Jeżdżę na wyjazdy medytacyjne 1-2 razy w roku. Medytacja jest ciszą. Jest znieruchomieniem. Tylko siedzenie, żadnego ruchu, żadnego drapania się, rozciągania się, wiercenia. Medytacja to nie jest tańczenie na rurze, czy impreza urodzinowa. Jest nudna, męcząca fizycznie i emocjonalnie. Mimo wszystko, jest najlepszą rzeczą, jaką odkryłam w swoim życiu. Bo jest praktyczna, a ja lubię rzeczy praktyczne.
Medytacja nie jest dla wszystkich. Niektórzy jej po prostu nie czują i to jest ok. Nie jestem ewangelistką i nie będę nikogo nawracać. Sama się przekonywałam latami do medytacji. Siedziałam, wstawałam, chodziłam, zapominałam, wracałam. Nadal czasem wychodzę I zawsze wracam. Bo wiem, że potrzebuję… bo chcę, bo tęsknię. Dlatego też wiem, że każdy ma swoją medytację, nieważne jaka ona jest. Ważne, żeby ją odkryć i zaakceptować. I nie odrzucać.
Surfing, rower, jazda samochodem, joga, bieganie, malowanie, kickboxing, a nawet jedzenie czekolady – wszystko może być medytacją. Nie musi ona sprowadzać się do siedzenia na poduszce w kwiecie lotosu. To może być cokolwiek, co pozwoli Ci się zatrzymać na moment i pozwoli być obecnym dokładnie tu, gdzie jesteś, robiąc, to co robisz. To jest właśnie medytacja.
Zawsze było mi wstyd, że sport nie był moją mocną stroną. Przez wiele lat uważałam brak pasji, która jest aktywna, sportowa, widowiskowa to totalny obciach i świadczy o moim zacofaniu i bierności. Kiedy po snowboardzie dostałam wstrząsu mózgu, po rolkach – blizny na kolanach, po windsurfingu – skręcony bark, już nie wspominając o mojej “miłości” do spadochronów, zrozumiałam, że nie tylko nie wygram olimpiady, ale też nigdy nie będę miała zdjęcia, na którym wymiatam na desce. Nadal uważam, że deska surfingowa wygląda dużo bardziej cool niż mata do medytacji, ale co zrobić… Nie wszyscy jesteśmy urodzeni do tego, żeby wyglądać jak Cameron Diaz.
Więc medytuję. Niektórzy wciąż zadają mi to samo pytanie: Dlaczego? Po co tracę tyle czasu? Jakim cudem osoba z takim ADHD może z własnej woli, tak po prostu, nic nie robić? Dlatego zamiast nurkować na Borneo, polecieć na wyspę Java, w Indonezji, żeby wziąć udział w Vipassanie (bardzo rygorystycznym 10-dniowym programie medytacyjnym). Dlatego, zamiast żeglować z przyjaciółmi w Grecji, pojechałam do centrum medytacji w Dechen Choling, we Francji.
1. Łatwiej uczysz się, kiedy nie masz wyboru
Każdy, kto uczy się języków obcych, gra na fortepianie lub innym instrumencie, wie, że robienie tego codziennie, nawet po pół godziny, jest o wiele trudniejsze, niż robienie tego samego po 6-13 godzin przez wyznaczoną ilość dni. Przez te 7-10 próbujesz dać z siebie wszystko, by poczuć się lepiej, nauczyć się tego jeszcze lepiej. Czymkolwiek jest Twoja medytacja, o wiele łatwiej jest uczyć się tego na kursach, wyjazdach. Jak wiesz, po co tu jesteś, to po prostu jesteś. Tylko dla tej jednej rzeczy, więc nie ma ucieczki. Nie musi być nawet dyscypliny, jest sytuacja, która staje się Twoim powietrzem.
2. Rozwój osobisty
Medytacja nie kończy się, gdy mistrz uderza w dzwonek. Wtedy jest to joga i celem jest zrzucenie zbędnych kilogramów. Tak też można, ale to nie jest wtedy joga. Są to ćwiczenie fizyczne z elementami jogi. Wszyscy nauczyciele buddyzmu zawsze powtarzają: medytacja działa, kiedy działa na co dzień, nie kiedy jesteś przyklejony do poduszki. “Nie medytuj więcej niż godzinę dziennie. Idź i ćwicz to, czego się nauczyłeś w medytacji. Zobacz, jak to działa w pracy, w domu, w życiu, gdy stoisz w korku”.
Wszystko, co robimy, ma jakiś cel, który często wykracza głęboko poza to, czemu służy dana czynność. Czytając blogi biegaczy, mam wrażenie, że w bieganiu wcale nie chodzi o bieganie. Tak, jak w medytacji wcale nie chodzi o siedzenie. To, co robimy najczęściej, czyni nas tym, czym jesteśmy najbardziej, dlatego tak ważne, by robić to, co się lubi i robić to świadomie
3. Odkrywanie innych kosmitów
Czy kiedykolwiek widziałeś surferów na plaży? Kiedy nie ma fali? Siedzą jak banda szaleńców, gapiąc się na morze. I czekają. Nagle…nagle wszyscy biegną. Biegną, by złapać fale. Zero słów, zero komentarzy. Biegną. Są jednym plemieniem. Mimo to, że zazwyczaj są połączeni jedną wartością, surfingiem, to są w różnym wieku, różnych zawodów, pochodzą z różnych krajów.
To miłe, być częścią plemienia. Mój świat w Warszawie składa się z ludzi o różnych celach i postawach. W większości jesteśmy wszyscy z podobnej branży. Jesteśmy blisko, wspieramy się, pomagamy sobie, bawimy się razem, ale nie jesteśmy plemieniem.
Mieliśmy raz klienta, który powiedział, że ma bardzo homogeniczną grupę.
- Świetnie- odpowiedziałam. To nie zdarza się często. Kim oni są?
- Mają od 5 do 85 lat
- Niezbyt homogeniczna grupa
- Jest bardzo homogeniczna, wszyscy jeżdżą metrem.
Tak, jak absurdalnie brzmiało to wtedy, tak teraz, kiedy jestem na wyjeździe medytacyjnym, myślę sobie, że zabrakło mi wyobraźni, żeby go zrozumieć. Na wyjazdach medytacyjnych, spotykam ludzi z totalnie różnych planet. W Indonezji na Vipassanie byli przedstawiciele 21 krajów, a połowa osób była muzułmanami. Na buddyjskiej medytacji!!! Bardzo mnie to wtedy zdziwiło i kiedy powiedziałam to głośno, bardzo była zaskoczona osoba koordynująca program: Przecież medytacja jest ponad wyznaniami religijnymi. Nie wiem, czemu jesteś taka zdziwiona. We Francji przyjeżdża część osób, która nigdy w swoim życiu nie medytowała (najczęściej są po pięćdziesiątce i są szczęśliwi, że mogą spróbować czegoś nowego). Są to ludzie z różnych kontynentów, ras, ale mówiących tym samym językiem. To komfortowe uczucie móc dzielić swój świat i przeżycia z osobami, które Cię rozumieją bez zbędnego wyjaśniania, czują to samo, co Ty, bez używania dźwięków.
Nauczyciel, pilot, instruktor jogi, biznesman, lekarz, tancerka, artysta, hydraulik, ksiądz. Ufność w odkrywanie tego, kim jesteś przez ciszę, uprzejmość, wiarę w pierwotne dobro w każdej ludzkiej istocie – to dużo ważniejsze od zmiennej typu rodzaj pracy, ilość dzieci, wykształcenie czy dochód.
4. Równowaga
Wszyscy marzymy o harmonii, równowadze. Wszyscy o tym mówimy. Robię na co dzień badania, więc wiem, że wszyscy ze średnich czy dużych miast – cały czas wymieniają to jako cel swojego życia: uzyskać równowagę między życiem prywatnym, zawodowym, rodzinnym a osobistymi pasjami. Dla mnie równowaga oznacza, że mam czas na rozwój każdego ważnego aspektu mojego życia:
- fizycznego, czyli dbania o ciało
- intelektualnego, czyli troska o mój mozg
- duchowego, czyli troska o mój umysł i ducha
- społecznego, czyli zadbania o relacje
Szczerze mówiąc, moje wyjazdy to jedyny taki czas, kiedy mam poczucie, że te wszystkie rzeczy są w równowadze. Mój ostatni rozkład dnia we Francji:
- 7 rano – yoga
- 9 – 12.30 medytacja i wykłady
- 14 – warsztat leadership
- 17-19 – medytacja i wykłady
- 21 – bieganie
Wiem, że powinnam móc zorganizować się tak, aby mieć na to wszystko czas też na co dzień. Ale nie mogę. Więc przynajmniej 1-2 razy do roku przypominam siebie i jakiś czas po powrocie, utrzymuję jeszcze rytm. Potem staram się jeszcze trochę utrzymywać, a później czas na kolejny wyjazd…
5. Wyjść z systemu
Należę do osób nadwrażliwych. Wszystko, co robię, robię dużo i intensywnie. Łatwo się wzruszam. Równie łatwo się denerwuję. A co mnie naprawdę irytuje, to gdy ktoś mnie temperuje. Nie płacz, przecież to tylko film. Nie bierz tego tak osobiście, to tylko praca. Nie martw się, to nie jest tego warte. Żyję w systemie, któremu powinnam się podporządkować. Każdy z nas w takim żyje. Nauczyłam się. Każdy się nauczył lepiej lub gorzej. Im bardziej się uczymy, tym bardziej się gubimy. Kim naprawdę jesteśmy i co jest dla nas ważne. Trudno już rozróżnić marzenia własne od marzeń innych. W medytacji nie chodzi o zyskanie czegoś, czy zmierzanie dokądś. Chodzi o bycie tym, kim jesteś i czucie tego, co czujesz. Naprawdę myślisz, że to takie banalne i proste? Kiedy ostatni raz tylko BYŁEŚ?
Niektórzy ludzie potrzebują więcej wolności – wykonują skoki na spadochronie, więcej ciszy – nurkują, więcej adrenaliny – surfują, więcej poczucia spełnienia – biegają. Myślę sobie: wszystko jedno czego potrzebujemy więcej, a mamy tego mało. Możemy tego dostać tyle, ile potrzebujemy, będąc w sytuacji, kiedy mamy swoją “medytację” i tylko medytację. Bez względu na to, czym jest Twoja medytacja – medytuj dalej. Jeśli masz możliwość, pojedź w miejsce, gdzie się zbiera Twoje plemię i poznaj swoich „kosmitów”. Poczuj swoje plemię, a potem wróć i poczuj moc.
4 odpowiedzi
Niekiedy Julia wyluzowujesz swe ” żelazne” medytacyjne zasady…
To dobrze, bo trudno czasami byc non -stop ich więźniem… i Twe życie toczy się dalej.
Toczy się tak samo szybko energetycznie i dynamicznie… bo tak jesteś skonstruowana wewnętrznie, by ciągle biec przez Życie 🙂
Przypuszczam że szeroko medytowac będziesz w Brazylii w listopadzie… to już niedługo. 😛
Sorry Julia za ezopowy język..ale przypuszczam Julija :),
że domyślasz się, co jako Wędrowiec mam na myśli :-)))
mysle, ze poblem ktorzy neiktorzy maja ze mna – a ja czasem sama ze soba ze nie mam zadnej zasady ktora bylaby zelazla
to czego nauczyla mnie medytacja – to …wszystkoe sie zmienia
to czego nauczyla mnie praca w izmalkwoa consulting – najwazniejszy jest kontext
pozdrawiam cieplo
jeszcze z Polski:)
To co mialem Ci Jukia napisać a propos tego posta już Ci napidsałem
blisko m-ce temu jako Anonim 🙂
Bieg kolejnych dni od 6.X. w niewielkim stopniu wniosł coś nowego o tym,
co teraz opisujesz jaKo uzupełnienie Twych Julia konstatacji o istocie „medytacji”.
Obojętnie gdzie sięmedytje: w: Paryżu, w Ameryce Płdn, Indonezja czy w Waszawie.!!
Jakże w niewielkim stopniu świadczą o nas nasze słowa czy czyny,
gdyż sazę ze prawdziwe Zycie toczy się bowiem w naszym umyśle
i nie jest ono w pełni nikomu znane, poza nami samymi :-))
Banalna prawda, ale siebeie samego czlowiek nie okłamie w codziennym rachunku sumienia..
I dlatego konieczne są Nam medytacje… . wewnętrzna spowiedż,
gdzie grzesznikiem i udzielającym rozgrzeszenia jesteśmy sami sobie przypisani… 🙂
o ile jest w nas niezakłamana, altruistyczna „busola moralnego serca”…
Trzyma kciuki Julia za Twój niebawem długi odlot do Brazyli, a wcześniej do Dublina ..
Papajki 🙂
Dziękuję bardzo:)