecznych.
Mam nadzieję, że niezależnie od tego, w jakim jesteś plemieniu – też się nie zgadzasz.
Bo każdy z nas urodził się, żeby być wolnym.
A częścią bycia wolnym jest możliwość bycia tym, że jesteśmy, a nie tym, kim powinniśmy być.
Zdjęcie główne:
makeup i stylizacja – Beata Bojda
zdjęcia – Caroline Anielewska & Irek Kamieniak