fbpx

Nikt nie jest Ci nic winny. SAM SOBIE jesteś winny, Patagonia

6 min czytania
udostępnij:
FacebookTwitterEmailPinterestShare

Podsumowanie:

Reading Time: 6 minutes

Czy Wasze życie nie wydawało się Wam troszkę bardziej ekscytujące w czasach, kiedy mieliście 5 lat? Pamiętacie, co chcieliście robić i kim chcieliście być? Pamiętacie te marzenia? Spełniły się? No więc ja znam kilku lekarzy, jednego policjanta i jednego kierowcę rajdowego, którym te marzenia się spełniły. Są ludźmi, którymi chcieli być, ale ja sama –  ja nie jestem tym, kim chciałam być, kiedy miałam 5 lat.

Nie mam  wielkiej  i sentymentalnej historii w stylu: od kiedy miałam 5 lat zawsze marzyłam, żeby założyć firmę badawczą. Nie marzyłam, żeby założyć jakąkolwiek firmę. Nie marzyłam w ogóle o karierze. Nie powiem, o czym marzyłam, przynajmniej nie teraz, bo to też nie ma żadnego znaczenia. Ważne jest, że nie marzyłam o tym, by mieć firmę i oszałamiającą karierę.

A piszę o tym dlatego ,że bardzo często w wywiadach pytają mnie: Jak to jest spełnić swoje marzenie i założyć firmę? Jak to jest zostać kimś, kim się zawsze marzyło? To są wszystko bardzo ważne pytania, ale sugerują historię. O posiadaniu marzenia i ciężkiej drodze, która prowadziła do tego, żeby go wreszcie spełnić.

Ja kocham historię. Kocham. No, ale nie mam niezwykłej, pouczającej  historii o tym, że moja praca to spełnienie mojego marzenia. Oczywiście mogłabym spróbować wymyślić.  To nawet mogłoby być zabawne. Może kiedyś tak zrobię, ale na razie, póki stać mnie na prawdę, fakty są następujące:

  1. Nie cierpię wstawać wcześnie rano.
  2. Jeszcze bardziej nie cierpię robić rzeczy, w które w ogóle nie wierzę.
  3. Mam problem z autorytetami oraz słowami „musisz” albo „powinnaś”.

Dlatego rzuciłam pracę w agencji reklamowej. Rzuciłam po tym, jak przez 4 lata studiów marzyłam o tym, żeby tak pracować. Rzuciłam, bo się okazało, że pomyliłam marzenia. Nadałam im tak konkretny kształt,  że bańka pękła w zderzeniu z rzeczywistością. Wymarzyłam coś, co nie istniało. I nie była to niczyja wina. Tylko moja. Tak się kończy naginanie rzeczywistości i latanie w chmurach. 8 lat procesu myślowego w skrócie można sprowadzić do następującego wniosku: obowiązek i szacunek dla mojego ciała i umysłu jest dużo większy niż dla obowiązującego prawa społecznego, jeśli chodzi o robienie kariery! Nikt mi krzywdy nie robił. Do nikogo nie mam żalu. Ale rytm, wymagania, oczekiwania były inne, niż to kim ja jestem i co mogę z siebie dać.

Mój mózg nie lubi i nie chce pracować o 7 rano. Nie zmieni tego nawet fakt, że musi. Możesz mu kazać, może zmuszać go ktoś, kto mu płaci za tę pracę, ale nie pracuje i już. Więc udawałam , że pracuję, bo co innego można robić, kiedy mózg jest jeszcze w stanie OFF. Do tego dochodziły kolejne, wymienione już wcześniej punkty, które mi przeszkadzały. Byłam w częstym stanie nieszczęśliwości. No więc myślałam o tym tak często i tak długo i tak intensywnie, że doprowadziłam się do stanu, w którym byłam wykończona psychicznie.

Jako psycholog wiem, że jest taki moment, w którym, gdy spadniesz zbyt głęboko, podniesienie się może zająć wyjątkowo dużo czasu, a może się nawet nigdy nie udać.

