fbpx

Cmentarz związków jest pełen szczęśliwie wyglądających par

4 min czytania
udostępnij:
FacebookTwitterEmailPinterestShare

Podsumowanie:

Reading Time: 4 minutes

Kiedy traciłam wiarę w to, że są szczęśliwe związki – zawsze na pomoc przychodziła mi Ania. W związku, jak z bajki! Żyli długo i szczęśliwie, poznali się na studiach, razem dorastali, razem się dorabiali. Razem, razem, razem – razem długo i szczęśliwie.
Ja też tak chciałam.
Pewnego dnia, po powrocie z bajkowych wakacji – Ania rozbiła mój świat.
– Rozwodzimy się.
Szok!
Absurdalność kontekstu tej decyzji była dla mnie nie do ogarnięcia. Kiedy pojechali na pierwsze od lat wakacje bez przyjaciół – po 2 tygodniach sam na sam – uświadomili sobie, że nie bardzo mają o czym rozmawiać i nudzą się razem.
– Czuliśmy się prawie niezręcznie ze sobą.
– Ale jak to jest możliwe? Przez tyle lat tak dobrze się bawiliście.
– Przez tyle lat – prawie codziennie byli u nas rodzice, przyjaciele, sąsiedzi. Zawsze był ktoś. Prawie nigdy nie byliśmy sami. I nagle poczuliśmy, że nie ma między nami – nic – oprócz pięknej historii: „zawsze wszystko razem” i przekonania innych, że jesteśmy idealnie szczęśliwą parą.
Tygodnie pokazały coś, co każdy z nich podskórnie czuł i żeby nadal pozostało to podskórne – ciągle urządzali przyjęcia, grille, wyjazdy, spotkania… po to, żeby zabić pustkę.
Okazało się, że to najszczęśliwsze małżeństwo świata miało za sobą romanse (kto by pomyślał – on był taki w Anię wpatrzony), aborcję, bo nie chciała mieć kolejnego dziecka (a myśleliśmy, że już nie może zajść w ciążę) i mnóstwo tajemnic pary, po cichu nieszczęśliwej.
Ale nie jest to tekst o rozbitym małżeństwie.
Ale o tym, że NIE WIEMY.
Wiemy, że nie wszystko złoto, co się świeci, a jednak…
Wiemy, że nie ocenia się książki po okładce, ale mimo wszystko…
Wiemy, że każdy kłamie, ale wierzymy…

Praca w korporacji, awans co roku, wyjazdy zagraniczne, miłość klientów. Wszyscy uważali, że złapałam Pana Boga za nogi. A to był najgorszy czas zawodowy w moim życiu. To, co ja widziałam jako rozbite małżeństwo, dla Ani było zakończeniem lat hipokryzji i udawanego szczęścia.
Ja bardzo przeżyłam tę sytuację, bo wierzyłam, że są idealne pary. Ania bardzo przeżyła, bo nie dostała ode mnie wsparcia, bo bardziej zajmowałam się moim potłuczonym ideałem niż tym, że ona miała odwagę wyjść, zamknąć drzwi i rozpocząć nowe. Jedyna zaleta tej sytuacji jest taka – że wyciągnęłam z niej wnioski. Zarówno na temat tego, jak być lepszą przyjaciółką, jak i tego, dlaczego mega udawane szczęście jest zawsze gorsze od małego, ale prawdziwego.
Niezależenie, czy to jest idealne małżeństwo, idealna praca, idealna relacja z rodzinami, idealna przyjaciółka – jest kilka rzeczy, których warto przestrzegać – żeby i Tobie i Twoim bliskim nie działa się krzywda.
 1. Szukać dowodu, a nie ulegać wrażeniom

„Nigdy nie widziałam go takiego zadowolonego – ta praca i małżeństwo na maksa mu służą.”
Pierwszej rzeczy, jakiej uczą każdego psychologa – DOWODY!
Zanurzenie w pierwszym wrażeniu, zatopienie się w stereotypach lub kąpanie się we własnych projekcjach, unikanie prawdy, bo czujemy, że taka sytuacja może nas samych dotyczyć powoduje, że nie mamy kontaktu z rzeczywistością.

2. Zdjąć różowe okulary i nie idealizować

Ona jest genialnym szefem – lepszej nie znajdziesz, jak możesz narzekać?
Do IZMAŁKOWA codziennie przychodzi kilka CV. Codziennie ktoś pisze, jak bardzo by chciał robić coś tak prawdziwego, jak my – spotykać się z ludźmi, dowiadywać się, jak żyją i czym żyją. A potem… przychodzą do pracy, robią pierwsze badanie, drugie i… są wykończeni godzinami w terenie, wymęczeni godzinami przy komputerze, załamani przygotowaniem gigantycznej prezentacji.
Nauczyliśmy się, że na rozmowie roztrzaskujemy ideały i mówimy tylko o trudnych aspektach pracy. Jeżeli ktoś chce przejść przez makabrycznie żmudną część badacza etnografa – to wtedy może doświadczyć też mega sexy części tej pracy, czyli satysfakcji z poznawania i rozumienia.

3. Nie wydawaj wyroków

Jak on może? Na pewno ma romans! Co z niego za człowiek? Opuścił żonę i dzieci!
Czy kupujesz dom patrząc na niego tylko z boku? Lub tylko z przodu? Nie! Musisz go zobaczyć z każdej strony. Dokładnie tak samo jest z oceną dowolnej sytuacji – dopóki nie masz dowodów, opinii z każdej strony i dopóki nie zobowiążesz się sam dla siebie, że będziesz tylko papierkiem lakmusowym – każda ocena może być krzywdząca.
Tak, jesteśmy ludźmi i mamy prawa do własnych opinii, ale… jeżeli nie mamy pewności, czy mamy rację – super jest nie pozwalać im wyjść na zewnątrz.

4. Nie narzucaj swojego zdania

„Ja wiem, że byliście szczęśliwym małżeństwem, więc co się stało?”
Niby skąd wiesz, że byli? Bo widziałeś zdjęcia na Facebooku? Bo się nie kłócili przy ludziach? Bo mieli ładne dzieci?
Bo tyle wakacji razem zaliczyli? Bo tyle lat razem byli?
Byłeś z nimi w ciche dni?
Byłeś z nimi, kiedy kłócili się za zamkniętymi drzwiami? Byłeś z nimi, kiedy w pospiechu przeszukiwali labirynty swojego umysłu, żeby znaleźć temat do rozmowy?
Jesteś na 100% pewien, że znasz? Że rozumiesz? Że masz słuszną ocenę i wygląd?

Czasami patrzymy na kogoś i widzimy w nim własną historię.
Czasami widzimy w nim historię, którą my sami chcielibyśmy mieć.
W psychologii nazywane jest to projekcją.
Jest to podstawowy mechanizm obronny – bardzo często stosowany i pomagający nam przetrwać swoją rzeczywistość. Ale… jeżeli weźmiemy projekcję pod lupę i uświadomimy sobie, co ona nam mówi – to zwiększy się nasza świadomość.
Dlatego 3 punkt – nie oceniać, nie wydawać wyroków – dotyczy również nas samych. Jeżeli już pojawiła się taka emocja – nie oceniaj siebie. Tylko nie pozwalaj wyjść poza swój umysł – przyjrzyj się jej, o czym ona świadczy i co chce Ci powiedzieć O SOBIE. Jeżeli przyjrzałaś się jej dokładnie, to będzie to warte tyle co sesja terapeutyczna – zrozumiesz, czego Ci brakuje, za czym tęsknisz, co Cię złości, o czym marzysz, a nie chcesz się przyznać.
Oczywiście, nie musisz być też miły i wyrozumiały dla innych, ale dobrze by było, żebyś to rozważył opcje współczującego rozumienia.
NIE WIESZ, co się działo i dzieje w ich życiu. I nie wiesz, jak bardzo potrzebują teraz tego, żebyś był z nimi takimi, jakimi są. I jak bardzo możesz dodać im skrzydeł tym, że zdejmiesz różowe okulary i powiesz:
– Ok, słyszę Cię. Opowiedz mi, co się stało.
Cmentarz związków jest pełen szczęśliwie wyglądających par.
Cmentarz firm jest pełen zadowolonych pracowników.
Cmentarz przyjaźni jest pełen papużek nierozłączek.
Prawda jest taka, że cmentarz ludzi i związków idealnych jest pełen naszych własnych projekcji.

Similar Posts:

FacebookTwitterEmailPinterestShare
Jeśli ten tekst był dla Ciebie wartościowy – podziel się nim – może akurat ktoś go potrzebuje. #onetribe

7 odpowiedzi

  1. A jak często slowo rozwód krzyczy: mam dość życia w oklamywaniu samej siebie? Dłużej nie dam rady być aktorem swojego życia a nie je tworzyć!

  2. To, co mnie najbardziej uderza, to ocenianie ludzi po tym, jak zachowują się przy nas. Na szczęście mam w swoim życiu jedną taką osobę, przy której w 100% jestem sobą i lubię to. Lubię to poczucie, że jestem potrzebny, doceniany i przede wszystkim szanowany, co działa ze zdwojoną siłą w drugą stronę.

  3. W punkt. Oby tylko coraz więcej ludzi zaczęło to dostrzegać to już będzie ogromny krok do przodu.

  4. Dawno temu jak patrzyłam z podziwem na parę staruszków trzymających się za ręce i patrzących w oczy „Pamiętaj nigdy nie wiesz co przezyli żeby tam dotrwać”( równie dobrze mogli się niedawno poznać ) W tym roku stuknie nam wspólne 20 lat, i to fakt nikt nie wie o naszych rozterkach, problemach. Przyjaciółki dawno przestały pytać co słychać, jak nam razem jest? Jakby nie miało prawa być nic więcej niż rozrzucone skarpetki.Nawet jak próbowałam to nikt nie chciał słuchać…. Po tylu latach nauczyłam się, że najważniejsze abyśmy my sami wiedzieli co o nas myślimy. Były momenty kiedy mieliśmy dom wypełniony innymi ludźmi, kiedy myślałam że nic nas juz nie łączy, a wystarczyło dać szansę pobyć razem i wspólnie pomarzyć. Nadal się staramy żeby nam było dobrze razem. Nic samo się nie dzieje, potrzeba wysiłku, starań i przyjemności 😉 Ale wiem,że to my jesteśmy dla siebie przyjaciółmi.

  5. mądry i ciekawy tekst! tak dużo w naszym życiu iluzji i udawania i nie widzenia rzeczy takimi jakie są, a takimi jakie chcemy by były! dobrze mi się czytało 🙂 i lubię szukać dowodów 🙂 w sumie wszystkie cztery punkty niby oczywiste,a takie trudne do osiągnięcia! Dziękuję 🙂

  6. Nie wiesz więc co będzie za n lat. Jesteś biedny, z marzeniami… wspólnymi. Rośniesz, wchodzisz w kręgi, pochłania cię i intryguje praca, możliwości, władza, swoboda, pokusy…wybierz. Sięgasz wyżej i wyżej… brak tego wszystkiego gdy wracasz. Oddalasz się coraz bardziej. Pewnego dnia przychodzisz do miejsca zamieszkania, które nazywałeś jeszcze wczoraj domem i zastanawiasz się Kim Oni są? Co ja tu robię? Trochę jak w bajce o Królowej Śniegu. Czy to kryzys wieku średniego?
    Szanowna Julio.

    1. Nie, to jest wejście w świat dorosłych!  Witamy! W świecie tym świadomość i prawda dominuje nad przyzwyczajeniem i automatyzmem. Otwarte oczy widzą więcej niż zamknięte, a otwarty umysł podejmuje lepsze (nie mylić z łatwiejsze) decyzje niż taki, w którym nie ma przestrzeni na samoświadomość.
      Kontakt z rzeczywistością nie jest ani łatwy ani nie zawsze przyjemny. Ale jest częścią stawania się dorosłą osobą!
      I do kosza ten koncept wieku średniego. Nie ma wieku – jest tylko stan umysłu!
      Pozdrawiam Cię Damian bardzo!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER