fbpx

Marzenia control freaka, część 2.

4 min czytania
udostępnij:
FacebookTwitterEmailPinterestShare

Podsumowanie:

Reading Time: 4 minutes

One way ticket czyli let it go!
Taki hardcore – brak planowania.
Zawsze, kiedy spotykałam takich podróżników, byłam pełna podziwu i przyjemnej zazdrości, że można być aż tak elastycznym i niekontrolującym. Robić to, co się chce, kiedy się chce i jak się chce.
Oni wszyscy mają w sobie takie poczucie, że są… poza klatką. Że nie muszą zmieniać planów, bo nie mają ani planów, ani zobowiązań.
Wolność zmiany zdania.
Wolność podejmowania decyzji na ostatnią chwilę.
Wolność podążania za tym, co się napatoczy i rezygnowania z rzeczy, które okazują się być innymi, niż w Lonely Planet.
Oprócz odwagi, żeby to zrobić i powiedzieć:
„Wyjeżdżam. I nie wiem, kiedy wrócę. Ani skąd. Nie wiem też, gdzie będę pomiędzy. Dowiecie się z Facebooka (albo nie).”
był jeszcze jeden problem…
Bilet w jedną stronę jest droższy niż bilet w dwie strony. Nigdy nie zrozumiem tego absurdu. Nie chodziło mi o to, żeby kupić w obie strony i drugiego później nie wykorzystać – jestem zbyt praktyczna na takie rozwiązania. Chciałam rzucić się w przestrzeń nieznanego. Bez żadnych opcji i bez zabezpieczeń. W jedną stronę!!
Od trzech lat to za mną chodziło i naprawdę nabrało rangi marzenia. Wierzę w to, że jeżeli ktoś jest na coś gotowy, to nadarza się okazja. Więc skoro się nie nadarzyła, myślałam, że to nie ten czas.
Teraz przyszedł czas planowania podróży, i, jako najgorsza osoba do planowania (lubię kontrolować, ale nie lubię planować, bo planowanie oznacza decyzję i zobowiązania), nie wiedziałam, gdzie będę, ani skąd będę wracała. Dlatego razem z moim jedynym i ulubionym agentem podróży kombinowaliśmy, skąd ma być powrót.
Nic nie wykombinowaliśmy, ale… kolejnego dnia odebrałam telefon:
– Pani Julio! Mam pomysł. A co, jeżeli kupimy bilet na mile? Najpierw tam, a potem z powrotem, tuż przed wylotem?
– Ale ja nie mam tylu mil…
– Ale ma pani na lot w jedną stronę?
– Mam.
– No to ja pani kupię bilet powrotny.
Cisza…
– Jest tam pani?
– Jestem.
– Bo z pani iPhonem to nigdy nic nie wiadomo…
– Jestem, ale nie wiem, co mam powiedzieć. To chyba za duży gest. Za dużo pie… mil. Głupio mi.
– Nic nie szkodzi. Skoro pani nie wie, skąd będzie pani wracała, to jest to najpraktyczniejsze rozwiązanie.
– No ale to tyle pieniędzy…
– Dam radę. Cieszę się, że mogę pomóc i że może pani zrealizować marzenia.
Następnego dnia okazało się, że jednak nie mogę… Brakuje mi 4 tys. mil. To niby nie tak dużo, ale ich nie mam. Zadzwoniłam do kilku znajomych – nie mają.
– Panie Krzysztofie, nic z tego nie będzie. Nie mam mil nawet na jedną stronę. Więc tym razem nie spełnimy jeszcze tego marzenia – może następnym razem się uda.
– Pani Julio, proszę się tak szybko nie poddawać. Ja pani kupię tam, a z powrotem na pewno pani uzbiera potrzebne mile.
– A jak nie?
– A jak nie, to znajdziemy sposób. Obiecuję to pani.
Pan Krzysztof od siedmiu lat pomaga mi w rezerwowaniu, planowaniu, zmienianiu wszystkich moich biletów. Nigdy go nie widziałam na oczy. On mnie też nie. I kupił mi bilet.
Poznałam pana Krzysztofa, kiedy jeszcze pracował w korporacji i nawet wtedy poświęcał mi taką uwagę, jakbym była jedyną albo przynajmniej najważniejszą klientką. Teraz prowadzi swoją firmę, organizuje wyjazdy dla dużych grup i korporacji, a ja niezmiennie czuję się jakbym była najważniejsza. Co za człowiek! Co za korporacja, która pozwoliła mu odejść?! Lucky me 🙂 :).
Taka sytuacja jest dla mnie nie tylko najlepszym dowodem na to, że ludzie są z natury mili, życzliwi i lubią pomagać spełniać marzenia, ale również na to, że lojalność i dążenie do harmonii nie należy do najtańszych rozwiązań.
Jak pisałam w Dyskontowym stanie umysłu – nie chcę zawsze płacić najtaniej. Mogę wszystkie bilety kupować sama, nie płacić za prowizję. Ale… zawsze wychodziłam na plus podczas mojej współpracy z panem Krzysztofem. Wtedy, kiedy zadzwonił do mnie o ósmej rano w dzień mojego wylotu, że dzień wcześniej zmienili zasady dotyczące przewozu bagażu, i że wie, że to dla mnie ważne, więc zmienił mi rezerwację z 23 kg do 32 kg. I wtedy, kiedy przez smsy dogadaliśmy się, jak przebukować bilet z Kostaryki, bo nigdzie nie mogłam znaleźć połączenia z internetem.
No i teraz, kiedy spełnił moje marzenie.
One way ticket ☺
PS. dla tych, którzy też mają takie marzenie: nie jest łatwo do niego podejść i zrealizować, ale… muszę przyznać, że przetrwać z nim też nie jest najłatwiej. Każda granica w Ameryce Łacińskiej żąda biletu powrotnego (w Panamie widziałam masakryczne sceny, kiedy ludzi cofali do Kostaryki, bo nie mieli biletu powrotnego), więc dobrze jest mieć coś zarezerwowanego lub przynajmniej udawać. Bo inaczej czekają nas niekończące się tłumaczenia, płacze, kupowanie biletu na granicy – dokądkolwiek, byle tylko udowodnić, że kiedyś wrócimy.
Nigdy nie widziałam pana Krzysztofa – tylko na zdjęciach, bo kiedyś podzielił się ze mną swoimi podróżami. Ale ważniejsze od tego, jak wygląda, jest dla mnie to, co zrobił.
Gdyby ktoś chciał również współpracować z najlepszym agentem – polecam 🙂

