Skas jest znanym indonezyjskim fotografem mody. Ma swoje studio w Jakarcie i kilka naprawdę niezłych kampanii na koncie. Tak jak wielu fotografów – przynajmniej tych, których znam – nie ma specjalnego wykształcenia w tym kierunku. Jest grafikiem. Był już całkiem dobrym grafikiem nawet zanim został bardzo dobrym fotografem.
– Jak zostałeś fotografem?
– Zdecydowałem, że zostanę fotografem i… zostałem.
Aha…
Skas nie jest zbyt rozmowny. Można powiedzieć, że jest odwrotnością rozmowności. I na każdy mój zarzut (czy raczej wyraz niezadowolenia z powodu trudności komunikacyjnej) odpowiada: „my, Azjaci, nie gadamy tyle, co wy”. (jest pewnie miły i „wy” to eufemizm dla „ty”, ale czasem warto udawać, że nie słyszysz. Nie ma co się czepiać :).
– No dobrze, zdecydowałeś, że zostaniesz fotografem, i jak to się stało, że nim zostałeś?
– Obudziłem się i powiedziałem sobie: BĘDĘ FOTOGRAFEM.
Tu zapadła cisza. Ja musiałam przetrawić tę bardzo skomplikowaną receptę na sukces. Skas… jak to Skas – powiedział swoje i odleciał w swój świat. On rzadko patrzy w oczy kiedy rozmawia, mega rzadko mówi o sobie i jeszcze mniej zadaje pytań. To nie jest tak, że nie lubi rozmawiać. Ale mówi tylko wtedy, kiedy ma coś do powiedzenia. A potem jak ten żółw – chowa się do swojej skorupki.
No dobrze: obudziłeś się, postanowiłeś… i co dalej?
– Dalej wstałem, poszedłem do sklepu, kupiłem najlepszy aparat, na jaki mnie było stać, i zacząłem robić zdjęcia.
Obudziłem się – pomyślałem – zrobiłem.
Taka to historia jak chłopak, który spotykał się z modelkami, chodził z nimi na pokazy, od czasu do czasu robił im zdjęcia – jak to kochający chłopak (wtedy selfie jeszcze nie były na topie) – pewnego razu obudził się i postanowił, że woli cykać zdjęcia niż logotypy.
Kocham tę opowieść. Jest ona spójna do bólu – Skas mówi i robi tylko tyle, ile musi. Tutaj też zrobił tyle, ile musiał. I ani jednej rzeczy więcej… Pomiędzy decyzją a jej realizacją – nie było NIC. Pustka. Zero.
Cały czas sobie powtarzam jak mantrę kolejność działań Skasa.
„Wstałem. Podjąłem decyzję. Zrobiłem. Zostałem fotografem.”
Nie kiedyś tam. Kiedy nadejdzie okazja. Nie w następnym roku. Nawet nie od poniedziałku. Ale dzisiaj. Od razu. Zaraz po umyciu zębów. Żadnego czekania, żadnych wątpliwości, żadnej analizy.
Skas mnie nauczył tego, że nie warto marnować czasu na rozmyślanie. Skoro już wiesz, czego chcesz… trzeba po męsku podejmować decyzje. Chcesz – to robisz!
Ja też dosyć szybko przechodzę od pomysłu do jego realizacji, ale moje szaleństwo ma swoje granice. Zawsze mam gruntowny proces analityczny, badanie możliwości, rozeznanie rynku, sprawdzenie w Internecie, rozważenie wszystkich za i przeciw, referendum wśród przyjaciół.
Potem zastanawiam się czy na pewno tego chcę. A może chcę czegoś innego?
Potem rozważam czy to jest NA PEWNO najlepsza opcja, czy jest to rozsądne i jakie ma szanse powodzenia.
A tu: OD DZISIAJ BĘDĘ FOTOGRAFEM.
Chcecie znać dalszą część historii? Wiedzieć jak on naprawdę nim został?
Jedną rzecz trzeba wiedzieć o Skasie, żeby zrozumieć, jak bardzo chciał zostać fotografem. Jest totalną „zosią samosią”, niezależny i samowystarczalny do bólu. W każdym małym aspekcie swojego życia chce wszystko sam! Kiedy jesteśmy razem w restauracji to ja wyjadam z jego talerza (tak, należę do osób, które uważają, że ta druga osoba zawsze zamówiła lepiej). On nawet nie tknie mojego. Woli pójść i sam złowić taką rybę, jaką ja jem, niż poprosić o spróbowanie.
Proszenie o jakąkolwiek przysługę jest dla niego torturą.
A kiedy tak wstał i postanowił, że od dzisiaj będzie fotografem, to poszedł do redakcji pisma, gdzie pracowała jego dziewczyna modelka i powiedział: „Nie jestem jeszcze dobry. Ale obiecuję, że zrobię wszystko, żeby zostać najlepszym. Dajcie mi tylko szanse.”
I zaczął z samego dołu.
Nie byłoby to tak imponujące, gdyby nie miał nic lepszego do roboty czy gdyby był tuż po studiach, ale… on miał dobra pracę, był uznanym grafikiem i teoretycznie niczego mu nie brakowało.
Wszystko było ok z wyjątkiem tego, że pewnego dnia obudził się i zrozumiał, że dzisiaj jest już kimś innym, niż był wczoraj. Zasnął jako grafik, obudził się jako fotograf.
Jako osoba nadmiernie myśląca i analizująca – jestem wdzięczna za tę lekcję.
Teraz, kiedy się budzę, często siebie pytam: kim dzisiaj jesteś?
Trochę się boję odpowiedzi. Bo teraz już wiem, że jak się w Tobie obudzi nowy człowiek, to musisz się nim zaopiekować, a nie pozwolić żeby drzemał, marudził, myślał, narzekał i czekał.
Wszyscy się zmieniamy. Cały czas. To, czego chcieliśmy wczoraj, może być czymś innym jutro. Ważne jest bycie uważnym na to, kim jesteśmy DZISIAJ. Czego chcemy? Po co tego chcemy? Zaufanie swoje naturze i intuicji.
Fakt, że CHCESZ, już jest powodem żeby ZROBIĆ. Nie musisz mieć powodów, dowodów, opinii. Obudź się, zapytaj siebie czego chcesz i… działaj! Taka właśnie jest lekcja Skasa dla mnie.
8 odpowiedzi
” jak się w Tobie obudzi nowy człowiek, to musisz się nim zaopiekować, a nie pozwolić żeby drzemał, marudził, myślał, narzekał i czekał.” Piękna i wartościowa lekcja płynąca z tego tekstu. Dzięki
dziekuje, ze tez zobaczylas w tej historii to samo co ja….
zmieniamy sie i to jest ok… pod warunkiem ze przyjmujemy to a nie walczymy..
ze dzialamy a nie czekamy, negujemy, analizujemy….
coraz piekniejszej samej siebie Ci zycze 🙂
Świetne. I sama historia i styl jej opowiedzenia.
🙂 dziekuje w imieniu wlasnym i skasa – ktory nadal nie może przeczytać tego textu:) ale już niedlugo będzie w wersji angielskiej
Beeing Skas;)
„-»Obudziłem się.-»Podjąłem decyzję.-»Zrobiłem.-»”
– ale Julio sety albo i nie… tak to właśnie prostu jest 🙂
problem polega raczej na tym żeby się obudzić i wiedzieć czego się chce… podjąć decyzję i potem pójdzie już z górki 🙂 raczej 😉
zresztą Julio Ty sama chyba najlepiej wiesz jak to jest 😀
Jak już się obudzi „wewnętrzny człowieczek” i podejmie się taką decyzję to robienie tego co się chcę jest już tylko przyjemnością.
Ty Julio jesteś takim „małym przebudzaczem” bo nie pozwolilaś swojemu „wewnętrznemu ludzikowi ” spać tylko realizowałaś marzenia „wewnętrznej Julii” Skutkiem ubocznym jest twoje szczęście. I swoją prawdę głosisz innym żeby też tak mogli. 😀
ja wiem jak to jest… bo przez wiele lat nie wiedzilam czego chce… ale .. prawda jest taka ze pewnego dnia obudzilam sie i wiedzialam ze nie chce byc gdzie jestem… i rzuciłam prace.. a potem pozwoliłam zeby to co chce robic przyszło do mnie…
musimy miec przestrzen w naszym zyciu na to, zeby wylonilo sie nasze przeznaczenie… jezeli przestrzen jest zasmiecona – to trudno jest odnalezc to co Twoje..