Julia Izmalkowa

Dobra osbługa klienta – wcale nie jest jednoznaczna

Reading Time: 6 minutes

French Guiana – niebywałe miejsce. Koncepcja tego, że w Ameryce łacińskiej jest cząstka Unii Europejskiej jest dla mnie niebywała.

Że jest to terytorium Francji, można dzwonić europejskim roamingiem, nikt nie mówi po hiszpańsku, w sklepach są głównie produkty z Francji  – jest to naprawdę ostry czad – kiedy jeszcze fuagra – zamiast ryżu z fasolą – jest to poziom szaleństwa i zaskoczenia, którego nie doświadczam tak często w moim życiu.

Więc są Francuzami. Ale też nie są Francuzami. Są Francją. Ale nie są w Europie. Jest to miejsce, które ma wiele warstw paradoksu, dlatego na początku było dla mnie zagadką – mogłam mieć tylko dwa punkty odniesienia – Latynosi lub Francuzi. Nic jednak nie pasowało. Mam dla was zagadkę. Taką, którą próbowałam rozwiązać przez pierwszy tydzień we French Guiana. Opiszę kilka sytuacji, a wy spróbujcie odgadnąć, co je łączy.

Podsumowując: niebywale zła obsługa klienta połączona z brakiem znajomości języków obcych, lenistwem,  i wszystkojednością. Jestem zszokowana takim zachowaniem.  Jakby nie było, jest to jednak terytorium Francji – powinno być porządne. Ale kontynent latynoski – powinno być mile i zabawnie.

Dlaczego obsługa klienta jest tak fatalna? Dlaczego wszystko jest takie wolne? Dlaczego w sklepie nikt nie liczy pieniędzy? Dlaczego nikt nigdy nie przeprasza tutaj, nawet jeżeli zachował się niegrzecznie?

Fakty są takie, że wszystko ma w życiu wytłumaczenie (może z wyjątkiem męskiego zachowania), i jeżeli coś Cię za bardzo szokuje, to znaczy, że  po prostu jeszcze nie znasz wzorca. I teraz decyzja: kontynuacja szoku (co jest eufemizmem na wkurzony, oburzony) i bardziej lub mniej aktywnie wyrażanie swoich emocji. Lub poszukanie zrozumienia.

Skąd wiesz, że to jest wzorzec i jest właściwy? Stąd, że jest jak szablon, dzięki któremu widzisz pełny obraz. Jeżeli nadal coś Cię szokuje lub nie pasuje – szukaj dalej – wzorzec jest niepełny. Na co dzień nie chce nam się szukać, bo łatwiej jest przyjąć, że inni po prostu są niewychowani, niegrzeczni, lub najzwyczajniej w świecie oszaleli. Poza tym zawsze jest łatwiej wkurzać się niż zrozumieć. Dla każdego jest to łatwiej – dla Ciebie, dla mnie czy dla mnicha buddyjskiego. Stąd, to zawsze praca i zawsze decyzja. Pomaga naturalność, ciekawość świata i ludzi, przekonanie, że wszystko ma jednak wytłumaczenie oraz nadzieję, że jak już zrozumiesz, będzie TOBIE łatwiej – więc jest to rzecz na maksa praktyczna.

Poszukiwanie wzorca jest trudne, kiedy jesteś zanurzony we własnej kulturze, bo najzwyczajniej w świecie wszystko rozumiemy. Więc jak coś odbiega od normy – to ODBIEGA OD NORMY – nie widzimy za tym żadnego motywu ani motywacji. Ale prawda jest taka, że ZAWSZE jest jakiś bodziec, który powoduje że ludzie, lub społeczność zachowują się tak a nie inaczej. ZAWSZE. Więc to nie tak, że nie rozumiemy. Często jest tak, że nie chcemy przyjąć lub nie chcemy się dowiedzieć – bo w końcu życie jest tylko jedno i nie możemy wszystkiego ciągle wyjaśniać i dopytywać. Rozumiem to bardziej niż ktokolwiek, bo na zaakceptowaniu tego faktu wyrosła Izmałkowa – poszukujemy zrozumienia tam, gdzie inni nie widzą już nadziei, klucza i wydaje im się, że to jest takie samo i zbyt normalne. Więc chwała Bogu, że ludzie tacy są – dzięki temu ja i moje 16 dziewcząt mamy pracę.

Kiedy zwiedzamy inną kulturę – mamy więcej powodów, żeby myśleć, że coś nie rozumiemy. Ale nasz kulturowy egocentryzm często nie pozwala nam zaakceptować faktu, że rzeczy są tylko takimi, jakimi są. I to, że nie rozumiem powodu, nie znaczy, że nie ma tego powodu. Zebrałam wszystkie te sytuacje i powiedziałam Mariam, że musi mi pomóc to wszystko zrozumieć, bo inaczej zwariuję w tym kraju. Zachowują się jak Francuzi (a jestem w Ameryce łacińskiej) tylko wolniej i z zerową kulturą osobistą.  Totalna olewka.

– Jedną rzecz musisz zrozumieć – wtedy zrozumiesz wszystko na temat French Guiana. Ich najważniejszą postawą życiową jest „IM SIĘ NIE CHCE”(dobra, przyznam się w wersji oryginalnej wytłumaczenie brzmi : „they don’t give a shit”. Nie chce im się pracować, więc do Ciebie nie podchodzą. I  nie obchodzi ich, ile siedzisz przy basenie, dopóki nie zamawiasz dużo jedzenia czy drinków, bo wtedy muszą pracować.

– A napiwki?

– Francuzi nie dają napiwków, więc zarabiają tyle samo pracując czy nie – jesteś najlepszym klientem, jak siedzisz cicho i niczego nie chcesz. Dlatego bez problemu możesz chodzić po hotelach, bo na pewno nikt Cię nie zatrzyma. Tylko nie oczekuj dobrego czy jakiekolwiek serwisu – bo im się nie chce.

Nie liczą pieniędzy, bo to oznacza więcej pracy  i więcej czasu. A jej się NIE CHCE. Więc nie liczy.

Ale jak coś się nie będzie zgadzało wieczorem?

To proste. Nikomu się nie chce. Menagerowi też się nie chce. Skoro wszystkim się nie chce – nikt za nic nie bierze odpowiedzialności, więc nikogo za nic nie można oskarżyć. I nikomu się nie chce oskarżyć, bo im się nie chce. Jak już wiesz, że im się nie chce, to wiesz czego unikać: przeszkadzania im w nic-nie-chceniu.

Jestem zawsze wojująca o prawa konsumenta 😉 Uważam, że obsługa powinna być miła, przyjemna i na czas. Ciągle boję się, że coś zrobię  wbrew panującym zasadom , kogoś obrażę, czegoś nadużyję… Jak wile innych osób mam tendencję przyjmować świat moją własną miarą. Ale gdybym nie pracowała nad tym przyzwyczajeniem, to oszalałbym podczas tych pięciomiesięcznych podroży. Wyobrażacie sobie, co to znaczy przekonać Kolumbijczyka, że klepanie nieznajomej dziewczyny po pupie jest niestosowne? Lub Brazylijczyka, że ma być na czas? Lub Argentyńczyka, że nie należy jeść mięsa po 21?

Ostatnio czytałam badania w Psychology Today, dlaczego politycy są nieskuteczni w przekonywaniu innych. I dlaczego tak trudno  połączyć walczące od lat ze sobą ludy. Badanie było bardzo proste: Poprosili grupy ludzi o napisanie listu przekonywujące do swoich poglądów do grupy, która się z nimi nie zgadzała. I wiecie co łączyło wszystkie te listy? Odwoływały się do własnych wartości i własnych standardów moralnych. Jednym z najważniejszych powodów, dla których mamy wojny na świecie, i dla których czasem marudzę w podroży, jest stosowanie WŁASNYCH przekonań, WŁASNYCH MIAR, własnych oczekiwań, standardów, wartości, wymagań. Fakty są takie, że musimy dostosować się do kontaktu, w którym funkcjonujemy, do ludzi, z którymi spędzamy czas (zwłaszcza jeżeli spędzamy czas na ich terytorium), do wartości, które są wyznawane w danym miejscu.

Nie musimy tego robić. Ale jeżeli chcemy być mniej zszokowani, być bardziej skuteczni, nie niszczyć sobie ani innym nerwów – warto poszukać wzorca, wytłumaczenia i po prostu to przyjąć. Nie musimy się tym zgadzać, ale powinniśmy to przyjąć. Dlatego po 5 dniach, kiedy wiem, że najważniejszym mentalnym wzorcem jest: NIE CHCE MI SIĘ I WSZYSTKO MI JEDNO, zaczęłam bardzo lubić tu być. Wiem, co mam robić, żeby było miło i przyjemnie. A co najważniejsze – wiem, czego nie robić – nie denerwować się.

Tych zły rzeczy nie ma co fotografować, więc to, co kocham najbardziej – rdzenne plemiona, lub „prawie” rdzenne plemiona z Azji – dostali ziemię bardzo dawno temu i dzięki nim można spróbować najpyszniejszego jedzenia na świecie. 

Similar Posts:

Exit mobile version