Pan Krzysztof zorganizował moją podróż na Galapagos, o której pisałam poprzednio. Również moją podróż po Argentynie i Brazylii. Ogarnął zmiany biletów przez Skype, kiedy byłam w Kolumbii. Dwukrotnie zorganizował też wyprawy po Azji. Sześć razy wysłał mnie na Rapa Nui, w tym dwa razy podczas Tapati – najpiękniejszego święta kultury rapanujskiej, kiedy jest wybierana królowa, w wszyscy mieszkańcy wyspy uczestniczą w różnych zawodach sportowych i rzemieślniczych. Mieszkanie na Rapa Nui było jednym z moich ważniejszych przeżyć – niewiele jeszcze pisałam o tym na blogu, dlatego teraz umieszczam kilka zdjęć z Tapati.
Święto języka rapanujskiego.

Similar Posts:

FacebookTwitterEmailPinterestShare
Jeśli ten tekst był dla Ciebie wartościowy – podziel się nim – może akurat ktoś go potrzebuje. #onetribe

4 odpowiedzi

  1. A po co dla freak controla jest potrzebna kontrola, do czego mu to służy, co mu to daje, a co zabiera… jeżeli nie lubisz planować?
    nie musisz odpowiadać
    (zresztą i tak byś nie odpowiedziała jakbyś nie chciała 😉
    odpowiedz sobie to wystarczy 🙂

    1. mysle, ze nie jestem az tak wyjatkowa – daj mi dokladnie to samo co kazdemu innemu control freakowi :))))
      i wlasnie po to zeby byc wolna od tych „zalet” kontrolowania i miec poczucie wolnosci pracuje nad nie planowaniem 🙂 jestem w tym coraz lepsza bo staje sie coraz gorsza 🙂

    2. PS niby dlaczego nie mialabym chciec odpowiadac! jak wiesz pisze bardzo szczerze moj blog wiec jestem otwarta na wszystkie (no moze prawie wszystkie) pytania 🙂 na pewno na wszystkie zwiazane z tekstem 🙂

      1. no tak twój blog it is only true story 🙂 however
        odpowiedź na to pytanie jest ważna dla ciebie a nie do publicznej wiadomości tak mi się przynajmniej wydaje 🙂
        a pytanie było nie jak się zachowuje freak control tylko jaka jest głębsza tego przyczyna i powód albo co osiąga przez kontrolę i takie zachowanie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER