POŻAŁUJESZ – częściej to słyszę niż mówię. Bo tak już jest w życiu, że inni wiedzą lepiej, co jest dla nas najlepsze. I jako, że są dobrymi ludźmi, to bardzo chcą nas uprzedzić, żebyśmy znowu głupot nie narobili.
Pytanie tylko – czy jest to altruizm czy projekcja? Czy ktoś nam to mówi z troski o nas, czy dlatego, że nam zazdrości szansy i żałuje, że z niej sam kiedyś nie skorzystał?
– Powinnaś studiować medycynę lub prawo. Co to w ogóle za pomysł z tą psychologią?!
– Przecież ja z nudów umrę albo padnę trupem przy pierwszym widoku skalpela.
– Skończyłaś rok z najwyższą oceną w szkole. Tak ciężko pracowałaś. I marnujesz to na psychologię.
– Ale ja będę bardzo dobrym psychologiem.
– I co z tego? Biedę będziesz klepała... Jeszcze tego pożałujesz. Pożałujesz, że nie poszłaś na porządne studia – miałabyś dobre, spokojne życie.
Wiele lat później, za najlepszą decyzję swojego życia uważam właśnie wybór moich studiów. Kochałam je nieprzytomnie i nie poszłam na studia, żeby zostać psychologiem, ale urodziłam się psychologiem i poszłam na studia, żeby dostać potwierdzenie.
Nie żałuję.
– Czemu Ty jeszcze nie masz dzieci?
– Nie jestem gotowa.
– Ale o czym Ty mówisz! Ma dobre geny, więc to nie ma znaczenia.
– Ale co nie ma znaczenia?
– To, czy Ty jesteś przekonana. Będziesz miała dziecko z dobrym człowiekiem, a potem się okaże.
– Ale ja nie chcę, żeby potem się okazało! Ja chcę mieć pewność teraz, nie potem.
– Jeszcze tego pożałujesz. Pożałujesz, a będzie za późno. Ile można czekać aż pewności nabierzesz?
Słusznie. Nie wiem ile można – ale wiadomo, że lepiej krócej niż dłużej. Skoro porządny, a ja mam wątpliwości – to znak, że nie dla mnie. Więc zdecydowałam, że wolę i brak chłopaka i brak dziecka. I nie żałuję. Bo jak to się zdarza w filmach i w moim życiu – jak tylko zamknęłam nie najlepszą historię – pojawiła się doskonała – bez żadnych wątpliwości.
– Ale ja czuję, że to nie moje miejsce.
– Dorośnij, Julio! Nie masz czuć tego miejsca. Tu się przychodzi zarabiać pieniądze.
– Ale ja nie chcę tylko zarabiać pieniędzy!
– No i potem z powodu swoich dziecięcych mrzonek, że niby praca ma być pasją, będziesz żałowała. Bo kto Cię tam z powrotem przyjmie?!
Wiele razy chcieli mnie z powrotem przyjąć, ale jak się okazało – dziecięce mrzonki są rzeczywistością dorosłego. Moja praca nie jest tylko moją pasją. Bo ja jestem moją pracą, a ona jest mną. Jesteśmy jednością i bardzo się kochamy nawzajem. Ja ją, ona mnie. Nigdy bym tak nie miała w korporacji. Nie żałuję.
– No i czemu Ty w tym Londynie nie zostałaś?!
– Bo ja chciałam robić karierę, a on chciał zostać kelnerem. Ja bym nie była z nim szczęśliwa, a on ze mną.
– No, ale za to mieszkałabyś w Londynie.
– Ale nieszczęśliwa!
– No, ale w Londynie. Będziesz potem żałowała, a powrotu nie będzie.
Marc nadal jest kelnerem, a ja nadal robię karierę. On jest nadal szczęśliwy będąc tym, kim jest, podobnie jak ja. Nadal się lubimy. Mimo, że nie było nam po drodze. Żadne z nas nie żałuje. On kocha Londyn. Ja kocham Warszawę. I każde z nas kocha swoje życie.
– Jak możesz zostawić firmę na tak długo?! Pańskie oko konia tuczy.
– Ja tam nie lubię grubych koni!
– Śmiej się śmiej, potem nie będzie Ci do śmiechu, kiedy to wszystko się rozpadnie.
– Ale co się rozpadnie?
– Firmę Ci porozkradają.
– Ale co mają tam ukraść?
– Jak nie ukradną, to zaniedbają.
– Ale czemu mają zaniedbać, skoro teraz nie zaniedbują? Poza tym nie lecę na księżyc. Cały czas jestem, tylko zdalnie.
– No nie wiem. Moim zdaniem będziesz żałować.
Moje “konie” są najbardziej samodzielnymi, inteligentnymi, troskliwymi istotami, które znam. Ja w nie uwierzyłam, im uwierzyłam, więc oni uwierzyli w siebie i w firmę. Koń jest gruby, ale nie za gruby. Taki w sam raz.
Jestem podróżującym CEO od 7 lat. I od 7 lat mamy co raz więcej nowych klientów. Nie żałuję. Ani wtedy, ani teraz.
Pożałujesz – słyszę to często. Na tyle często, że trudno mi znaleźć dziedzinę, w której ktoś mądry i życzliwy by mnie nie uprzedzał, jak bardzo pożałuję, jak bardzo zła jest moja decyzja, i że powinnam ją gruntownie przemyśleć.
Pierwszą, naturalną ludzką reakcją jest strach: a co, jeżeli oni mają rację?
Co, jeżeli to jest okropne być singielką, bez dzieci i to w Warszawie, z dyplomem nieszczęsnego psychologa i to poza korporacją? Co za tragedia i wstyd!
W momencie, kiedy dopuścisz do siebie wątpliwości – jesteś na straconej pozycji. Jeżeli wpuścisz termity do swojej duszy – zjedzą wszystko, zanim się obejrzysz.
Jako, że jednak mam ten dyplom psychologa oraz mam długą tradycję w wysłuchiwaniu czego będę żałować – opracowałam kilka strategii, by zniwelować szkodliwe działania tej „dobrej rady”:
-
Najpierw myślę, czego JA chcę.
-
Potem analizuję wszystkie przeciw.
-
Wyobrażam sobie, jak się czuję, gdy to wszystko, co najgorsze nadchodzi.
-
Następnie wyobrażam sobie, że postępuję tak, żeby nie żałować. I to, czego chcę nie realizuje się (no, bo samo się nie zrobi. Jakby nie było – decyzja musi być).
-
Porównuję uczucie żalu z powodu tego, że nie zrobiłam tak, jak chciałam. I potencjał katastrofy z powodu tego, co zrobiłam.
-
Dopiero po takiej kalkulacji podejmuję decyzje: czego chcę. Jaką podejmę decyzję, to z nią jestem. I bronię jej jak własnego dziecka, którego nie urodziłam. A przecież powinnam żałować.
Ludzie zawsze będą mieli wyrobioną opinię na Twój temat.
Zawsze będą chcieli tę opinię, nawet nieproszeni, powiedzieć.
Zawsze ich wizja będzie lepsza niż Twoja decyzja.
Zawsze będą “życzliwie” uprzedzać i ostrzegać.
NIE WOLNO PODDAĆ SIĘ TYM WĄTPLIWOŚCIOM.
One są jak tsunami – jeśli nie przygotujesz umysłu na ich przyjście – spustoszą wszystko.
Najważniejsze jest poczucie WŁASNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI za swoje decyzje
I wtedy nie ma czego żałować. Jeżeli to będzie błąd, weź go na klatę.
Jeżeli będzie sukces, to włóż koronę!
Cokolwiek będzie się działo – Twoja decyzja – Twoja konsekwencja!
Jako niedoskonałe istoty rodzaju ludzkiego, mamy prawo do błędu. Ale nie można żałować błędów, bo gdybyśmy wiedzieli więcej, gdybyśmy byli mądrzejsi – to byśmy podjęli inną decyzje. Skoro podjęliśmy najlepszą decyzję, na jaką nas stać w danym momencie, to jak można tego żałować?
Ale jest coś, czego żałuję. Kilka razy uległam lękowi i wątpliwościom, bo słuchałam innych bardziej niż słuchałam siebie.
Nie wsłuchałam się w to, czego chcę i poszłam jak ta owca za opiniami innych. Przestraszyłam się. Zmieniłam zdanie. Złamałam się. Pozwoliłam, by wątpliwości zjadały mnie od środka.
Tego żałuję.
Żałuję momentów zwątpienia w siebie. Żałuję, że ktoś zakrzyczał moją własną ciszę. Żałuję, że padłam na kolana nie przed swoimi wątpliwościami.
Tego żałuję.
5 odpowiedzi
Hej Julio 🙂
Ja własnie jestem na etapie zakładania firmy. I oczywiście takich doradców w koło mnie nie brakuje. Każdy twierdzi że mi nie wyjdzie, że przecież to nie w zawodzie, że trzeba szukać pracy w korporacji na etat, że wymyślam a mąż cięzko pracuje. Ale ten mąż jako jedyny właśnie mnie wpiera i wierzy że się uda, co dodaje mi skrzydeł kiedy inni je podcinają. Szkoda że tak poźno zrozumiałam, że warto walczyć o siebie i swoje przekonania, a wcześniej dawałam się zdeptać przez innych. Ale jak to mówią lepiej późno niż wcale 🙂 więc ruszam i wierzę, że się uda 🙂 Pozdrawiam i miłego dnia życzę 🙂
Magdo – SUPER, że masz mądrego i dobrego męża – proszę pozdrów go ode mnie.
Może się udać, może się nie udać. Nie wiemy tego – i ci wszyscy doradcy też nie wiedzą!
Dzięki swojej ciężkiej pracy wpływasz na zwiększenie prawdopodobieństwa – Ja zawsze wierze, że jeżeli bardzo chcesz, bardzo ciężko pracujesz – to zawsze się uda!
Ale nie ma nic gorszego niż poczucie, że się czegoś nie zrobiło z powodu lęku!
Jesteśmy urodzeni na tym świecie po to, żeby spełnić naszą misję, po to żeby powiedzieć lub nawet wykrzyczeć własną prawdę. Więc pierś do przodu – i do boju 🙂
pozdrawiam Cię ciepło
Dziękuję Ci za ten tekst 🙂
Jestem właśnie w takim momencie życia, kiedy tak często słyszę co powinnam, co dla mnie dobre, co lepsze.
Eh i z żalem widzę jedynie, jak źle się na mnie odbiło słuchanie takich głosów kiedyś – zamiast siebie.
Pozdrawiam ciepło
Dzień dobry:)
niestety wiem co czujesz:) ale.. najważniejsze jest patrzeć do przodu i mieć swoje zasady i ich się trzymać. Nie możemy zmienić przyszłości ale.. na szczęście mamy totalnie wielki wpływ na przyszłość
ściskam
Swietny tekst! Ja rok temu podjelam decyzje o adopcji wspanialego psa ze schroniska. Kilka osob mi odradzalo, i slyszalam: Zobaczysz, jeszcze przysporzy ci problemu, bedziesz zalowac, psem trzeba sie opiekowac, wyjazdy zagraniczne sie skoncza itd. Dzis, po roku spedzonym z naszym 6-letnim Bossem nie zaluje mojej decyzji, nie zalowalam jej ani jednego dnia. Dzis lubie wstawac nawet o 6 rano, nawet w mroz aby wyjsc z nim na spacer. Przez ostatni rok wyjezdzalam za granice, nauczylam sie zostawiac psa w hoteliku a rowniez wyjezdac z nim. Okazal sie wspanialym przyjacielem, dzieki ktoremu stalam sie jeszcze bardziej aktywna fizycznie, jeszcze bardziej zmotywowana. I co z tego, ze ludzie pytaja, czy to moje dziecko (’no bo w moim wieku to juz wypada miec rodzine….’). I mowie wtedy: To moj pies! Wspanialy motywator! I polecam adopcje kazdemu.
Moglam ulec strachowi i tym wszystkim, ktorzy mowili jaki to wielki i wlochaty problem biore sobie na glowe. Na szczescie nie posluchalam. Nawet nie chce myslec ile wspanialych momentow i emocji by mnie ominelo gdybym ulegla strachowi. Pozdrawiam, Milosniczka twojego bloga