Julia Izmalkowa

Chcesz czytać 1 książkę tygodniowo? Zasada numer 5 szczególnie może Ci w tym pomóc! SPRAWDŹ!

Reading Time: 7 minutes

Złamałam kręgosłup, nie chodziłam przez prawie rok, byłam ugryziona przez węża, poparzona przez niebezpieczny koral, uwięziona z zapaleniem płuc na wyspie, ale najbardziej przerażona byłam wtedy, kiedy straciłam wzrok na kilka dni. W okresie zawieszenia, kiedy nie wiadomo było czy go odzyskam – jedna z 3 dominujących myśli w mojej głowie brzmiała: „Boże, nie będę mogła czytać!!!”
Jako Humanalogist, osoba, która „tłumaczy” postawy, emocje, zachowania człowieka na język i idee biznesu i marketingu –  bardziej niż faktów (które dostarcza Internet i codzienne wiadomości) potrzebuję wiedzy, a nie tylko skrótów informacji. Czytanie – to część mojego zawodu.
Czytam co najmniej jedną książkę tygodniowo. Czytam też 4 biznesowe magazyny miesięcznie (Wired, INC, Fast Company i Harvard Business Review). W skali roku czytam więc 50 – 60 książek,  dodatkowo około 8 na e-bookach i słucham około 15 audiobooków.

„Jak ja znajduję na to czas?” – to jedno z pytań, które bardzo często słyszę. A ponieważ dostaję wiele wiadomości z pytaniem co czytam, co polecam, to postanowiłam się z Wami podzielić moimi sprawdzonymi zasadami, dzięki którym czytam całkiem sporo.

1. Z książkami jest jak sensem życia – musisz wiedzieć, po co to robisz

Musisz sobie uświadomić, po co czytasz.Czy jest to dla ciebie ważne?
Jeżeli nie – przestań czytać już ten tekst i zajmij się czymś bardziej pożytecznym lub swoim ukochanym.
Jeżeli natomiast jest to dla Ciebie ważne – to powiedz głośno i wyraźnie dla siebie: PO CO?
To nie jest sprawdzian. Jakikolwiek masz cel – relaks, edukacja, budowanie wizerunku – to jest OK.
Z czytaniem jest jak z dietą – musisz wiedzieć, po co zaczynasz i  do czego zmierzasz.
Podejmujesz decyzje, czy chcesz mieć krótkodystansową potrzebę, czyli przez to „przejść” –  np. przeczytać Ulissesa po to, żeby postawić sobie pomnik i poinformować wszystkich swoich znajomych, że jesteś mistrzem wszechświata, a do tego, aby mieć o czym rozmawiać na nudnych przyjęciach.
Czy może chcesz, żeby czytanie było częścią Twojego życia, Twojego rozwoju, Twojej edukacji. Wtedy – czytasz regularnie, wtedy masz różnorodność i przyjemność, ale mniej spektakularne efekty w krótkiej perspektywie.
A może motywacja, jaka stoi za tym, że sięgasz po książkę, ma związek z tym, że nie lubisz gier, a w telewizji nie ma nic ciekawego, więc  i chcesz  inaczej zabić czas?

2. Jaka potrzeba – taka książka i strategia czytania. W życiu, jak w sporcie – cel musi być

Wyznacz sobie cel i trzymaj się tego. Powinien być realistyczny, żebyś się nie zraził.
Na jednym ze spotkań medytacyjnych, dziewczyna, która nigdy nie medytowała, zainspirowana wykładem powiedziała nauczycielowi, że będzie  medytować przez godzinę dziennie przez rok i co on na to?. A on na to, że pewnie za rok już do niego nie przyjdzie. Po tym jak przejdzie przez piekło kilku tygodni (optymistycznie) – nigdy więcej nie będzie chciała medytować.
Cele muszą być realistyczne. Niektórzy postanawiają, że będą czytać przez godzinę codziennie. Czytanie to nie jest leżakowanie w przedszkolu. Nawet do pracy nie chodzimy już na godziny!
Więc jeżeli czytasz tylko na wakacjach, a na co dzień książki oglądasz z kanapy, patrząc na swoją bibliotekę, to nie masz co porywać się na godzinę dziennie – powiedz sobie, że przeczytasz 2 strony dziennie. A jak przeczytasz więcej – już jesteś hero!
Potem możesz podnosić sobie poprzeczkę.
Ja jestem fanką dyscypliny i dobrze pracuję, kiedy moje cele są konkretne do bólu. A są one od lat następujące:

Jestem jak żołnierz. Trzymam się danych sobie obietnic, bo na tym buduję mój własny szacunek do siebie, więc niezależnie czy jestem po imprezie czy po 3 prezentacjach danego dnia – trzymam się tego, co sobie założyłam.

3. Czytanie, to nie małżeństwo – nie musisz być monogamistą

Dawno, dawno temu praktykowano, że jak czytamy jedną książkę, to nie zaczynamy drugiej, póki nie skończymy tej pierwszej.
Jeżeli tak lubisz i to Ci służy – to OK.
Ale jest to bardzo konserwatywne i ograniczające nas podejście.
Prawda jest taka, że w ciągu tygodnia, a nawet w ciągu dnia jesteś w różnych humorach, a więc nie zawsze masz ochotę na tę samą lekturę.
Jeżeli właśnie zostałeś zwolniony, pies Ci uciekł i pogoda jest taka, że masz myśli samobójcze – to choćby nie wiem co – nie bardzo będziesz mieć humor na Kahnemana i „Pułapki myślenia”. Więc zaczynasz oglądać jakiś głupi serial (ja ostatnio pokochałam Scandal).
Jeżeli jednak chcesz czytać, a nie zabijać czas – niech Kahneman poczeka, aż Twoje życie znowu nabierze barw, a w tym czasie poczytaj sobie Yalom’a – „Mama i sens życia” czy cokolwiek innego, co według Ciebie będzie dobre na ten czas.
Ja jestem humorzasta.
Więc zawsze czytam 2-3 książki naraz. Chyba, że jakaś mnie totalnie pochłonie to oddaje się tylko jej i puszczam ją po dwóch dniach. Ale rzadko pozwalam sobie na Murakamiego.
Ty wiesz, czego potrzebujesz w swoich różnych humorach – POZWÓL SOBIE NA TO.

Zrzuć okowy monogamicznego czytania.
Jest też inny powód, dla którego czytam kilka książek naraz.
Na przykład „Pułapki myślenia” – Kahnemana – ważą 800 gramów (tak, ważę książki, bo podczas podróży każde 100 gramów ma znaczenie). Dlatego Kahnemana ze sobą nie noszę i nie zabieram, kiedy podróżuję między różnymi krajami. Wybieram Alain de Bottona, bo jego książki ważą 200 gramów.
Co więcej, jestem do tego stopnia niemonogamiczna w czytaniu, że często mam inną książkę przy łóżku i inną w łazience. Każda książka jest dobrana do momentu i otoczenia, w której ją chłonę. Na noc czytam zawsze książki buddyjskie lub z zakresu psychologii pozytywnej. W łazience – coś, co składa się z krótkich fragmentów, np. Seith’a Godin’a, który ma dar, jakiego nie mam ja – czyli pisze krótkie formy.
Pamiętaj, że jeżeli książki będą wokół Ciebie wszędzie – to wszędzie, gdzie będziesz miał sposobność – będziesz mógł czytać.

4. Nie ma policjanta książkowego. Nikt Cię nie sprawdzi czy ominąłeś jakiś akapit

Niektórzy czytają ciurkiem. Bo skoro napisane, trzeba przeczytać. Czują się winni, że zasypiają przy opisach wojny Tołstoja, ale czytają dalej.
Na 250 stronie poddają się i wygłaszają później mowy, jaki to ten Tołstoj jest nudny.

Ja kocham Tołstoja, ale nieszczególnie kocham opisy broni, więc je omijam. Pominęłam też opisy wojny. Bo wracając do punktu 1 – czytam książkę po to, żeby wyciągnąć z niej przesłanie i czegoś się nauczyć. Jako psycholog interesuje mnie nauka o relacjach i sposobach myślenia. Gdybym była po Politechnice, może moim celem byłoby poznanie, jaka kiedyś była broń, żeby zainspirować się do zrobienia nowego robota dla dzieciaków: bitwa Rosjan we współczesnym wydaniu. Wówczas czytając, zwracałabym uwagę zupełnie na inne aspekty. (Jeśli ktoś po Politechnice mnie czyta – proszę wybaczyć uproszczenie).

5. Życie jest za krótkie na złe książki

Ile nam tego życia pozostało? Mniej, niż książek do czytania.
Wiem, że kupiłeś, wiem, że zapłaciłeś, ale jeżeli książka jest słaba, nie wciąga Cię, nie porywa i nie masz z niej egzaminu – ZOSTAW.  Z książką jest jak z miłością: jest chemia albo nie ma. Można zbudować przyjaźń bez chemii, ale miłości – nie! Z książką musi być chemia!

Przeczytaj punkt 4 – nie ma książkowej policji! Dlatego trzeba zabić w sobie tego małego potworka w środku, który Ci mówi: jak tak możesz?! Skoro już zacząłeś, to musisz skończyć! Nie bądź niepoważny! Może dalej będzie ciekawie?! Nie będzie! Jeżeli nie wciągnęła Cię po 2 rozdziałach – przestań żyć nadzieją.

6. Nie czytam bez zakreślacza

Oczywiście są tacy, którzy powiedzą, że to niszczenie książek. Dlatego nie pożyczam od nikogo  – ale też NIE CIERPIĘ POŻYCZAĆ KOMUŚ, więc błagam – nie proście mnie o to, bo czuję się niezręcznie odmawiając.
Badania z zakresu psychologii uczenia się potwierdziły już wielokrotnie, że podkreślenie powoduje, że lepiej przyswajamy wiedzę, bo WDRUKOWYWUJEMY ją sobie. Czytanie z zakreślaczem oznacza, że czytamy na większym poziomie uważności, nastawieni na to, żeby spotkać to, co jest dla nas ważne. Podkreślanie i robienie notatek ułatwi później przyswajanie wiedzy. Jak wiadomo większość z tego, co przeczytamy – zapominamy – zostają nam niektóre fakty i odczucia. Jeżeli chcemy zwiększyć zapamiętywanie po przeczytaniu – jeszcze raz powinniśmy wrócić do najważniejszych (czyli tych podkreślonych) fragmentów.
Ja czytam, żeby się uczyć. Więc mazak musi być.

Niezależnie od tego czy się uczę, jak działa sumienie, czytając po raz kolejny „Zbrodnię i karę”, czy zgłębiam sztukę pisania – „On writing” autorstwa Stephena Kinga czytam, żeby coś wyciągnąć. Bardzo rzadko praktykuję czytanie dla czystej przyjemności. Murakami jest szczytem bezcelowości, na który sobie pozwalam ale i tak jest cały zakreślony, często używam jego cytatów z książek w swoich prezentacjach.
Ale… jak nie chcesz zakreślać, pisać po książce –  to oczywiście nie musisz.

7. 3 minuty to mniej niż 10 minut, ale więcej niż zero minut, czytaj wszędzie, gdzie się da

Wyrób sobie zwyczaj, że nie ruszasz się nigdzie bez książki. Nigdy nie wiesz, gdzie będzie okazja, żeby poczytać.
Kiedyś myślałam, że tylko ja jestem nienormalna, że biorę książkę na ślub (nie mój), na randkę (moją) i czytam nawet pod prysznicem (aż wchłonie się odżywka we włosy). Na szczęście Stephen King robi to samo (nie wiem czy czyta pod prysznicem – ale tez nigdzie się nie rusza bez książki). Poza tym King podniósł moją poprzeczkę – ja czytam około 50-60 książek rocznie. On czyta 80, więc muszę jeszcze lepiej się zorganizować!
Stephen King radzi, a ja całkowicie się z nim zgadzam, żeby nauczyć się czytać punktowo – kiedy stoisz w kolejce do check-inu i nie ma nikogo ciekawego do rozmowy. Kiedy jesteś na myjni samochodowej. Każda wolna chwila to szansa na przeczytanie kilku stron lub przynajmniej akapitów. Nie ma co czekać, aż będziesz miał pół godziny. Kiedy nastąpi te pół godziny – już możesz być senny i zaśniesz po tych kilku akapitach.

8. Nikt nie zna Cię lepiej niż Ty sam, czyli rób to co Ci służy

Można skorzystać z rad innych (takich jak te powyżej), ale najważniejsza jest SAMOŚWIADOMOŚĆ co dla Ciebie jest dobre. Nie lubisz czytać fragmentami? Nie rób tego. Próbowałeś czytać, w każdej wolnej chwili, ale taka punktowość, tylko Cię drażni, a nie wkręca – nie rób tego. Nie rób niczego, co nie jest Twoje. Wypróbuj różne sposoby, a potem wybierz swój sposób i jego się trzymaj. Jeżeli uznasz, że czytanie dla Ciebie jest ważne – to zawsze znajdziesz swoje sposoby, żeby czytać, a nie szukać wymówek, dlaczego znów się nie udało.

Ja kocham biografie, między innymi za praktyczne rady, które można w nich znaleźć. Lubię je znać, ale tylko do niektórych się stosuje, bo wyznaję zasadę Buddy:
Bierz tylko, co Twoje – resztę odrzuć. Budda nie jest wymagającym Bogiem. Nie jest policjantem, który pilnuje, czy wszystkie jego przykazania spełniasz (oczywiście między innymi, dlatego, że tych przykazań nie ma). Podobnie jest z czytaniem:
Bierz to, co Twoje – resztę odrzuć.
To są mantry / zasady, które pomagają mi trzymać się mojej dyscypliny czytania.  Wybierz tylko te, które Ci pasują. A jeżeli masz inne – proszę podziel się ze mną, bo muszę jakoś dogonić tego Stephena Kinga.

Exit mobile version