fbpx

Wszystkie Ukrainki to kurwy i sprzątaczki, Warszawa

6 min czytania
udostępnij:
FacebookTwitterEmailPinterestShare

Podsumowanie:

"Nie mam zamiaru czytać Twojego tekstu i nie powinnaś do nas pisać. Wszystkie Ukrainki to kurwy i sprzątaczki. Taka właśnie jest ich rola w Polsce."
Reading Time: 6 minutes

Dawno temu byłam na przyjęciu marketingowym pewnego pisma, dla którego pisałam. Podeszłam do zastępcy redaktora naczelnego i zapytałam, czy już przeczytał mój tekst, bo nie dostałam akceptacji.

– Nie mam zamiaru czytać Twojego tekstu i nie powinnaś do nas pisać. Wszystkie Ukrainki to kurwy i sprzątaczki. I taka jest ich rola w Polsce, a nie teksty pisać…

To jest jedno z tych wydarzeń, tak nieoczekiwanych i tak kosmicznych, że nie umiałam stanąć ani w swojej obronie, ani w obronie wszystkich Ukrainek, o których mówił szanowany Pan dziennikarz. Kiedy następnego dnia redaktor zapytał, czemu tak wcześnie wyszłam, opowiedziałam tę historię. Przeprosił, powiedział, że nie będę musiała nigdy więcej pracować z jego zastępcą i że sam się zajmie moimi tekstami, ale… Nie było już żadnych tekstów. Już nie mogłam, nie chciałam, straciłam serce…

Przez rok nie chciałam nigdzie pisać. Aż w końcu spotkałam Karolinę L., która ZMUSIŁA mnie do pierwszego tekstu i potem dbała o moją motywację wysyłając mi statystyki i opinie. Karolina nigdy nie zapytała mnie skąd jestem ani dlaczego piszę z błędami. Dowiedziała się o moim pochodzeniu przy okazji jakiegoś mojego wywiadu i tylko skomentowała: “O, ciekawe. Nigdy tam nie byłam”.

Było to bardzo dawno temu, ale ciągle nie mogę zapomnieć tego wieczoru i tego, że nie umiałam odpowiedzieć tak, jak należy. To wydarzenie wrosło we mnie i żyło ze mną jak niewidzialny guz – nie chciałam o tym mówić nikomu, bałam się tego, jak zareagują. “A co jeżeli oni też myślą, że wszystkie Ukrainki, to kurwy i sprzątaczki…”

Wiele lat później w Wenezueli zrzuciłam  z siebie wreszcie ten kamień, bo spotkałam kogoś, kto też kiedyś miał taka rozmowę – Javier, który mieszkał kiedyś przez 7 lat w Holandii. Jak każdy Latynos kochał miłością absolutną Wenezuelę i… nigdy nie pozwolił, żeby ktoś zmusił go do pochylenia głowy z tego powodu. Z powodu swojego pochodzenia.

– Skąd jesteś?

– Z Wenezueli.

– Macie tam tylko piękne kobiety, gaz i kryzys.

– Tak, mamy. Wy w Holandii macie tylko kurwy, trawkę i ser!

No tak – są to rzeczywiście rzeczy, z których Holandia słynie…

Zazdrościłam mu, że odnalazł się w dialogu od razu, a nie po kilku latach – jak ja.

“Dlatego, Julio droga, wyjechałam z Holandii. Holendrzy myślą, że są cudem świata, bo są bogaci. Zdecydowałem na samym początku, że w dupie mam kasę. I zawsze potwornie mnie wkurwiało, kiedy ktoś mi sugerował, że jestem tam dla kasy. Jestem, bo się zakochałam – wszystko rzuciłem dla kobiety, a oni mi sugerują, że dla kasy. Wiesz jak się czułem wtedy?”

No ja akurat wiem, jak się czuł.

“Kiedyś byłem w klubie i poszedłem sobie do łazienki. Wiesz, kolesie sikają tak, że można sobie pogadać. (Nie wiem, ale widziałam na filmach.) Więc pyta mnie facet skąd jestem. Mówię, że z Wenezueli.

– A, to musiałeś tu przyjechać, żeby wreszcie zacząć więcej zarabiać i zacząć żyć normalnie, jak biały człowiek.

Spojrzałem na niego.  A on – w rurkach i z wymuskaną grzywką. I powiedziałem mu, bardzo spokojnie:

– Nie, nie dlatego musiałem tu przyjechać. Musiałem przyjechać, bo moja kobieta nie mogła znaleźć żadnego FACETA, który mógłby ją tu pieprzyć, więc musiała mnie ściągnąć, prawdziwego, aż z Wenezueli.

Wiesz, ja nie mam nic przeciwko gejom, ale nie będzie mi koleś w rurkach mówił, że jestem gorszy, bo jestem z Wenezueli… Podstawa, to czuć się dobrze i dumnie – wtedy żaden fiut trzymający fiutka nie będzie Ci mówił, kim jesteś i po co jesteś na tym świecie!”

Bardzo męski i dosłowny sposób odpowiedzenia na “zarzuty”, ale myślę, że to jest lepsze niż moja strategia wałkowania 5 minutowej rozmowy przez wiele lat…

Zawsze mnie bolało, że ktoś traktuje inną osobę z góry, bo ma więcej pieniędzy. Ale ta rozmowa z Javierem uświadomiła mi, że jedyny sposób, to żeby właściwie zareagować, to NIE CZUĆ SIĘ GORSZĄ OSOBĄ. Niezależnie od tego, czy dotyczy to tego, z jakiego kraju pochodzisz, w jakiej firmie pracujesz, ile masz pieniędzy, lat, samochodów – jeżeli sam nie spuszczasz głowy – nikt nie zmusi Cię do jej opuszczenia. Nie wiem, jakbym teraz się zachowała, gdyby ktoś mi tak powiedział, ale chcę wierzyć, że już nie wyszłabym z płaczem i nie zamknęła się w sobie na kilka lat..

Nie było mnie stać na taka postawę, jak Javier. Kiedyś myślałam, że to dlatego, że jestem dziewczyną. Teraz wiem, że to nie ma nic wspólnego z płcią.

Pierwsze dwa lata w Polsce nie  były dla mnie szczególnie łaskawe, w szkole non stop słyszałam komentarze: “Macie tam szczoteczki do zębów? Jak Ci się podoba maluch? Pewnie nigdy samochodu nie widziałaś?”

Oczywiście taka sytuacja ma pewne zalety: Bardzo dobrze się uczyłam (będąc bardzo przeciętną uczennicą w Kijowie, zostałam prymuską w Polsce), bo na początku nikt nie chciał się przyjaźnić z Ukrainką. A jak nie masz przyjaciół, to pozostają Ci książki. Zmieniło się to na dodatkowych zajęciach z botaniki (tak, kiedyś uważałam, że to fascynujący przedmiot). Poznałam tam Iwonę, która, będąc świadkiem moich „przyjacielskich” relacji w szkole, powiedziała: „Jeżeli jeszcze raz zobaczę, że pochylasz głowę, kiedy tak Cię kopią (werbalnie) – koniec przyjaźni! Nie chcę się przyjaźnić z kimś, kto nie jest dumny z powodu tego, kim jest! Ja Ciebie lubię, więc Ty też musisz!”

Postawiła sprawę dość ostro, ale… pomogło. Raz odpowiedziałam, potem drugi, trzeci. Potem już byłam „Julią”, a nie „tą Ukrainką”.

Jestem emigrantką. Nigdy tak siebie nie nazywałam, dopóki nie poczułam, jak wielkie ma to znaczenie dla całego mojego życia. Kiedy przeczytałam wywiad z Zimbardo o tym, że pochodził z biednej włoskiej rodziny emigrantów i że to wpłynęło to na wybór jego studiów i całej pracy  – przyjęłam to jako fakt, że rzeczy są takie, jakie są i to, skąd pochodzimy, przez jakie Sarajewo musimy przejść, determinuje to, dokąd zmierzamy. Fakt, że jestem emigrantką i że musiałam udowodnić, a nie być, walczyć, a nie dostać – spowodowało, że jestem tam, gdzie jestem. I kim jestem.

Dlatego dzięki tym, którzy uważają, że wszystkie Ukrainki, Rumunki, Rosjanki, Kolumbijki, to kurwy i sprzątaczki – nie jestem ani jednym, ani drugim.

Powyższy tekst jest opisem sytuacji ekstremalnej i wyjątkowej. Na co dzień spotykało mnie i spotyka wiele miłości, życzliwości i wyrazów sympatii. Fakty są takie, że ŻADEN z moich przyjaciół NIGDY mnie nie zapytał o pochodzenie – to wyszło jakoś samo. Dzięki temu od początku czułam się z nimi bezpiecznie i pewnie. To chyba był mój bardziej lub mniej świadomy test na to, czy mnie widzą przez moje pochodzenie.

W przeprowadzce do innego kraju nie chodzi tylko o zmianę położenia geograficznego, ale też o to, że nagle się obcina swoje korzenie, znika cały kontekst funkcjonowania. I jesteś oblepiana innymi etykietami. Kiedy zmieniasz miejsce, w którym się wychowałaś, zmieniasz też wszystko to, czym byłaś, co budowałaś, co kochałaś. Kiedy to znika i zanim pojawi się coś nowego, trudno jest ogarnąć dlaczego nagle z osoby, która ma tylu przyjaciół, stajesz się osobą, która nie ma nikogo… Z lubianej stajesz się unikaną…

Zimbardo – mój absolutny idol. Specjalnie zawróciłam z mojej trasy po Stanach, żeby odwiedzić go w Stanford. Czekałam dwa tygodnie w San Francisco, aż wreszcie wróci z urlopu i będę mogła go odwiedzić. Miał niezwykle duży wpływ na to, jaką wybrałam specjalizację na studiach i na mój stosunek do inności.

Zaczęłam medytować na studiach. Odkryłam, że medytacja to jest ten czas, kiedy rzeczy widzisz takimi, jakimi one są. A kiedy się spotykasz z ludźmi, którzy też tak widzą świat, jest dużo łatwiej żyć. Stąd wyjazdy medytacyjne traktuję jako najwyższą formę wakacji, naładowania i nagrody.

Bycie emigrantką ma bardzo wiele zalet. Uczy szybkiego adaptowania się. Lubienie miejsca lub ludzi jest dla mnie wystarczającym powodem, żeby czuć się jak w domu. Na Rapa Nui, gdzie byłam prawie trzy lata, od pierwszego dnia czułam się jak w domu. Nie czułam się obco kibicując w czasie takich zawodów, jak bieganie z bananami czy pływanie na desce z bambusów. Wydawało mi się to naturalne, bo bardzo kochałam Rapanujczyków. Może dlatego, że oni też są gdzieś pomiędzy – czują się Polinezyjczykami, a należą do Chile.

Mimo że kochałam Rapanujczyków, moje najbliższe osoby były też emigrantami. Moa – Australijka, która wyszła za Rapanujczyka. Kia – pół Australijka, pół Rapanujka, która odkryła wyspę już w dorosłym wieku. 

Moje doświadczenie spowodowało, że mam dużą wrażliwość na odmienność. Kiedy wszyscy pytali mnie, czy nie bałam się podróżować po kraju muzułmańskim (też po jego najbardziej ortodoksyjnej części – Sumatrze i Sulawesi), zawsze się dziwię. Szybko się zaprzyjaźniałam i czułam się bezpiecznie.

Kiedy wszyscy pytają mnie, czemu to właśnie mi przytrafia się tyle historii z ludźmi, moja jedyna hipoteza jest taka, że inni czują, że ich lubię. Atrybut rasy czy religii nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

Wspaniałość jest poza szufladkami. Byłam w Indonezji, kiedy zaczynała się wojna na Ukrainie. Indonezyjczycy chętnie robili sobie ze mną zdjęcia z flagą prosząc, żebym przekazała wsparcie Ukraińcom.

FacebookTwitterEmailPinterestShare
Jeśli ten tekst był dla Ciebie wartościowy – podziel się nim – może akurat ktoś go potrzebuje. #onetribe

14 odpowiedzi

  1. Gdybym napisała, że cieszy mnie, że nie jestem z tym problemem sama – skłamałabym. Bo mnie nie cieszy, że takich przypadków jest więcej. Teraz mam skórę grubą do takich rzeczy jak hipcie. Ale kiedyś bolało bardzo. Sporadyczne z zaskoczenia uwagi znajomych (to był moment, w którym przestałam używać rosyjskiego zdrobnienia swojego imienia). Zawodowe – bo wszyscy widzieli we mnie – oprócz standardowych obowiązków – dostawcę usług, o których piszesz.
    Najbardziej fascynuje mnie fakt, że ci sami ludzie tak bardzo ubolewają nad złym traktowaniem własnych rodaków za granicą. Bo jak tak można i wszyscy w Europie jesteśmy równi.
    Prawie wyjechałam z Polski po pierwszym roku pobytu (tu jest pewnie czas na komentarz – jak się nie podoba to wypad) i mogłabym napisać całą książkę o przygodach.
    W międzyczasie pozdrawiam ciepło życząc wytrwałości i serdecznych ludzi w otoczeniu 🙂

    1. Bardzo Ci dziekuje za podzielenie sie swoją historią. odwazylam sie napisac ten text bo pomyslam ze nie tylko ja na pewno mialam nieprzyjemnosc doswaidczyc takich przykrych rzecz.. ja na szczescie doswiadczylam WIELE tez pieknych chwil i mega wsparcia, ale raz na jakis czas kiedy slyszalam ze zabieram czyjes miejsca pracy – bylo to na maksa nieprzyjemne.. i fakt ze kazda opinia musi byc pozytywna, bo inaczej „wypad”. teraz nie zwracam uwagi juz na to – daje sobie prawa do kazdej opinii niezaleznie od tego na jaki temat i gdzie ja wypowiadam… jeszcze raz bardzo dziekuje i rowniez zycze ci tego zeby osoby z kompleksami trafiały sie na Twoje drodze .. NIGDY! buziaki!!!!

  2. Nie wiem, Julio, czy mnie jeszcze pamiętasz.. Czytam Twojego bloga od początku, ale dużo czasu musiało minąć bym się przełamała i coś napisała. Jestem bardzo uczulona na postawy rasistowskie i nietolerancję seksualną i za każdym razem, gdy czytam bądź słyszę takie opowieści, gotuje się we mnie.
    Ja akurat mam cudowne wspomnienie z naszych spotkań i zapewniam Cię, że nie wyróżniałaś się na minus w żadnej kwestii na tle moich rodaków ani też cudzoziemców, „obcych”, imigrantów czy innych ludzi jakich znam. Nie stawiam granic w oparciu o pochodzenie lub wygląd. Rzecz, która mnie absolutnie pozytywnie pobudziła zaraz po wejściu do Twojego biura (jeszcze na Smolnej), to żywe kolory i Twoje kolorowe ubrania. Nawet Ci o tym powiedziałam 🙂 🙂 🙂 Ja ubieram się bardzo podobnie, stąd od razu poczułam pozytywne wibracje. Pamiętam też, że ciekawiło mnie skąd jesteś, ale w kontekście Twojego charakteru, przedsiębiorczości, ciekawości świata no i tego zamiłowania do kolorowych ubrań i w ogóle kolorów (zwłaszcza zielonego!!!!).
    Dlatego jestem naprawdę wstrząśnięta tym co napisałaś Ty i Tatiana, bo akurat mi żaden naród nie kojarzy się z niczym negatywnym, ale też rozumiem, co czujecie. Mam na moją zgubę paskudnie fenomenalną pamięć… Paręnaście lat temu, kiedy jeszcze Polska mogła pomarzyć o wejściu do Unii i być traktowana jako tzw. prawowity naród Europy, wiele razy spotkałam się w moich ukochanych Włoszech z traktowaniem mnie z góry, bo pochodziłam z biednego kraju, z byłego bloku komunistycznego, bo nie nosiłam markowych ubrań, bo nie stać mnie było na drogie rozrywki… Poza tym to był czas, kiedy moje rodaczki wyjeżdżały masowo, także do Włoch, i imały się różnych – nazwijmy to delikatnie – nieciekawych zajęć. Stąd wiele razy usłyszałam, że Polki to łatwe panienki, łase na pieniądze, sprzątaczki lub opiekunki starych ludzi… I pamiętam doskonale, że czułam się jak typowa zakompleksiona Polka, która mimo prób dyskusji, kończyła werbalną walkę ze spuszczoną głową i poczuciem porażki. Tak jak Ty kiedyś. Identycznie. A życie jest niestety nieprzewidywalne i czasem podłe.. Jak to scenariusz potrafi się zmienić… Teraz Włosi i Włoszki przyjeżdżają tutaj do Polski za pracą i już nie traktują nas z góry, bo to ich dotknął kryzys i teraz tutaj jest zajęcie a ja ich uczę jak przebrnąć przez meandry języka polskiego. Mimo licznych nieprzyjemnych słów i postaw Włochów, z jakimi spotkałam się wiele lat temu, nie odbijam sobie i nie dogryzam odnośnie ich sytuacji. Bo sama wiem, jak można upokorzyć człowieka z przyczyn od niego niezależnych.
    A na koniec powiem Wam, że w jednym z banków, gdzie uczę włoskiego, pracuje Ukrainka, która nie jest ani kurwą ani sprzątaczką ani tancerką w nocnym klubie . Za to kompletną wariatką, o sposobie bycia typowym dla Południa Europy 😉 Ah! I nosi zarąbiste chusty i apaszki 🙂 Do tego mam super kumpla z Białorusi, też lektora 🙂

    1. Beato – oczywiscie ze pamietam:) do tej pory nie moge odzalowac ze zarzucilam wloski – bylas wspanialym nauczycielem!!!!! dziekuje
      i BARDZO dziekuje, ze jednak odwazylas sie napisas – dla mnie to wiele znaczy…. chcialam napisac ten tekst bo zdalam sobie sprawe w venezueli – ze ..wszyscy naprawde jestesmy jednoscia w tym swiecie.. i kazdy z nas w roznym kontekscie, w roznej czasoprzestrzeni moze znalezc sie w butach kogos innego. jak napisala jedna z czytelniczek – nigdy nie widomo kto u kogo bedzie kiedys sprzatal…
      dziekuje, ze czytasz, ze rozumiesz, ze zabierasz glos. i.. za twoje bardzo pozytywne lagodne i zyczliwe nastawienie – nie tylko dla mnnie ale do calej rzeczywistosci!!!! ci vendiamo pronto, Beato 🙂

  3. To Co napisałaś,jest bardzo bliskie mojemu sercu,nie chodzi mi o doświadczenie ale myślenie,jestem wzruszona i szczęśliwa,że mogę Cię czytać,pozdrawiam ciepło,Monika

    1. Moniko- bardzo Ci dziekuje… ciesze sie, ze sa osoby ktore mysla, czuja i postepuja podobnie jak ja i… ze w taki czy inny sposob, w zyciu czy za pomoca bloga – sa ze mna!!!! dziekuje!!!

  4. Spotkałam się kiedyś w Hiszpanii z podobnych tekstem na temat Polek. Cóż, niektórzy ludzie mają umysł tak zamknięty a do tego są zwykłymi chamami. Dziwi tylko, że ktoś taki pracuje w takim zawodzie.

    1. mysle, ze moje spotkanie z Javierem uświadomiło mi jak bardoz wazny jest punkt odniesienia..
      to jest doskonaly przyklad tego, ze nie jest kwestia wykształcenia czy srodowiska – tylko dobrego wychowania

  5. Droga Julio, cieszę się, że nie poddałaś się mimo przeciwności i mamy szansę w Polsce korzystać ze spotkań z Tobą, uczyć się od Ciebie, inspirować się Tobą 🙂 Dziękuję! Niewychowani, głupi, bezduszni ludzie zdarzają się wszędzie. Zadaniem ludzi wychowanych, mądrych i czułych jest być dla nich przeciwwagą i nie pozwalać im na dominację. Twoja, pełna życzliwości, energii i miłości postawa jest jedyną słuszną. Myślę, że postawy takie, jak przytoczona przez Ciebie, wynikają najczęściej z głębokiego wewnętrznego nieszczęścia, które jest jak pusta dziura w środku serca zasysająca energię i budząca w jej właścicielu/ce strach. Osoby słabe radzą sobie ze strachem próbując zastraszyć i poniżyć innych ludzi. Julio, nie obchodzi mnie skąd pochodzisz. Dziękuję Ci, że JESTEŚ! Agnieszka Juszkis

    1. Agnieszka – dziękuję Ci, że tak mówisz. Dziękuję Ci za tak otwarte i życzliwe podejście do mojej osoby. 🙂
      Mam nadzieję, że będziemy tu razem – czytać i rozmawiać dłuuuugo. #onetribe

  6. Jestem emigrantką w uk, jak setki tysiący tutaj. Ale to nie jest dla mnie problemem. Problemem dla mnie jest to, że mój partner jest węgrem ale w połowie z romską krwią.
    Jest to coś o czym w kontaktach z krajanami nie wspominam ponieważ nie mam już ochoty widzieć tych reakcji. Tych litościwych spojrzeń, że nie potrafiłam sobie znaleźć nikogo innego. Cygan to złodziej, krętacz i na pewno mnie zdradza. Określeń typu „twój rumunek”…
    Ale to też mnie już tak nie boli jak świadomość, że jakbym kiedyś chciała wrócić do Polski to widząc właśnie takie reakcje, wiem że jest to niemożliwe. Nie wiem czy bym znalazła siłę by ciągle stawać do obrony. Boję się jakby była traktowana w szkole nasza córeczka.
    Zaskoczył, mnie też fakt że z największym chamstwem spotkałam się od strony ludzi tzw. „wykształconych, oczytanych i obytych”…

    1. Straszne to jest. Po prostu straszne!

      Nie dziwię się – twój lęk niestety ma uzasadnienie, bo na studiach robiliśmy badania nad postawami wobec różnych narodów – im bardziej na wschód lub im biedniejszy naród – tym gorsza postawa Polaków.

      Rumuni, Ukraińcy i Żydzi to niestety najbardziej nielubiane nacje. 🙁

  7. To jest ekstremalnie niesprawiedliwe i uderzajace z jaka pewnoscia ktos zupelnie obcy probuje upokorzyc innych. Podczas gdy chce pokazac i podkreslic swoja lepszosc w oczach kazdego madrego czlowieka traci wszystko. Ocena wzgedem pochodzenia jak i ocena wzgledem wszelkich innosci jest trudna. Kiedy ktos rani nasze uczucia trudno nam w pierwszej kolejnosci pomyslec: okej to co Ty myslisz jest Twoje, ale to nie oznacza, ze jest to prawda. Trudno nie wziac tego do siebie, kiedy czujemy atak. I tak na prawde to mysle sobie, ze bycie ponad czyms jest bardzo wzniosle, ale wraz z wiekiem mysle sobie, ze takim zachowaniom trzeba powiedziec STOP. Nie zostawiac bez komentarza bo niewarto i choc czesto faktycznie niewarto wdawac sie w dyskusje, to jednak zareagowanie i powiedzenie, ze sie nie zgadzamy z tym co ktos mowi jest szansa, ze ten ktos przy kolejnych razach juz nie bedzie czul sie taki pewny i bezkarny. Nie jestem emigrantka i nigdy nie czulam sie zdyskryminowana pod tym wzgledem, ale pod innymi jak chocby tym, ze jestem kobietą juz tak. Mam tak samo jak Ty kiedys, ze czesto na goraco czuje paraliz i nie umiem nic odpowiedzieć w swojej obronie. A jak tylko mija czas to nagle przychodzi milion pomyslow. Ktos mnie popchnie w kolejce a ja sobie mysle no wydawalo mi sie, ale niestety nie mam odwagi na konfrontacje. Zycze Tobie, sobie i wszystkim odwagi w poznawaniu siebie i odwagi w reagowaniu na ataki oraz dumnego noszenia sie z tym kim jestesmy. Dziekuje za ten tekst i cala Twoja prace, jestes dla mnie inspiracja. A o Twoim pochodzeniu zawsze myslalam z ciekawoscia, bo ścieżki innych ludzi przeciez sa ciekawe i otwieraja nam oczy na nowe, a tym co mysla szufladkami wspolczuje.

    1. Ola! Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz – całkowicie się z Tobą zgadzam. Od milczenia nic się jeszcze nigdy nie zmieniło. Należy mówić. A jak trzeba to nawet krzyczeć.
      Ściskam Cię!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER