Jak każdy control freak, przez dłuższy czas uważałam, że wcale nim nie jestem. Ja nie kontroluję, a na pewno nie obsesyjnie. Po prostu ludzie nie są tak zorganizowani, dokładni i niezapominalscy jak ja, więc #LepiejWszystkoSprawdzićSamej.
Aż pewnego dnia… wyruszyłam w podróż z moją przyjaciółką Kasią K., która jest przeciwieństwem control freaka. Na szczęście dla mnie, jest też bardzo tolerancyjną osobą i wszystko bierze na wesoło. No i kiedy ktoś wreszcie przestał mi co pięć minut powtarzać, że jestem control freakiem, zrozumiałam, że jestem nim totalnie! Absolutnie i niemożliwie. Jak ludzie mnie tolerują? Jak ja sama siebie toleruję?
Każda zmiana planu kompletnie wyprowadzała mnie z równowagi i wywoływała nieadekwatnie duże emocje, a szczególnie – nieadekwatne niezadowolenie przy zmianach na lepsze.
Po tym, jak nie udawało mi się zatrzymać zmian, przechodziłam do fazy drugiej, czyli reakcji agresywnej – czynnej, czyli złości oraz biernej, czyli płaczu.
Dzięki temu, że obok mnie była najbardziej wyluzowana osoba, jaką można sobie wyobrazić, po jakimś czasie zrozumiałam, że chyba przeginam. Ale nie mogłam przestać. Więc przepraszałam. Na to Kasia, jak to Kasia, powiedziała: „Ale mi to nie przeszkadza. Nie wiedziałam, że jesteś taka, dla mnie to jest ok, tylko czasem trochę śmieszne, jak się tak bardzo złościsz. Jeżeli ty się z tym źle czujesz, możesz postarać się to zmienić. Ja mogę ci w tym pomóc, ale nie dlatego, że mi to przeszkadza, tylko dlatego, że przeszkadza tobie”.
To, co zrobiła, było dla mnie bezcenne.
- Niczego ode mnie nie oczekiwała – od początku postawiła sprawę jasno. To, czy się zmienię, czy nie, jej nie obchodzi. Jej jest dobrze tak, jak jest. Będzie po prostu bardziej szczęśliwa, jeśli ja będę bardziej szczęśliwa.
- Nie irytowała się, kiedy ja się irytowałam, więc dużo szybciej sama wpadałam na absurdalność mojego zachowania. Kiedy była na to przestrzeń (czyli wtedy, kiedy mojego poziomu emocji nie dało się porównać z Mont Everestem), po prostu się z tego śmiała. I mówiła, że się cieszy, że się tak denerwuję, bo dostarczam jej rozrywki, jak robi się nudno.
- Nigdy, ale to nigdy, nie wypominała mi, że zachowuję się niezgodnie z własnym postanowieniem. A kiedy ja się czułam winna, jak bardzo mi nie wychodziło, zawsze mówiła: „Nie od razu Rzym zbudowali, daj sobie czas”.
- Cały czas przekierowywała moją uwagę na pozytywne strony zmian, żebym się skupiła na korzyściach, a nie negatywach.
Ta bańka bezwarunkowej akceptacji spowodowała, że zaczęły się w moim życiu zmiany. Coroczne, kilkumiesięczne podróże bardzo im sprzyjały. Aż w końcu doprowadziły do tego, że… zaczęłam nie lubić planować!
Nauczyłam się też innej matematyki. Nadal nie radzę sobie ze złością na zmiany, ale zobaczyłam, że wtedy, kiedy nie planuję, mam mniej okazji do takiej złości. Więc jest to bardzo praktyczne wyeliminowanie tej emocji z mojego życia.
Pierwszą moją podróż planowałam bardzo dokładnie. Wiedziałam dokładnie dokąd i z kim pojadę. Sprawdziła się mniej niż połowa moich planów.
Drugą podróż zaplanowałam tylko w części – pierwszy miesiąc. Plany sprawdziły się w 70%.
W trzeciej zaplanowałam dwa tygodnie i sprawdziło się 100%. Dwa tygodnie na kursie medytacyjnym, więc trudno, żeby nie było 100%.
A że apetyt rośnie w miarę jedzenia – pojawiło mi się w głowie marzenie.
Co by było, gdyby tak w ogóle nie planować, mieć w głowie tylko to, co się lubi, co się chce zobaczyć… i sprawdzić jak się ułoży. Bo bardziej niż kontrolę nad życiem lubię tylko, żeby było dokładnie tak, jak lubię żeby było ☺.
Bilet w jedną stronę – to moje rozwiązanie na brak konieczności planowania.
6 odpowiedzi
a próbowałaś dać dla freak controla zadanie kontroli i pilnowania tego żeby wszystkiego nie kontrolować i nie wkurzać się kiedy coś wyjdzie inaczej niż planowałaś 🙂 😉
pracuje nad tym! jest taka praktykyka w buddyzmie szambaly – MAITRI czyli bezwarunkowa przyjazn ze soba… wprowadzam ja w zycie na co dzien i robie wszystko zeby pamietac o maitri kiedy jest nie po mojej mysli i kiedy nie moge czegos kontrolowac i jest SUPER nie po mojej mysli 🙂 latwo nie jest … 🙂 ale ide do przodu – zobaczysz w czesci 2 🙂
zdjęcia dają niesamowity zastrzyk energii:)
pięknie i piękne Wy!:)
bardzo dziekuje!!!! wiele lat temu to bylo, ale nadal kiedy na nie patrze – usmiecham sie 🙂
Bardzo chcialabym byc jak Twoja Kasia…Pocieszam sie tylko, ze moze controll freaky tez sa potrzebne? :-/
wierz mi.. ja tez bym chciala.. ale mysle ze moja Kasia dzieki temu ze jestem ja moze jeszcze bardziej czuc swoja wyjatkowosc i wspanialosc.. Wiec nasza rola jest uszczesliwianie innych dopoki sami nie nauczymy sie byc bardzo spokojni, wyluzowani i szczesliwi 🙂