fbpx

O czym nie wiedziałam, spadając z 4 tys. metrów

4 min czytania
udostępnij:
FacebookTwitterEmailPinterestShare

Podsumowanie:

Reading Time: 4 minutes

You are my boss, but I am your leader. To jest pierwsze zdanie, które usłyszałam podczas briefingu przed trekkingiem. Moim pierwszych trekkingiem, jeżeli nie w całym życiu, to pierwszym od lat i na pewno najpoważniejszym, bo trwającym kilka dni w dżungli.

Dostaliśmy od naszego przewodnika kilka ważnych wskazówek:

  • Plecak zawsze na plecach, nigdy na ziemi. Nie ma ubepieczenia od kradzieży przez małpy.
  • Nie karmimy małp
  • Nie zbliżamy do nich za blisko
  • I jeżeli przewodnik krzyczy “do tyłu” lub “uciekamy” to do tyłu i uciekamy

Bo:

You are my boss, but I am your leader. Jesteście moim szefami, ale to ja jestem waszym liderem.

Kupiłam specjalny obiektyw, żeby zrobić zdjęcia tym niezwykłym małpom, więc ostania rzecz, którą chciałam usłyszeć to, że mam się od nich oddalić przy spotkaniu. Chyba odczytał moje myśli, patrząc na mój wyraz twarzy i powiedział do mnie personalnie:

– Julie, mówię poważnie. Jestem tutaj i muszę Cię chronić, ale nie będę mógł tego robić, jeśli nie przyswoisz tej zasady. Wiem, że chcesz robić zdjęcia, ale Twoje bezpieczeństwo jest priorytetem. Zrobię wszystko, żebyś zrobiła dobre zdjęcia i bezpiecznie z nimi wróciła do domu, jednak musisz mi zaufać i wykonywać moje polecenia. Czy to jest jasne?

– Niechętnie, ale jasne.

Oczywiście nadal myślałam, że on nie rozumie, jak to jest ważne, zrobić dobre zdjęcia i że przyjechałam naprawdę z daleka, żeby spotkać ludzi lasu. Kiedy zobaczyłam po raz pierwszy z bliska orangutana , zrozumiałam, że to wszystko, co opowiadał nam po drodze o nich, to prawda. Oglądając małe orangutany, zrozumiałam skąd inspiracja dla King Konga. Są naprawdę OLBRZYMIE. Po prostu ogromne. Są jak Ty czy ja, no może jak dresiarz z Pragi, ale bardziej owłosione, wyższe i mające inteligentne spojrzenia (jak Ty i ja, jednak). Są piękne. Zachwycająco piękne i obserwowanie ich to kontemplowanie cudu natury. Dopóki ten cud nie zaczął nas gonić!

BYŁAM BARDZO WDZIĘCZNA za ustalenie zasady na samym początku: I am your leader! Don’t think, don’t discuss. Just do what I say.

Ta małpa ma siłę 5 mężczyzn. Może Cię szturchnąć tak dla zabawy i połamać. Nie zdarzyło się, żeby w Bukit Lawang orangutan kogoś zabił, ale jest wiele przypadków, że kogoś pogryzł. Patrząc na tego giganta, myślałam, że gdyby mnie dotknął (a wcześniej marzyłam o tym, żebym to ja dotknęła), miałabym koszmary do końca życia. One są naprawdę gigantyczne! I jak się później przekonałam, bardzo szybkie. Kiedy ten włochaty gigant zbliżał do mnie, zaczęły mi się uginać kolana. Jest on dużo większy niż jakiekolwiek zdjęcie mogło to ukazać. Jeżeli ktoś się zastanawia, czemu mam takie słabe zdjęcia, mimo, że robiłam wokół nich tyle szumu, to jest ten właśnie powód. Wszystko mi się trzęsło cały czas: nogi, ręce, cała ja – jak nie ze strachu, to ze zmęczenia.

Julie – back off and run!! NOW!!! RUNNN!

Posłusznie zrobiłam kilka kroków do tyłu. Potykając się po drodze o kilka gałązek, bo już miałam nogi jak galaretka. Nie mogłam nimi poruszać szybciej, a orangutan był coraz bliżej. Ando, nasz przewodnik, skoczył przede mnie, żeby mnie zasłonić.

Give me your camera and run run run!!! FASTER! You can do it RUN!

Sytuacja naprawdę wyglądała dramatycznie. Małpa biegła szybciej niż ja. Przewodnik był zdenerwowany bardziej niż ja. Moje nogi były przestraszone bardziej niż ja. Nie oglądając się za siebie, żeby przerażenie ostatecznie nie odebrało mi sił, biegłam. Tak szybko, jak potrafiłam.

– JULIA. You have to escape before she will get on the tree, so please RUN! Julia musisz uciec, zanim małpa wlezie na drzewo. Pliz, biegnij jeszcze szybciej!

Biegam 3-4 razy w tygodniu, ćwiczę kickboxing i czasem jogę. Jestem naprawdę w całkiem dobrej kondycji, ale bieganie w dół, kiedy trzymasz się pionu, opierając się plecami o ziemię, bo jest tak stromo, potykając się o kamienie i gałęzie, ciągnąc za sobą sprzęt i co chwilę obracając się, patrząc gdzie jest małpa – nie jest łatwe. Czułam, że już nie mam sił.

– Julia. Jak ona wlezie na drzewa, będzie szybciej od nas. Nie mamy wtedy szans, więc skup się i myśl tylko o jednym: Żeby uciec. Nie myśl o tym, że się boisz. Myśl o tym, żeby zrobić jeszcze jeden krok. A potem jeszcze jeden, a potem szybciej. Biegnij!

Cały czas na mnie krzyczał. Kiedy dobiegłam do grupy, przejął mnie drugi przewodnik i krzyknął mu, że już nie musi krzyczeć: Nie chciał, żebyś się bała, więc krzyczał, żebyś wiedziała, że on jest blisko.

Miałam wypadek spadochronowy, bo nie wiedziałam jak się zachować w niebezpiecznej/ekstremalnej sytuacji. To był typowy wypadek przy pracy, nic nadzwyczajnego. Ale nie wiedziałam, co mam robić i podjęłam złą decyzję.  Zabrakło mi wiedzy, instrukcji, wdrukowanej automatycznej reakcji, co robić. Mój instruktor miał obowiązek omówić ze mną warunki postępowania w takich sytuacjach, ale nie zrobił tego, bo uznał, że to tylko może mnie przestraszyć i „sprowokować coś złego” (jakby ktoś chciał się dowiedzieć, z kim nie skakać w Polsce – służę radą). On dostał naganę. Tylko NAGANĘ, bo ”działał w dobrych intencjach”. Ja rok wyjęty z życia, złamany kręgosłup i śruby. Brawo polskie sądy!

Dlatego, kiedy byłam w dżungli, czułam się bezpiecznie, wiedząc, że jest nie tylko ktoś, kto mnie ochroni, ale ja sama wiem, co robić. Kiedy goni Cię duża małpa: nie możesz myśleć, musisz działać. Jestem wdzięczna, że w mniej niebezpiecznych warunkach niż skoki ze spadochronu, przewodnik omówił i ustalił plan postępowania. Pozbawiło nas to na kilka minut euforii, ale uratowało przed niebezpieczeństwem.

To nie omawianie prowokuje złe sytuacje, ale brak odpowiedzialności, podlizywanie się i chowanie głowy w piasek ją powoduje.

Niezwykłe, że przewodnik w Buckit Lawang jest bardziej tego świadomy niż zawodowy spadochroniarz. Uciekanie przed orangutanem, może brzmieć jak zabawna historia, ale wcale taka nie była – naprawdę nie było mi do śmiechu. I naprawdę czułam coś, czego nie czułam od lat: STRACH. Nie lęk, czyli strach niezlokalizowany, ale STRACH przed prawdziwym niebezpieczeństwem. Ostanie raz to czułam, kiedy spadałam z 4 tys. metrów. Ale wtedy nie wiedziałam, jak się zachować, jeśli coś pójdzie nie tak.

Czego się nauczyłam z tej historii? Jaka by nie była romantyczna i ekscytująca sytuacja, w której jesteś, należy być przygotowanym. Dopiero wtedy możesz się rozluźnić i pozwolić, żeby wszechświat działał bez Twojej zgody. Przygotowany umysł oraz przewodnik, dla którego jesteś priorytetem, pozwoli Ci uciec od każdej, nawet najszybszej małpy.

FacebookTwitterEmailPinterestShare
Jeśli ten tekst był dla Ciebie wartościowy – podziel się nim – może akurat ktoś go potrzebuje. #onetribe

5 odpowiedzi

  1. Julia, witaj nocną porą :-).
    Piszesz fajnym dobrym stylem. Prosto i zwięźle. Rzecz do interesujacego poczytania 🙂
    Miłe, ze w Twych słowach opisów wyczuwać można emocjonalną ciepłą kobiecość.
    Podróżnicze przygody.
    Każde z nas ma w swoim hipotekowym plecaku podobne historie, może mniej dramatyczne zdrowotnie, jaką byla Twa przygoda ze skokiem spadochronowym.
    Empatycznie Julia wyczuwam, że tamta spadochronowa trauma dalej Ci siedzi z tyłu głowy.
    jako sympton typowego stresu pourazowego.
    Z mego życia przygodowego wynika, iż juz 5x ocierałem sięo śmierć,
    ale jednak chyba Ten co na Górze daje mi nieznane jeszcze zadanie na Ziemi do wykonania 🙂
    Przygody z Naturą:
    moja siostra cioteczna x lat temu, mieszkając w stanie Wyoming/USA (prowadziła tam z mężem w Jackson Hole pensjonat górski) miała ze swoją kuzynką, podczas schodzenia na górskim szlaku, na wysokosci ca 1800 m, spotkanie z czarnym grizzli.
    Uratowało Ją to, iż rok wcześniej była w lasach Kanady, gdzie leśnik objaśnił Ją, jak ma się zachowywać podczas niespodziewanego spotkania w lesie z niedzwiedziami.
    W tamtej sytuacji w Górach Skalistych, widząc stojącego grizlli przypomniała sobie kanadyjskiego leśnika rady. Spostrzegłszy więc z odległości 10 m za zakrętem stojącego niedżwiedzia grizlly, (a las był po obydwu stronach szlaku), pociagnęła kuzynkę do położenia się na ziemi, i okrycia głowy splecionymi dłońmi.
    Niedźwiedź spokojnie do Nich leżących podszedł, obwąchał je obie od stóp do głów
    i poszedl sobie spokojnie dalej w las.
    Jak mi siostra cioteczna wtenczas opowiadała całą historię, to spotkanie trwało niby tylko 15 -20 sekund, ale dotknięcia przez niedźwiedzia nosem Jej pleców i pupy było czymś tak długim , jak oczekiwanie na wyrok niespodziewanej śmierci. Pozostała Im tylko w cichości modlitwa.
    Po kilku minutach zerwały się na równe nogi i pobiegły sprintem na dół do Jackson Hole.
    Powiadomieni strażnicy Parku Narodwego pochwalili je za spokojne i rozsądne zachowanie.
    Pół roku bowiem wczesniej przed tym zdarzeniem, zimą , niedźwiedż grizlii zagryzł na górskim szlaku małżeństwo narciarzy, którzy uciekali przed nim na nartach biegówkach.
    Nieźwiedź był szybszy 🙁
    Twój goryl jest jednak innym zwierzem niż niedźwiedź, wiec cieszę sie Julia,
    że miałaś bardzo dobrego przewodnika w Ruandzie. no i że szybko potrafisz biec :-))

    1. WOW – co za historia!!! dziekuje, ze sie podzieliles nia – teraz bede wiedzila jak sie zachowac keidy spotkam niedzwiedzia. Orangutany byly na sumatrze – w indonezji – ale kiedys tez pojade do Ruandy 🙂

  2. Czytałam Twoją historię z zapartym tchem. Oczami wyobraźnie uciekałam przed tą małpą razem z Tobą. Swoją drogą to dla mnie nowość, że są one aż tak groźne…Zazdroszczę Ci tych przygód i podziwiam. Coś czuję, że to nie moja pierwsza wizyta tutaj, bo inspirujesz naprawdę. Pozdrawiam z Londynu.

    1. bardzo dziekuje za taki piekny komlement!!!!! ciesze sie, ze udalo mi sie przekazac zapach malpy i mojego strachu.. mam nadzieje, ze kilka jeszcze przygod ze mna przezyjesz 🙂 pozdrawiam ze slonecznej warszawy 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER