Byłeś kiedyś zakochany do szaleństwa? Tak, że byłeś pewny, że to jest to i na zawsze? Pamiętasz to uczucie? I pamiętasz jak je straciłeś? Jak się okazało, że to nie jest forever and ever?
Moja pierwsza miłość – znalezienie i utrata
Miałam w swoim życiu jedną miłość – Rapa Nui – moją samotną, odległą wyspę… koniec świata, a może jej pępek? Mój przyjaciel Mikołaj żartował, że jeśli wsadzić kij na Warszawskiej Saskiej Kępie, to jego drugi koniec wyjdzie właśnie na Rapa Nui. „Nie mogłaś jeszcze dalej uciec?” Nie uciekłam… Po prostu bardziej wierzę w miłość, niż w kilometry.
Sytuacja się zmieniła i to już nie jest moja jedyna wyspa. Cały czas mam ją w myślach i w sercu, a nawet w całym moim domu, który jest obwieszony zdjęciami i pamiątkami z wyspy, ale już tam nie mieszkam i nawet nie odwiedzam.
Myślałam, że straciłam moją miłość na zawsze… Często się mówi, że prawdziwa miłość jest tylko jedna.
Prawdziwa miłość tylko raz w życiu (?)
Nie wierzę, że istnieje tylko jedna miłość dla każdego z nas. To byłoby okrutne, ponieważ rzeczy się zmieniają, my się zmieniamy, sytuacje się zmieniają. To nie może być prawda. Tylko jedna miłość na całe życie? Błagam… Nie jestem aż taką romantyczką, ale… Prawda jest taka, że nie jest łatwo spotkać prawdziwą miłość. Więc był taki moment, kiedy już przestałam wierzyć, że na nowo poczuję się gdzieś jak w domu, że będę nieustannie o tym miejscu myślała, że będę patrzyła w chmury i je widziała.
Wszyscy potrzebujemy miłości, ale ja potrzebuję kochać. Dla mnie miłość jest przede wszystkim czasownikiem, akcją. Czymś aktywnym. Więc jak tego nie mam – jeśli to tylko miłość, a nie kochanie, to jest to dla mnie za mało. Bardziej niż LOVE, potrzebuję TO LOVE.
Dlatego cały czas podróżowałam po najpiękniejszych, najbardziej zielono-błękitnych miejscach świata. Były jak modelki z okładek – piękne, zachwycające, ale… nic z tego. Jak mówi Kosmo – miłości nie należy szukać, bo się jej nie odnajdzie. Więc kiedy nie szukałam, a tworzyłam sobie wyzwania, znowu miałam motyle w brzuchu.
Antarktyka – moja druga miłość. Najzimniejszy kontynent świata. Dowód na to, że czasem to, czego szukamy, jest zupełnie w innym miejscu, niż myślimy, że jest.
Co ma wspólnego zielone z białym?
Reakcja wszystkich na mój wyraz nieprzytomnej miłości do białego kontynentu była najczęściej taka: „Co to ma wspólnego z tobą? Przecież kochasz zielone, plaże, słońce?”. No i znowu – wydaje się, że miłość, niezależnie od obdarzonego obiektu, rządzi się takimi samymi prawami. Możesz sobie mieć swój typ, ale później, jak się zakochasz, i przyjrzysz się, co obiekt ma wspólnego z Twoim typem, to okaże się, że nie więcej, niż 10%. Bo typy są bardzo fajne, ale to jest jak teoria – na sucho słabo się sprawdza. Kiedy patrzyłam na lodowce, to myślałam właśnie o typach – widzisz 10%, a 90% jest ukryte pod wodą.
Co jest „pod wodą”?
1. Miejsca na końcu świata – dosłownie i w przenośni. I fizycznie, i emocjonalnie. Zazwyczaj tylko wytrawni podróżnicy czy zapaleńcy maja je jako numer jeden na liście marzeń. Są tak daleko i tak trudno się tam dostać, że naprawdę trzeba mieć motywację, żeby to zrobić.
2. Prawie nikt nic o nich nie wie, albo wie rzeczy powierzchowne lub nieprawdziwe. Jak z Rapa Nui. „Czy to stamtąd są te głowy?” To nie są głowy! To znaczy są, ale rzeźby, a głowy sterczą, bo reszta jest zakopana. „Nie warto tam jechać na dłużej niż trzy dni, bo to małe i nudne.” W sumie byłam tam prawie rok i mam poczucie, że i tak wszystkiego nie doznałam.
Podobnie z Antarktyką. „Ale przecież tam nic nie ma oprócz lodu?” To jak powiedzieć o dżungli amazońskiej, że tam nic nie ma oprócz drzew. Po pierwsze lód sam w sobie jest magią. Po drugie – są tam PINGWINY, i to wiele gatunków. Już nie mówiąc o ptakach i innych zwierzętach (ja najbardziej kocham pingwiny, więc na nich się zatrzymam). „Przecież tam jest mega zimno.” Nawet na Antarktyce jest lato i wtedy bez kremu z filtrem 50 spalisz się w pięć minut…
3. Nie mają punktu odniesienia – są jak NIC INNEGO w tym ogromnym świecie. Oczywiście Rapa Nui można trochę porównać do innych krajów polinezyjskich, ale jest tak niebywałym iksem i tak niesamowitą tajemnicą, że według mnie stanowi całkiem odrębny świat. Antarktyka? Może można ją porównać do księżyca. Ale nie wiem – nie byłam.
Moje serce jak dżdżownica – odcinasz kawałek, odrasta większy.
W obu tych miejscach zostawiłam kawałek mnie. Trochę mnie jest pod Moai – posągami nazywanymi przez niewtajemniczonych „tymi głowami”. Jest to część mnie pielęgnowana przez moich przyjaciół, którzy wciąż tam są.
Inny kawałek mojego serca leży gdzieś pod pięknym kawałkiem lodu. „Większym niż największy Wallmart”, jak powiedział Chad, nasz expedition leader. Albo pod innym – wyglądającym jak słoń. Lub takim, co ma w sobie już dziurę, i dzięki temu jest jak niesamowita arka, tak bajkowo piękna, że zawsze, kiedy ktoś mówi, że nie ma rzeczy doskonałych, to myślę o takim kawałku lodu.
Kocham Rapa Nui, mimo że już mnie tam nie ma. I kocham Antarktykę i już niedługo, mam nadzieję, będę tam z powrotem. Każdemu, kto marzy o tym, żeby na chwilę przestać myśleć i dotknąć czegoś, co jest doskonałe, polecam moje dwie miłości.
Pingwiny to małe tchórze – zazwyczaj trzymają się grupkami i bardzo lubią obserwować. I jak długo decydują się na skoczenie do wody! Nikt nie chce być pierwszy, ale jak już jeden skoczy, to reszta raz, dwa. Więc to nie jest tak, że boją się zimna (chyba, ale kto je tam wie), ale mają prawo obawiać się, że ktoś je zje. Na przykład lew morski. Więc jak ktoś pierwszy skoczy, to po nim.
Więc jak pingwin jest sam, to jest sam ze swoją decyzją. Nie wie co robić. Ja go rozumiem, a nawet się z nim identyfikuję. Podejdzie, popatrzy, odwróci się, pójdzie kawałek dalej, wróci, popatrzy jeszcze raz, zdecyduje się. Prawie. A może jeszcze nie. Zajrzy pod jedną dziurkę, drugą. Nic nie widzi, ale nie szkodzi – popatrzył. Pokręci się, pójdzie dalej, przejdzie kawałek i chyba mu się przypomni, że miał popływać. Więc wszystko jeszcze raz.
Jak tak na niego patrzyliśmy, nagrałam z dziesięć filmów zanim w końcu udało mi się uchwycić jak naprawdę skacze.
Kiedy zamykam oczy, to właśnie takie obrazy widzę.
Lodowce powaliły mnie na kolana, zabrały mi serce i duszę – moje marzenia przestały być szalone, nabrały odcieni białych i niebieskich.
Dla mnie Antarktyka była oazą spokoju. Kraina słońca, która była na tyle łaskawa, że podarowała nam wiele pięknych dni. Stąd medytowałam często na zewnątrz. Jest to też dowód na to, że nawet najzimniejszy i najwietrzniejszy kontynent naszej planety często jest utulająco ciepły.
Rapa Nui kojarzy mi się przede wszystkim z bezgraniczną wolnością. Te przestrzenie, ten horyzont. to niekończące się, zaginające morze (tak – ziemia na pewno jest okrągła, po raz pierwszy zobaczyłam to na własne oczy właśnie na Rapa Nui).
Kiedy z dziewczynami schodziłyśmy do pięknego wulkanu Ranu Kau, spędziłyśmy tam cały dzień dosłownie taplając się w błocie, pływając w wulkanie, skacząc do wody, robiąc zdjęcia i wygłupiając się. Jakby czas, zasady, cele – wszystko ustało w tym momencie. Tylko my i nasz świat.
Jest malusieńka wyspa na końcu wszechświata, która ma w sobie więcej wolności i dumy niż jakiekolwiek inne miejsce, w którym byłam.
4 odpowiedzi
Ale czy PRAWDZIWA miłość musi być tylko jedna?.. Wiemy tyle PRAWD o nas że w głowie mi się nie mieści że moglibyśmy się zapakować po prostu w którąś z nich i tam tkwić..To świetnie że się wszystko zmienia, obecnie coraz szybciej, ale ponoć to powoli odbiera ludziom poczucie bezpieczeństwa 🙂 Podziwiam Cię za to że potrafisz się tak zmieniać dla samej siebie, a przede wszystkim za to że nie boisz się wyzwań, które sama sobie budujesz 😉
Miłość, właśnie te motyle;), to jest to co napędza moją pracę, moją kreatywność, kiedy klocek po klocku w mojej głowie zaczyna się praca nad projektem..Myślę że bez miłości, a przede wszystkim tej PRAWDZIWEJ-MIŁOŚCI :), na świecie zabrakło by twórczych ludzi. Miłość, zwłaszcza niespełniona, to taki stwór, który potrafi się przeradzać ..
Katia – dziekuje za tak fajny, przemyslany komentarz.
wiec.. nie chodzi nawet ze inni uwazaja ze prawdziwa milosc jest jedna.. najgorsze jest to .. ze kiedy ja sie zakochuje lub co gorsza.. rozstaje sie z moja miloscia (do kogokolwiek lub czegolwiek by ona nie byla) – wydaje mi sie, ze to jest (byla) ta jedyna, najwieksza, najbardziej totalna milosc wszechswiata ktora mogla przytrafic sie tylko mi i tylko raz. oczywiscie w tym momencie nie pamietam ze juz kiedys tak mowilam 🙂 wiec rapa nui i antarktyka – to dobry dowod na to ze sie myle.
mysle, ze dzien, w ktorym nie bede miala watpliwosci co do mojego zycia czy poczucia ze musze jeszcze nad czyms popracowac, bedzie dniem, w ktorym zdecydowanie moje serce przestanie bic 🙂 nie cierpie „jestem jaka jestem i juz” 🙂 tak – jestem jaka jestem – ale jestem otwarta na to zeby zmienic to, co uznam za konieczne lub wazne do zmiany… w milosci trzeba byc bardzo uwaznym na to – bo jestesmy rozni i trzeba szanowac swoje granice oraz granice drugiej osoby (czy wyspy:)) wiec moja milosc do miejsc tez mnie tego uczy – znaj siebie i badz czujna na potrzeby innych .. znajdz rozwiazanie dobre dla obydwu stron. a jezeli nie moze byc win – win – odejdz… Z antarktyka – jest latwo – kilka ubran termicznych – i mozemy byc razem 🙂
PS jezeli mnie czytasz to wiesz ze moim motto jest – all we need is love:) wiec… calkowicie sie z tym zgadzam… wszyscy jej potrzebujemy: od komara (niechetnie to przyznaje) do mnie czy Ciebie.
Robisz co innego piszesz co innego. Jeździsz po świecie ze swoją miłością i obdarzasz nią to, co chcesz. I robisz to niezwykle przemyslanie, ostrożnie… Kiedy zrozumiesz, że z tą „inną” miłością jest dokładnie tak samo? Nie można jej spotkać, bo ją się nosi w sobie w sobie się ją pilęgnuje i w Tobie ona wzrasta i na znak, od siebie tylko, podejmuje się decyzję że ktoś nią zostanie obdarzony. Twoja przyjaciółka Justyna. With love as olways
Justysia -całkowicie sie zgadzam ze niczego nie możemy znalezc na co nie ma w nas gotowości … Dlatego tez uważam ze nie ma niespójności w moim życiu -dużo łatwiej jest obdarzać miloscia wszystkich niż mieć odwagę przyjąć i zaakceptować ta inna:))) anyway -myśle ze juz niedługo opowiem ci więcej jak dzięki twojemu przygotowaniu z foksal poradziłam sobie podczas tej podróży 🙂