fbpx

Jeżeli chcesz, żeby w podróży było jak w domu – zostań w domu

5 min czytania
udostępnij:
FacebookTwitterEmailPinterestShare

Podsumowanie:

Reading Time: 5 minutes

Są takie miejsca, które są dla mnie doskonałe. Doskonałość nie oznacza braku wad, ale to, że wady tam nie przeszkadzają. Są integralną częścią tego miejsca czy zjawiska. No i zalet jest tak dużo i są tak przytłaczająco ogromne, że naprawdę nie widzisz, nie czujesz, nie zastanawiasz się, nie myślisz, nie analizujesz niedoskonałości.

No chyba, że jesteś totalnie i absolutnie upierdliwy, nieznośny, zmanierowany, żądający (nie mylić z „wymagający”), wiecznie nieszczęśliwy, niewiedzący, czego tak naprawdę sam chcesz od życia, niezadowolony, w ciągłym poszukiwaniu rzeczy bez wad, czepiający się i generalnie… jesteś pain in the ass w każdym miejscu, w którym się pojawiasz. Ale oczywiście w swojej głowie jesteś po prostu znającym swoje prawa i mającym wysokie wymagania.

Trochę dziwnie to brzmi w moich ustach, bo ja jestem maksymalnie wymagająca, ale w pewnych miejscach mam pewne granice. Stąd nawet ja odczuwam jako niedorzeczne niektóre formy narzekania, np. niemieckich turystów na Sumatrze, w Casa Nemo, w pięknym hoteliku na plaży, że szklanka, w której podane jest piwo, jest niewystarczająco zimna.

Serio?? Niewystarczająco zimna?! W 99% miejsc na Sumatrze nie ma nawet lodu w knajpie (nie mówiąc o braku lodu poza knajpami), więc naprawdę…? Szklanka niewystarczająco zimna??

Balquis – filigranowa właścicielka hotelu – ma anielską cierpliwość. I myślę, że ja się denerwuję bardziej tą sytuacją, niż ona. Ale widzę, jak bardzo jest jej przykro. Bo każdą minutę pracy poświęca temu, żeby zaspokoić potrzeby wszystkich.

„Powinni być szczęśliwi, że staramy się wprowadzić taki standard, jak zimna szklanka, ale nic nie zrobimy z tym, że mamy jedną lodówkę i nie nadążamy, kiedy mamy sezon. I pan już trzy razy kazał wymienić piwo, bo szklanka za mało lodowata.”

Sulawesi – najbardziej oddalone miejsce na świecie. Nie dlatego, że jest tak daleko, ale dlatego, że naprawdę ciężko się tam dostać, ciężko się tam podróżuje, mało kto mówi po angielsku, cywilizacja trochę się zatrzymała (co ma bardzo wiele zalet, ale nie należy do nich łatwość podróżowania).

Słyszę jak Amerykanin tłumaczy na recepcji w HOSTELU, że ręczniki są zużyte, bo kolor jest „nieprzyzwoity”. Dziewczyna z recepcji ledwo rozumie po angielsku słowo „kolor”, na pewno nie rozumie „nieprzyzwoity”, ale on nie ustaje. I przynosi jej swoją białą koszulę, przykłada do ręczników i tłumaczy, w jakim one mają być kolorze. Ok, nie były to ręczniki z Hiltona, ale naprawdę bywało gorzej. Jak ktoś chce śnieżnobiały ręcznik podczas pobytu w hostelu, jest tylko jeden sposób: podróżować ze swoim własnym.

Togean Island – dla mnie największy raj (nawet większy, niż Sunblass Island w Panamie, a tam panuje „wystrój” pocztówkowy). Malutka, prawie bezludna wyspa. Trzy hotele. Najtańszy – prowadzony przez indonezyjską rodzinę – kosztuje 10 euro za noc z trzema posiłkami (nawet jak na Indonezję to jest skandalicznie mało). Pracuje tam kochająca się rodzina, najmilsi ludzie na świecie, u których uśmiech nie schodzi z twarzy. Pewnego dnia siedzę sobie na moście patrząc na zachód słońca i przysiada się do mnie starszy brat – głowa tej rodziny. Zmarnowany i wymiętoszony psychicznie. Widok naprawdę mega nietypowy jak na wiecznie szczęśliwych Indonezyjczyków…

– Ciężki dzień w raju?

– Dla ciebie to raj, dla mnie to piekło. Piekło stałego wysłuchiwania, co jest nie tak.

– Ale co tu może być nie tak? (Automatycznie wyrwało mi się to pytanie. Bo szczerze – to jest takie miejsce, w którym każda chwila jest medytacją. Jesteś tu i teraz, bo cokolwiek poza tu i teraz jest gorsze, brzydsze, mniej rozkoszne… co tu może być nie tak??)

– Dajemy ludziom tani nocleg, jedzenie w cenie, kawa i herbata przez cały dzień, wszystko w cenie. A oni narzekają, że nie ma zachodnich toalet, że domek mały, że woda jest tylko wieczorem, że pachnie wilgocią…

Najciekawsze jest to, że jak chcesz lepszy standard, to w innych hotelach za 15 lub 20 euro mają zachodnie toalety i większe domki. Wody nigdzie nie ma przez cały dzień – taka uroda Togean. Całe szczęście i mega luksus, że JEST (bo podobno zdarzają się chwile, kiedy woda ma focha).

Więc wszystko jest kwestią wyboru – możesz mieć drożej z toaletą, jaką chcesz, lub taniej i bez takiej toalety. Ale ludzie chcieliby i tanio i lepiej. I wychodzi tak, jak zawsze w naszych badaniach: czego chce konsument? Wszystkiego i za darmo! Bardzo konstruktywne!

Albo w Bukit Lawang – środek dżungli i jakiś Holender narzeka, że cappuccino nie jest prawidłowo przygotowane, że mleko jest za mało spienione. „Jeżeli on chce mleko spienione tak, jak w Amsterdamie, to po co on wyjeżdża z tego Amsterdamu?”

Barman jest czasem załamany takim narzekaniem. Dla nich jest mega postęp, że mają pod dostatkiem wody pitnej, że ekspres jest (co, szczerze mówiąc, było dla mnie szokujące), ale i tak znajdzie się ktoś, dla kogo mleko nie jest wystarczająco spienione.

Tak, ja też często jestem pain in the ass, ale mega pracuję nad sobą, żeby nie być. I wtedy, kiedy tylko mogę, przygryzam język, wargi, wszystko, co się da, bo za chwilę sama czuję, jak bardzo to bez sensu. Bo, jak już się zdecydujesz na dyskomfort podróżowania bez zorganizowanej wycieczki, to otwórz się na to, że nie jest tak, jak w twoim kraju. Jak narzekasz, to przynajmniej na coś naprawdę ważnego i wartego, żebyś otworzył usta, a ktoś inny otworzył uszy. Na coś, co posunie świat to przodu. To szklanka, to drzewo posadzone nie tam, gdzie trzeba, ręcznik nie w tym odcieniu bieli… serio?! To są TWOJE #problemypierwszegoswiata.

Dużo rozumiem, ale… wszystko jest kwestią wyboru, a mamy w tym świecie wybór prawie nieograniczony. Chcesz wakacje w standardzie pięciogwiazdkowym – nie ma sprawy, jedź do hotelu 5* na Malediwach. I tam spokojnie można narzekać, jak coś jest nie tak. Ale jeżeli podróżujesz po krajach rozwijających się – uznaj, że to nie są Malediwy!! Nie oczekuj standardów swojego kraju w lokalnych hotelach. Po to one są lokalne, żeby dostarczyć Ci lokalnych doświadczeń. Nie dręcz tak bardzo ludzi, którzy tam pracują i nie rób wstydu swojemu własnemu krajowi.

Jedyna narodowość, która wyprzedza Niemców i Amerykanów w wymaganiach, to Rosjanie. I ciągle muszę się tłumaczyć, że jestem UKRAINKĄ (ok, wiem, że to jest naciągane i Ukrainki mają takie same kosmiczno-niepraktyczne wymagania). I że nie wszystkie rosyjskojęzyczne dziewczyny chodzą w perłach i szpilkach na plażę (niektóre nawet nie na plaży nie umieją w szpilkach chodzić) i wskakują na łóżko, kiedy tylko zobaczą karalucha natychmiast wołając managera, najchętniej z wojskiem narodowym.

Często piszę o idiotycznych zachowaniach turystów podczas podróży, bo naprawdę mnie to porusza, wkurza i zawstydza. Będąc totalnie wymagającą, rozumiem wiele frustracji (czasem jestem sama na maksa sfrustrowana – i z tego miejsca przepraszam za wszystkie krzywe miny, które kiedykolwiek zrobiłam). Ale musimy adaptować standardy stosownie do miejsca i ceny, którą płacimy. Nie zabijajmy łabędzia za to, że nie jest orłem. Może nie lata tak wysoko, ale…

Trzeba sobie szczerze odpowiedzieć na pytanie: czy chcesz doświadczyć tego, co jest najpiękniejszego w podroży – inności (co oznacza, że nie zawsze to będzie nam na rękę), egzotyki (niekoniecznie korzystnej) i różnic kulturowych (czasem niezrozumiałych) czy pozostać w swoje sferze komfortu.

Jest ok wybrać drugą opcję. Wtedy masz dwie:

  1. Zostać w domu
  2. Wycieczka all inclusive

Kiedy wybierałam się na Jawę (największa wyspa Indonezji), wielu mi odradzało tę podróż. „Sumatra – tam są najbardziej fanatyczni muzułmanie.”

Nie wiem, może dlatego, że są tacy fanatyczni, było tam tak fantastycznie. Czułam się bezpiecznie i bajecznie.

Najbardziej uroczy i życzliwi ludzie poczynając od targu, na hotelu kończąc. Żyłam w mega prostym, malutkim miasteczku, gdzie nie było nic specjalnego oprócz… bajkowej plaży i totalnej ekipy w hotelu NEMO. Manager DJ, kocha śpiewanie, tańce i przebierance – a ja kochałam tam być z nimi i moim psem Coco. Przyjechałam na tydzień, zostałam 3 tygodnie. Moje poczucie doskonałości było tak wielkie, że kompletnie niezrozumiałe było dla mnie narzekanie na poziom schłodzenia szklanek, szum fal (wyobrażacie to sobie?!) czy… fakt, że drzewa przy oknie powodują za dużo cienia (temperatura nawet w nocy nie spadała poniżej 25 stopni).

Similar Posts:

FacebookTwitterEmailPinterestShare
Jeśli ten tekst był dla Ciebie wartościowy – podziel się nim – może akurat ktoś go potrzebuje. #onetribe

6 odpowiedzi

  1. Hey, a to już teraz rozumiem dlaczego mój chłopak na skype tak długo się mył, gdy pierwszy raz ze mną rozmawiał na skype to akurat przebierał się, bo wrócił z dżungli bo robił tam zdjęcia. Przebrał się w kimono, i poszedł do łaźni, to był hotel pewnie ten z lepszych, bo dwie łazienki, jedna z wanną, druga z prysznicem i stołeczkiem, wszystko w hermetycznie zamkniętych woreczkach, pasta, szczoteczka, mydło w płynie, byłam w szoku, tak długo to robił, tak jakby to była jakaś celebracja, i ja wszystko to oglądałam, zrobił mi pokaz…. niesamowite doznanie, inna kultura, inne miejscem inny świat. Pozdrawiam

  2. Połknęłam ten art Julio, jak ja bym chciała tak wyjechać tam i spędzić choć tydzień tak jak Ty, szukałam w internecie ofert do Indonezji ale nie znalazłam, podaj wszystko proszę, adresy, telefony, imiona, nazwiska z kim się można kontaktować, aby było bezpiecznie. A może kiedyś tam razem pojedziemy… narobiłaś mi chęci, też jestem wygodna ale taki raj jak najbardziej na urlop wskazany, busz, cud natury nawet bez wody zmrożonej, ręczniki wezmę swoje 🙂 dziękuję za ten opis, nawet nie wiesz ile fajnych rzeczy mi dostarczyłaś! Pozdrawiam ciepło…

    1. Moj sposob:
      decyduje gdzie jechac – rozumiem, ze decyzja podjeta 🙂
      dzwonie do mojego ulubionego i jedynego agenta podrozy i kupuje bilet
      (tu info: http://www.myflirtwithreality.com/marzenia-control-freaka-czesc-1/)
      NIE czytam nic na temat danego kraju z wyjatkiem miejsca gdzie bede w pierwszym tygodniu i pewnych ogolnych informacji
      JADE i na miejscu: rozgladam sie, podsluchuje, pytam, sprawdzam, radze, spotykam ludzi, dolaczam do nich lub nie i JADE tam gdzie sie uklada lub tam gdzie rekomendują
      poza tym:
      ZAWSZE SIE CZUJE BEZPIECZNIE – bo wierze, ze wszechswiat mnie kocha:), zyczliwosc jest zwrotna, ludzie sa dobrzy a najwazniejsze to otwarty umysl oraz lagodne spojrzenie oraz – TRUST STRANGERS http://www.myflirtwithreality.com/trust-strangers-they-know-better-who-you-are-torun-2/
      oraz swojej intuicji 🙂

  3. Czytam Twojego bloga i bardzo sobie cenię, zwłaszcza za Twoje podejście do świata, ludzi, życia. Myślę, że jesteśmy dosyć podobne, ale imponuje mi sposób jaki sobie znalazłaś na życie (mam na myśli głównie pracę).
    Czy możesz sobie wyobrazić że w Big Sur, ale także w okolicach San Diego (gdzie byłam i bardzo mnie urzekło) bogaci Amerykanie wykupują domki przy brzegu (nie ma to jak mieć mnóstwo pieniędzy), a potem… narzekają na lwy morskie, które im śmierdzą! Podobno chcą nawet coć w tej sprawie zrobić, żeby je usunąć. Jak można być takim bezmyślnym arogantem i chamem?!
    Ja tez mam swoje wymagania i czasem irytują mnie zachowania za granicą, zwłaszcza w Azji, gdzie nie szanują zasad tak jak w Europie (te wieczne wpychanie sie w kolejki), ale tak jak Ty gryze sie w język, bo to bardziej psuje atmosferę i humor osobie denerwującej się niż tej co przeszkadza.
    W każdym razie cieplutko pozdrawiam! 🙂

    1. Bardzo dziekuje! Ciesze sie, ze myslimy i czujemy podobnie w wielu kwestiach.
      NO to jest kosmos z tymi lwami… w koncu to ludzie przyszli na ich teren a nie odwrotnie.. W patagonii organizuje sie wycieczki zeby ogladac stada lwow morski.. a tu prosze.. szczyt bezczelnosci i ignoracji. Kiedys bylam swiadkiem jak w parku narodowym w Kostaryce Amerykanin popychal takie zwierzatko podobne do leniwca, zeby sie poruszylo i ustawilo lepiej do zdjec.
      Jest jedno miejsce w Azji gdzie zasady sa jeszcze bardziej surowe niz w Europie – Singapur – tam Cie zlinczuja za plucie czy wciskanie do kolejki 🙂 jedno z moim ulubionych miast w Azji!
      pozdrawiam zielono i cieplo!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER