Dziecko nie jest od tego, żeby podawać Ci szklankę wody na starość. Ani od tego, żeby dotrzymywać Ci towarzystwa, czy Cię utrzymywać. Dziecko nie jest back up planem na starość. Przynajmniej nie powinno być.
Bo nie ma ciężaru większego niż poczucie obligacji i zobowiązania.
Po co Ci dziecko?
Na wypadek gdyby mi odbiło, a zmęczenie, czy niewyspanie zaćmiło mi mózg, na początku „Pamiętnika pierwszych rzeczy Wilde” jest napisane:
You do not owe me anything.
Napisałam to po to, żebym pamiętała, że Wilde jest naszą decyzją i prezentem od wszechświata. To mój obowiązek o niego dbać dzień i noc – bo on się nie prosił na świat. Wiedziałam, na co się pisze (co prawda Fergus miał większy kontakt z potencjalną rzeczywistością, ale mój brak wyobraźni to nie wina Wilde). Dlatego cokolwiek robię, robię to z miłością i bez poczucia, że chcę czegoś w zamian.
You are my son, but you are not mine.
Nikt nie chce mieć uległego dziecka, które jest konformistą i zgadza się na wszystko. Jednak żądamy, żeby było ulegle w stosunku do nas. No tak to nie działa. Nie może być wobec nas ulegle, a wobec innych być rebelliantem.
Każdy człowiek jest jak paczka z DHL – albo bierzesz całą albo nie przyjmujesz w ogóle.
Naszą rolą, jako rodzica, jest towarzyszyć naszemu dziecku, wzmacniać je, pomagać mu się rozwijać. A nie łamać je do naszej wizji. Wilde nie urodził się na tym świecie po to, żeby żyć według naszych wyobrażeń.
Żeby Wasze dziecko nie musiało chodzić na terapię po to, by czuło się kochane i akceptowane, dajmy mu miłość i bezwarunkową akceptację. Inaczej będziemy jak baby na bazarze: „Ja Ci wymienię pieluszkę, a Ty mi podasz szklankę wody na starość”, „Ja nie pójdę do pracy, by się Tobą zajmować, a Ty mi dołożysz do emerytury”.
Dziecko nic nie jest Wam winne. Choćby nawet szklanki wody.
Upewnijcie się, że ono o tym wie, by miało poczucie wolności i przestrzeni. By wiedziało, że jego wartość tkwi w BYCIU
i w ISTNIENIU, nie w tym, że ma Wam coś ogarnąć na przyszłość.