Byłam bliska wypaleniu zawodowemu, więc uznałam, że muszę dać sobie szansę –nie chcę dopuścić do tego, żeby było za późno. Odchodzę i zobaczę, co się będzie działo.  Byłam strategiem, ale odchodziłam nie tylko bez strategii, ale też bez żadnego planu.

Jedna z moich najważniejszych prawd życiowych: słuchaj znaków wszechświata. Jeżeli wszystko się układa tak, jak ma się układać, przeszkody są ok. Bo one pokazują, czy to dobra ścieżka. Jeżeli uda się przez nią przejść, jesteś na dobrej drodze… Nastawiłam się tak,  że przeszkody i moja zdolność ich pokonywania są znakiem, że dobrze zrobiłam. No i teraz czas na dramaturgię. Wszyscy wiedzą, jak początki są ciężkie. Znowu nie ma żadnej historii, żadnej tragedii, żadnego przymierania z głodu.

Byłam dobra. Ciężko pracowałam. Wkładałam w pracę całe swoje serce. Ale tak robią wszyscy lub prawie wszyscy, którzy zaczynają robić coś swojego. Nie ma w tym nic niezwykłego. Nie uważam, że to była szczególna sytuacja, tylko coś, co jest bardzo typowe, kiedy zaczynasz coś od początku. Niezwykłe było dla mnie to, że wszystko układało się organicznie, naturalnie. Po prostu wszystko się ułożyło tak, że odpowiednie osoby w odpowiednim czasie wyciągnęły do mnie pomocą dłoń, uwierzyły we mnie i zaryzykowały.

Podsumowując: pracowałam na to, żeby było tak, jak ma być, ale miałam też szczęście i sprzyjających ludzi wokół siebie. Miałam odwagę prosić o pomoc i miałam schowaną dumę, żeby przyjąć tę pomoc. I dopiero teraz uważam, kiedy Izmałkowa Consulting istnieje już od 10 lat, że mam wreszcie dobrą historię.

Często muszę wstawać super wcześnie. Idę spać o 3 w nocy, żeby rano badacz dostał poprawki i o 7 budzę się,  żeby dokończyć czytać właśnie dosłany kawałek raportu.

  1. Robię to, w co wierzę i nie wierzę, że można to robić jeszcze lepiej – bo jeżeli będzie można – natychmiast zacznę to robić.
  2. Słucham i dostosowuję się do tych, którzy są moimi szefami. bo  ci, co prowadzą swoją firmę, mają najwięcej szefów. Twoim światem biznesu  jedna osoba – ta, która płaci fakturę.

Pozornie mój bilans wygląda stosunkowo słabo, a jednak czuję się dużo bardziej spełniona i szczęśliwa. Niby tak samo, ale jednak zupełnie inaczej. To, czego nauczyła mnie moja sytuacja z pracą to pewne założenia: co lubię, czego nie, co potrafię, a co mi nie wychodzi…

I zapomniałam o najważniejszym – ROLI KONTEKSTU. To, kim jesteśmy (lub nie) zależy często od tego, z kim jesteśmy lub gdzie jesteśmy oraz DLACZEGO I Z JAKĄ INTENCJĄ COŚ ROBIMY. Mój kontekst jest taki, że wierzę i kocham  to, co robię!  Nawet jeżeli chcę robić inne rzeczy– to nadal chcę robić również to, co robię. Mój kontekst jest taki, że nie chce wstydzić się, patrząc w oczy sobie czy ludziom, z którymi pracuję. Mój kontekst jest taki , że chcę robić rzeczy które mają SENS. Wybrałam to za oś oceny mojego życia zawodowego, to jak bardzo nie boję się poniedziałków. Jak bardzo pracując, myślę w kategorii LUBIĘ, a nie muszę. Jak bardzo czuję FUN czy podekscytowanie nowym projektem. Wszystko, co jest OBOK tej osi – jest tylko… OBOK, jest mniej ważne. Są tylko preferencje i skłonności, coś, co jest do zmiany, ogarnięcia, opanowania.

Więc różnicą pomiędzy tym, jak było a tym, jak jest teraz, jest poczucie: TO MÓJ WYBÓR, TO MOJA DECYZJA. Mogę tego nie robić – poniosę konsekwencje. Ale mogę. Zawsze mam prawo decyzji i prawo wyboru. Oczywiście wtedy też mogłam i poniosłam konsekwencje – OUT.

Znam siebie lepiej niż wcześniej i wiem, że mam mocno ograniczone możliwości naginania się, jeżeli chodzi o zasady i wartości. Ale nieograniczoną cierpliwość i chęć zmian, jeżeli to, co chcę robić i w co wierzę, można robić jeszcze lepiej.

Więc – przyjęłam,  że odrzucam  to, co nie moje, ale kiedy podejmuję decyzję, że w coś wchodzę, to koniec – jestem. Nie dyskutuję i nie narzekam.

No i po co ja to wszystko piszę? Bo mnie bardzo denerwują niekończące się dyskusje na temat tego, jaka jest okropna korporacja, praca, szef, itd. Okropne jest to, że decydujemy się na pracę z własnego wyboru, a potem marnujemy energię, zamiast na rozwój, to na narzekanie, że ktoś nam robi jakąś krzywdę. Zamiast zobaczyć,  że dokonujemy WŁASNEGO WYBORU, że my wybieramy, a nie zostaliśmy wybrani – zmieniamy nie tylko postrzeganie świata, ale nasze postrzeganie samych siebie.

Większą część mojej podróży w tym roku spędziłam w Patagonii. Każdy, kto mnie zna potwierdzi, że fizycznie i psychicznie znoszę zimno dużo gorzej niż normalna fizycznie i mentalnie zdrowa osoba. Pomijam kwestie Antarktyki, Patagonia nie jest aż tak egzotyczna,  ale mimo wszystko JA JĄ WYBRAŁAM. Byłam w miejscu, gdzie wiatr jest tak silny, że robiąc zdjęcie pingwiniątku, omal nie zabiłam jego matki, bo prawie mnie przewróciło. Ale bardzo chciałam tu pojechać, do zimna, do wiatru. MOJA ŚWIADOMA DECYZJA. Dlatego uciekając przed zimą w Polsce, spędziłam prawie 3 miesiące w Patagonii, a kiedy było mi trochę zimno, mówiłam sobie: Hej! Możesz wyjechać, nawet jutro. I wtedy ten wiatr nie wydaje mi się taki zimny…Nikt Cię tu przecież nie trzyma. Chcesz?

Nie chcę…Zostaję. Ciepło się ubieram i nie narzekam.

Mój wybór. Moja decyzja. Moje zadowolenie.

Uważam, że praca ma być zrobiona. Koniec. To gdzie, jak i o której godzinie – jest całkowicie wtórne. Mi się ta zasada sprawdza.

SAMSUNG CSC

Może tego nie widać na zdjęciach, ale wiatr był tak masakryczny, że większość zdjęć robiłam w kuckach lub na kolanach. W tym czasie w Polsce temperatura była o 4 stopni wyższa niż w Patagonii.

IMG_4468

IMG_4590 (2)

Moja podróż każdego ranka – CHASEtheSUNtrip – w kontekście lodowców Patagonii  wydawała się absurdalna. Oczywiście było maksymalnie pięknie, ale nic nie zmieni faktu, że w Polsce była łagodna zima i  w Warszawie nawet nie było śniegu. Widziałam śnieg po raz pierwszy od 4 lat, ale jak chcesz doświadczyć cudów świata, musisz czasem przestąpić przez swoje założenia – więc TAK, nie lubię śniegu, chyba że zdecyduję inaczej 😉

IMG_7674

IMG_7734

IMG_7753

SAMSUNG CSC

SAMSUNG CSC

SAMSUNG CSC

SAMSUNG CSC

[wysija_form id=”1″]

FacebookTwitterEmailPinterestShare
Jeśli ten tekst był dla Ciebie wartościowy – podziel się nim – może akurat ktoś go potrzebuje. #onetribe

9 odpowiedzi

  1. Pani Julio. To juz kolejny tekst ktorego slowa wwiercaja sie w moja glowe nie dajac spokoju. Dzieki za ten tekst!

  2. Dobrze napisane. Potwierdzam 🙂
    Zaś co do zimna – Norwegowie mają takie powiedzenie:
    – Nie ma złej pogody. To tylko Ty się źle do ubrałeś.
    Oni też nie narzekają 🙂

    1. uwazam, ze norwegowie maja racje ..
      tyle ze ja lubie sie ubierac jak sie lubie ubierac wiec musze do tego dopasowywac pogode :)))
      pozdrawiam bardzo cieplo:)

  3. Krótko.
    Pieknie Julia piszesz o PASJI.
    Pasji pracy, pasji do czytania, oglądania, słuchania, efektywnego zarządznia, pracy nad sobą, podróżowania.
    W tej PASJI są Twe uczucia – wielorakie, wielotonacycjne. Jest i w PASJI zawarte Twe piękne, wymagajace EGO. 🙂
    Żal mi, iż nie miałem Julia dotąd możłiwości pracować w Twym teamie, czy też współpracować. Uzyskałbym nową dynamiczna jakość patrzenia w głąb na niby banalne tematy. Mając PASJĘ łatwiej tobie Julia dzięki PASJI chyba znosić porażki czy nie powodzenia życiowe. Samo życie. Life is brutal… banalne ale prawdziwe. O mnie kiedyś mi mówiono, iż nawet deską się mnie nie zabije 🙂 Z Tobą Julia jest chyba podobnie. 🙂 To move.Ale i jest w Tobie obecna spora medytacja.
    Cóż dodac na zakończenie: lubię Julia bardzo oglądać Twe zdjecia z Patagoni. I te zdjecia z półwyspu Valdez i te spod lodowca Perito Moreno. Masz w sobie wiele estetyki wyczucia piękna. Potrafisz Julia patrzeć na swiat okiem obiektywu. It`s true :-). Twe zdjecia otwierają me chilijkso-argentyńskie wspomnienia sprzed blisko 4 lat… Dzieki Ci Julia za to.

    1. jaki przepiekny komenatarz – abrdzo Ci dziekuje. Jezlei udalo mi sie przywolac wspomnienie, wzbudziec chodc troszke reflekcji i nostalgii – to jest to wiecej niez spelnienie mojego celu i marzenia jezeli chdozi o moje pisanie i robienie zdjec!
      i.. bardzo pieknie wyczules kwestie moej pasji.. musze ciagle planac. to powoduje ze czasem sie spalam.. ale potem odradzam sie na nowy i plone jeszcze bardzije. totalnie wierze w to ze jezeli juz cos robic na na 1000% bo inaczej nie warto wcale. jak cos lub kogos kochac to na 100000% procent – bo onaczej to tylko lubienie a nie milosc.
      kocham moja prace, moje zycie, moich przjaciol – we wsyztskim co mnie otoacza najczesciej potrafie znaelsc milosc i energie
      pozdrawiam cie mega cieplo

  4. Szczerze ??
    Nie znam Julia powodu dlaczego ponownie mi na privat podesłałaś do przeczytania
    tego Patagońskiego posta z 15 sierpnia 2015 r.???
    Swój cieply komentarz zamieściłem powyżej już 30 września … 🙂
    Ty zaś Julia dałaś mi swoją „mega ciepłą” odpowiedź już następnego dnia tj. 1 października 😛
    Więc jako psycholog – amator mogę podświadomie uznać, iż powodem ponownego przesłania mi dziś tego patagońskiego posta być może jest Twoja potrzeba
    zwrócenia mi uwagi, dlaczego i z powodu jakich motywów teraz MILCZYSZ do mnie!!.
    Sądzę , że argumentów powinienem doszukiwać się w kilku Twych zdaniach,
    z ukrytą w nich argumentacją dla dokonywanych przez Ciebie wyborów…
    Czy mylę się Julia w osądzie i w tej supozycji???
    Maybe? 🙂
    Pozdrawiam Ciebie – „Nocnego Marka” tres sympathique,
    Dziewczynę z pięknym Ego , wielkim niczym zimowy szczyt Mont Everest :-))
    jacek.
    ps. List do Ciebie jest już na 90 % ukończony.
    Jeszcze tylko zostały mi drobne poprawki edycyjno-redakcyjne.
    Dobrze , że pomimo pory jesiennej, to gołębie pocztowe bez wysiłku
    mogą dolecieć do Warszawy na Rzymską 1. :-))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER