Julia Izmalkowa

Lekcja z bronią w ręku – czego nauczyłam się o sobie.

Reading Time: 7 minutes
  1. Jesteś tym, czym jest Twój instynkt

Mam dużo wizji siebie, dzięki temu, że jestem w wielu sytuacjach i z wieloma ludźmi. Każda z nich jest prawdziwa, ale też trochę inna, w zależności od kontekstu. Tego, kim jesteśmy naprawdę, możemy się dowiedzieć, kiedy zadziała AUTOMAT. Taka instynktowa, automatyczna reakcja obnaża naszą esencję. Oczywiście to nie jest coś niezmiennego, bo jestem pewna, że z czasem, w wyniku rożnych wydarzeń, esencja może ulec zmianie.

Czasem przytrafiają mi się w życiu sytuacje, w których jest bardzo ciężko. Wtedy myślę sobie: Nie wytrzymam, zaraz rozpadnę się na kawałeczki. Jestem przygnieciona ilością problemów, spraw do ogarnięcia, krytyką, niepowodzeniami – i myślę sobie, że czas skulić ogonek, przyznać się do błędu i pójść w inną stronę. Czasem odnoszę wrażenie, że moja emocjonalność jest moją słabością, że jestem mało odporna i zbyt delikatna na współczesny świat, który często bardziej rozumiem niż jestem w stanie odnaleźć się w nim. Ale taka sytuacja, jak ta na plaży, pokazuje mi, że jestem tą samą osobą, którą się urodziłam.

Jako dziecko zawsze uważałam, że jestem wojowniczą i tak już zostało. Trochę może jestem odrapana, obolała w kilku miejscach, ale nie powinnam ulegać tej formie. Wszystkie moje blizny zrobiły ze mnie jeszcze większą wojowniczkę niż byłam wcześniej. Przestałam być ofiarą i użalać się nad sobą, do czego wcześniej miałam tendencję. NIENAWIDZĘ być ofiarą. Przez wiele lat tak się czułam, stąd moja nienawiść. Pływałam we własnym użalaniu się, a potem we wstydzie, że tak robię. Bycie ofiarą odbiera siły, pozbawia godności i jasności spojrzenia. Przestajesz być tym, kim jesteś i wstydzisz się spojrzeć w lustro, bo jesteś tym, kim sam się boisz być.

W moim życiu kilka razy spojrzałam mojemu King Kong’owi w oczy i wygrałam. To mnie ukształtowało, zanim się zorientowałam. Nie poddaję się bez walki, nawet kiedy jest nierozsądna. Kiedy myślę, że jestem słaba – to tylko myśl. Kiedy znajdę się w trudnej sytuacji – znajdę też siły, by z niej wyjść. Powiedziałam mojemu przyjacielowi, że mam wątpliwości, czy dobrze się zachowałam. Może powinnam była poddać się od razu i nie byłoby całej historii. Może naraziłam siebie i innych na niebezpieczeństwo. „Słuchaj – skoro nic się nie stało, a do tego masz iPhone’a i poczucie własnej godności, to wszystko, co zrobiłaś było dobre. Być może tak dużo jest gwałtów i rabunków właśnie dlatego, że ludzie za szybko poddają się. Nie walczą. Nie wierzą, że mogą i że to ma sens. Nie wiem tego. Ty też nie wiesz. Ale skoro jesteś cała i zdrowa, to miałaś rację. Koniec dyskusji. Idź już spać. Nie wyłączaj tylko światła – będzie Ci bezpieczniej”.

  1. Wiesz na czym Ci naprawdę zależy, kiedy możesz to stracić

To jest dobra wiadomość, bo oznacza, że wcale nie musisz czegoś tracić, żeby wiedzieć, na czym Ci zależy. W momencie, kiedy sytuacja wymusza na Tobie reakcje, nie masz czasu na pudrowanie myśli. One się pojawiają takie, jakie są. Jest wiele powodów, dla których potrzebuję mojego telefonu podczas podróży. Ale kiedy pięciu facetów próbowało mi go wyrwać, w bardziej lub w jeszcze bardziej brutalny sposób, miałam w głowie tylko jedną myśl: „Nie oddam. Bo, jak mam się z NIM komunikować? Nie odbiorą mi tego”. Nie chodziło o iPhone’a, ani to, że był nowy. Ani o zdjęcia, które potrzebowałam na bloga. Ani nawet o WhatsApp’a, na którym odbieram codzienne statusy z firmy. W sytuacji, kiedy Ci grozi utrata czegoś wiesz, jak bardzo zależy Ci na czymś lub na kimś, bo nie ma wtedy cenzury (przede wszystkim własnej).

  1. Psychologia jest najważniejsza

W okresie, kiedy piszę ten test, czytam książkę o Aleksandrze Dobie, niesamowitym człowieku, którego odwaga powala mnie na kolana. Przepłynął Atlantyk na kajaku i to dwukrotnie.

Kiedyś ktoś mu powiedział – udało Ci się! Odpowiedział: „Nie, nie udało mi się (…), byłem przygotowany”.

W moim życia jest jedna decyzja, która była ciężka do podjęcia i która okazała się najlepsza z możliwych: wybór studiów. Kochałam studiować i nadal kocham studiować psychologię. Na zajęciach z psychologii społecznej nauczyłam się o zjawisku rozproszonej odpowiedzialności, które wielokrotnie mi pomagało.

Na zajęciach z przestępstw seksualnych (kto by pomyślał, że ta wiedza się kiedyś przyda), nauczyłam się, że nigdy nie należy pokazać, że się boisz – to jeszcze bardziej nakręca napastnika. Twój strach jest jego powietrzem. Kilka razy uratowało mnie to przed przykrym widokiem w parkach, kiedy to sztucznie (bo trochę mało mi było do śmiechu) roześmiałam się ekshibicjoniście prosto w twarz. I kiedy on zakrył się, uciekając ze łzami w oczach, powiedział: „Jesteś okrutna”. Pomyślałam sobie – chwała Bogu, że mam takie studia. Z psychologią jest tak, że nigdy nie wiesz, co z niej przyda Ci się w życiu.

  1. Lęk pourazowy przychodzi nawet do tych, co o nim wiedzą i myślą, że ich to nie dotyczy

Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że mnie to dopadnie. Wszystko sobie rozłożyłam na czynniki pierwsze, wytłumaczyłam, miałam wsparcie, zapewniłam sobie bezpieczną sytuację, więc byłam przekonana, że zaopiekowałam się sobą. Ale wiedza nie chroni nas przed nami samymi. Nasze mechanizmy psychologiczne są często jak grawitacja – działają, bo taka jest ich natura. Zaczęłam bać się szmerów w pokoju. Każda osoba, która przechodziła zbyt blisko, wywoływała lek. Budziłam się nocy. Miałam koszmary. Zaczęłam unikać ludzi. Czasem wydaje mi się, że jestem z żelaza, wszystko ogarnę, a najbardziej sama siebie, że nic mi nie jest i nie będzie. W tej sytuacji bardzo mi pomógł mój najbliższy przyjaciel, który powiedział:

– Hej! Przeżyłaś coś strasznego. Każdy by się bał. Ja też. Nie wiem, jakbym sobie poradził w takiej sytuacji, ale wiem, że potem czułbym się nieswojo przez jakiś czas. Odpuść sobie i nie męcz siebie. To normalne, że się boisz. Jak sama wiesz – oznacza to, że nie jesteś psychopatką, bo tylko oni się nie boją.

Dostałam gigantyczne wsparcie – szczerze mówiąc większe niż ja byłam w stanie dać sobie. Czułam się winna (nie powinnam była robić zdjęć iPhone’m, nie powinnam była spacerować sama, nie powinnam była walczyć itd. Kiedy powiedziałam, że muszę bardziej uważać, usłyszałam: „Czyli co masz robić? Ty nic złego nie zrobiłaś. Nie zachowywałaś się niebezpiecznie, byłaś w biały dzień na plaży z innymi ludźmi. Nie możesz BARDZIEJ uważać. Miałaś pecha, że trafiłaś na nieodpowiednie osoby. Na pech nie pomoże większe uważanie. Na pech pomoże Twój spokój umysłu, bo podobno troszkę boi się ludzi szczęśliwych i zadowolonych:)”.

Jestem niezmiernie wdzięczna tym wszystkim, którzy udzielili mi wsparcia bez dawania rad, obwiania mnie, ściągania do Polski czy straszenia. Bardzo się bałam, że tak będzie. Pewnie dlatego, że sama właśnie tak do siebie mówiłam. W psychologii to się nazywa projekcją:).

  1. Bezradność w tłumie jest bardziej przerażająca niż aktywna agresja

Kiedy Aleksandrowi Dobie złamał się ster podczas wyprawy, a był już bardzo blisko celu, powiedział: „Gdybym mógł to osiągnąć siłami mięśni, to na pewno bym to zrobił”. Niestety czasem jesteśmy zależni od innych. Kiedy przez kilka dni miałam złe sny, nie śnili mi się ci, co mnie napadli, ale ci co nie pomogli. Nadal jestem na etapie kiedy bardziej niż gniew czuje szok. Przez jakiś czas zadręczałam się: może coś zrobiłam nie tak, może powinnam była inaczej się zachowywać, może ci ludzie nie zrozumieli. Ale prawda jest taka, że ZDECYDOWALI nie pomóc. Z różnych powodów. Może też się bali. I trzeba się pogodzić z rzeczywistością, że takie mają prawo. Każdy podejmuje decyzję samodzielnie i każda z tym kilkuset osób podjęła na moją niekorzyść. Moja profesor Jarymowicz od Emocji i Motywacji (tylko tytuł brzmi lekko i przyjemnie) zawsze powtarzała: „ZAWSZE masz prawo poprosić, pod warunkiem, że ZAWSZE dajesz prawo odmówić”.

Lekcja dla mnie: ludzie mogą pomóc lub nie. Musisz być przygotowana na to, żeby radzić sobie sama.

  1. Policjant to też człowiek. Gorzej, kiedy jest słabym człowiekiem

Słowem też można zgwałcić. Caipirinia – to słowo mnie zgwałciło kilka razy, kiedy byłam tuż po zdarzeniu na policji. Tak – nic mi się nie stało, kilka śladów, siniaków, ukradziona biżuteria – to naprawdę mały koszt. Ale nie co dzień bije mnie 5 mężczyzn i grozi bronią. Czułam się bardzo słaba i zagubiona. Rozumiem, że policjanci tak jak lekarze muszą w sobie zbudować odporność, żeby dać sobie radę z ilością zła, które widzą na co dzień. Ale było coś obrzydliwego w tym, że każdy z nich zamiast mi pomóc próbował się ze mną umówić.

Nikt mnie zapytał o nazwisko, dokumenty czy opis napastników. Żaden z nich nie chciał, żebym poszła do szpitala, obejrzał lekarz, nikt oficjalnie nie zaproponował mi nawet odwiezienia do hotelu. Za to każdy mężczyzna policjant zaproponował mi randkę lub przynajmniej wyjście na drinka. Nie chcę dramatyzować – bo normalnie bym nawet nie zwróciła na to uwagi, ale kiedy wszystkie części ciała, na czele z mózgiem i sercem – zachowują się jak tchórzofretka i nie bardzo wiesz komu można ufać – takie zachowanie odbierasz za obrzydliwe. Właśnie na komisariacie poczułam się drugi raz zaatakowana. Pomyślałam o tych wszystkich osobach, które spotkała jakaś tragedia i są zależni od pomocy ludzi takich, jak oni. Żeby być policjantem, nie wystarczy włożyć mundur. Trzeba się tez zachowywać się jak policjant. A nie jak przebrany skurwysyn.

  1. Walczyć z pierwszym odruchem

Kiedy wracasz z łazienki i niechcący uderzysz stopą o łóżko, to co chcesz zrobić? Kopnąć to łóżko – niech ma za swoje. Kiedy jesteś kopany, to masz ochotę oddać z powrotem. W tym przypadku najgorszy odruch – to odruch mentalny. GENERALIZACJA – to jest to kopanie, które dopada w takich sytuacjach. Ludzie by zrozumieli. Nawet moi przyjaciele Brazylijczycy by zrozumieli. Przecież wszyscy wiedzą, jaka Brazylia jest niebezpieczna. A tym bardziej TA część Brazylii, w której przebywam. Jednak kiedy policjanci pokazali mi zdjęcia czarnych mężczyzn pytając, czy to ci?– zapaliła się we mnie czerwona lampka. Policjanci zakładali, że to Czarni. „Czarni na narkotyki kradną”. „Tyle ,że ci co mnie napadli nie byli Czarni, a ci co mi w końcu pomogli, nie byli biali”.

Kiedy dotarłam do hotelu i włączyłam Facebooka (obecnie dzwonię z niego) – uderzyła mnie ilość profili „francuskich” z hate’ami na temat islamu i muzułmanów. Nie zgadzam się z tym! Zwłaszcza dlatego, że mnie to też przeraża i też nie rozumiem tej religii – ale nie zgadzam się, żeby wszystko uogólniać. Przez 5 miesięcy żyłam w najbardziej muzułmańskim kraju na świecie, czyli Indonezji i spotkały mnie tam piękne rzeczy, mnóstwo gościnności, uwagi, miłości oraz troski.

Nie wierzę, że to religia.

Nie wierzę, że to rasa.

Nie wierzę, że to kraj.

Wierzę, że to fanatyzm, brak edukacji, bieda, brak wychowania w dobrych wartościach. I jeżeli skorzystam z tego odruchu – to będę taka jak oni , którzy też generalizują. Lęk jest złym doradcą. Złym sędzią. Tak, jak na głodzie nie robi się zakupów, tak nie należy kształtować swojej opinii pod wpływem strachu. Generalizacja i odwet są odruchem. Ale można nad nimi zapanować. Trzeba chwilę poczekać. Dać mózgowi trochę czasu, żeby się włączył z powrotem.

Wyciągnęłam z tego wydarzenia tyle lekcji dla siebie, ile mogłam – widocznie było mi to potrzebne. Nauczyłam się czegoś. Może nabawiłam trochę strachu – ale nie zmarnowałam tej okazji.

Na chwilę przed moją lekcją


[wysija_form id=”2″]

Exit mobile version